#WszechmocneOszczędności życia przeznaczyli na remont nie swojego mieszkania. Ostatecznie zostali z niczym

Oszczędności życia przeznaczyli na remont nie swojego mieszkania. Ostatecznie zostali z niczym

Anna wprowadziła się do mieszkania partnera po roku trwania związku. Oboje zgodnie stwierdzili, że nie ma sensu, aby dłużej płaciła wysoki czynsz za najem swojego dotychczasowego lokum, zwłaszcza, że planowali wspólną przyszłość. Mieszkanie ukochanego wymagało remontu, który prawie w całości pokryła z własnej kieszeni. Teraz, po jego zdradzie, wyprowadziła się i została z niczym. Bo formalnie jako para nie istnieli, a pieniądze przepadły.

Oszczędności przeznaczyła na remont nie swojego mieszkania
Oszczędności przeznaczyła na remont nie swojego mieszkania
Źródło zdjęć: © Getty Images

26.02.2021 14:58

- Nie jestem zwolenniczką małżeństw, mam już jedno nieudane za sobą. Rozmawialiśmy na ten temat wiele razy. Ślub nie był nam potrzebny do szczęścia - mówi kobieta.

Argumentem za przeprowadzką do jego mieszkania był też wysoki czynsz za wynajmowane lokum Anny na Saskiej Kępie. Wolała przeznaczyć te pieniądze na coś zupełnie innego. Niestety sprawy potoczyły się inaczej. Mieszkanie wymagało remontu - wymiany podłogi, a także kosztownych zmian konstrukcyjnych, które dostosowali do swoich potrzeb.

- Zlikwidowaliśmy oddzielne pomieszczenia kuchni i salonu, powstało duże studio. Do tego doszło położenie gresu, nowa kuchnia z kamienną wyspą, malowanie, wnęki i tak dalej. Zapłaciłam prawie 50 tys. złotych - podsumowuje Anna.

Ponieważ miłość kwitła, nikomu nie przeszło przez myśl, żeby zadawać pytania o formalności. - Ja mieszkałam w jego mieszkaniu i poczuwałam się do inwestycji. On miał już obciążenie kredytowe, ale obiecywał, że to też będzie mój dom, a w razie gdyby coś nie wyszło, rozejdziemy się honorowo - dodaje.

A miało być tak pięknie

Jednak w związku zaczęły się pojawiać problemy, również te natury finansowej i - jak mówi Anna - wynikające z nierównych wkładów w gospodarstwo domowe. Czarę goryczy przelała zdrada partnera, który przyznał się do romansu i zażądał, by kobieta się wyprowadziła.

- Zamurowało mnie, zwłaszcza, że robił to pod moim nosem. W jego mieszkaniu mieszkaliśmy 3 lata razem - wspomina.

Kobieta napisała do byłego partnera maila z prośbą o rozliczenie swojego wkładu. Otrzymała odpowiedź, że nic takiego nie miało miejsca.

- Nie mam żadnych paragonów nawet - tylko przelewy bankowe na materiały, ale prawnik powiedział, że to za mało. Robociznę płaciłam gotówką ekipie remontowej, która nie jest chętna, żeby zeznawać w sądzie. Tak naprawdę straciłam nie tylko czas, nerwy, ale i duże, ciężko zarobione pieniądze, które mogłam inwestować we własne cztery kąty - dodaje poszkodowana.

Takie sytuacje nie należą do rzadkości i niestety dopiero w sądzie poszkodowani dowiadują się, że są bez większych szans na odzyskanie pieniędzy. Notariusze przyznają, że przezorne myślenie w postaci zabezpieczenia swoich interesów nie jest popularne. I to zarówno jeśli chodzi o małżeństwo, jak i związki nieformalne. Co można zrobić wcześniej?

- Warto zabezpieczyć poniesione przez nas nakłady na nieruchomość, która nie jest naszą własnością np. poprzez przeniesienie przez właściciela udziału w niej w wysokości proporcjonalnej do poniesionych przez nas nakładów - stwierdza Ilona Sądel-Bendkowska, rzecznik prasowy Izby Notarialnej w Warszawie. W praktyce najczęstszym rozwiązaniem jest zawarcie pomiędzy małżonkami umowy darowizny, zaś pomiędzy partnerami umowy sprzedaży.

- Jeśli nie ma takiej możliwości lub brak jest chęci na takie rozwiązanie ze strony naszego partnera czy męża, powinien być to dla nas znak ostrzegawczy, że w przyszłości mogą pojawić się problemy z rozliczeniem zainwestowanych przez nas pieniędzy czy oszczędności - podsumowuje specjalistka.

- Z doświadczenia wiem, że jeśli nie zabezpieczymy swoich oszczędności, inwestując je w urządzenie domu lub lokalu, który nie jest naszą własnością, niejednokrotnie kończy się to nieuzyskaniem jakiejkolwiek rekompensaty finansowej z tego tytułu lub niewielkiej rekompensaty nawet po długotrwałym postępowaniu sądowym - dodaje.

Z praktyki sądowej jasno wynika, że pozycja takiej osoby jak Anna jest dużo słabsza względem partnera - właściciela lokalu, ponieważ wystarczy, że zaprzeczy, iż takie nakłady były dokonywane. Wtedy trzeba przedstawić w sądzie twarde dowody na poniesione koszty. Tak brzmi teoria, a w praktyce mało kto będąc w związku z osobą, którą darzy zaufaniem, będzie "na zaś" bawić się w prywatnego detektywa. W polskiej praktyce konkubinatów wygląda to tak, że mało kto myśli formalnie o tym, co będzie w przypadku ewentualnego rozstania. Kiedy partner się wprowadza do cudzej nieruchomości i finansuje jej wykończenie, nie myśli o tym, że później może mieć trudności z odzyskaniem pieniędzy.

- Mało par decyduje się na spisywanie umowy notarialne zabezpieczającej interes obu stron, a szkoda, bo sytuacje podobne do tej, której doświadczyła Anna, nie należą do rzadkości. Osoba, która inwestuje swoje środki finansowe w cudzy majątek, powinna ten fakt starać się jak najlepiej udokumentować. Trzeba gromadzić faktury wystawione na swoje nazwisko, rachunki imienne, dokonując przelewów, powinno się precyzyjnie wskazać ich tytuł, np. zakup pralki typ X czy nr zamówienia - mówi Grzegorz Warzocha, radca prawny, specjalista w zakresie prawa cywilnego i gospodarczego.

Ekspert wskazuje też, że można również sporządzać dokumentację zdjęciową, gdzie istotne są daty. W przypadku przekazywania gotówki można pobierać pokwitowanie z zaznaczeniem celu, na jaki są przeznaczone pieniądze, ew. obowiązku zwrotu. Zawsze też warto jest mieć świadków.

Do powyższych dowodów dopuszcza się także zeznania świadków. Niestety sądy podchodzą do takich dowodów z dużą ostrożnością, zwłaszcza jeżeli chodzi o osoby z rodziny czy znajomych. Tak więc szanse uzyskania korzystnego wyroku w takim przypadku są niewielkie. Zawsze można próbować mediacji, które są zdecydowanie "szybsze" i kosztują o wiele mniej, ale "do tanga trzeba dwojga". Czy osoba z przewagą formalnych argumentów zachowa się honorowo, to już kwestia indywidualna.

- Poruszona kwestia coraz częściej pojawia się zarówno w rozmowach z klientami, jak i jest rozstrzygana na salach sądowych. Rozliczenia konkubinatu nadal są stosunkowo rzadkie, aczkolwiek liczba osób, które decydując się na podjęcie stosownych działań prawnych, zwiększa się z każdym rokiem - tłumaczy specjalista i dodaje, że konkubenci rzadko myślą w trakcie trwania związku o zabezpieczeniu swoich interesów.

- A szkoda, ponieważ taki związek pozamałżeński jest faktyczną wspólnotą niewywołującą bezpośrednich skutków prawnomajątkowych między uczestnikami tej wspólnoty. Kodeks cywilny nie reguluje wprost wzajemnych rozliczeń konkubentów - dodaje Warzocha.

W małżeństwie jednak łatwiej

Wzrost liczby rozwodów przy jednoczesnym spadku liczby małżeństw mnoży takie sytuacje. Konkubinat wydaje się być mniej wymagający i prostszy niż małżeństwo. Chociażby dlatego, że nie jest obarczony wizją rozwodu i wieloletniego prania brudów w sądzie. Praktyka pokazuje, że pary żyjące ze sobą przez lata i gromadzące wspólny majątek, nie skorzystają z praw przysługującym małżeństwom. Polskie prawo nie reguluje stosunków partnerskich, tak więc możemy zostać w skarpetkach.

W małżeństwie interes obu partnerów jest lepiej chroniony. Konkubinaty mają bardzo ograniczone możliwości względem odzyskiwania wkładów finansowych w porównaniu do związków małżeńskich.

- W przypadku byłych małżonków sytuacja procesowa jest zdecydowanie lepsza, ponieważ sąd w postępowaniu nieprocesowym, przy okazji podziału majątku wspólnego może rozstrzygać także o nakładach, a w pewnych sytuacjach działać również z urzędu (np. nakład z majątku wspólnego na majątek osobisty ) - tłumaczy Grzegorz Warzocha.

- W przykładowej sytuacji, gdzie jeden z małżonków lub partnerów zakupuje mieszkanie, a drugi małżonek lub partner zamierza z nim zamieszkiwać i ponieść duże nakłady finansowe z prywatnych środków, często jestem pytana przez klientów o słuszność takiego wyjścia – wówczas odradzam klientom takie rozwiązanie bez równoczesnego dokonania zabezpieczenia zainwestowanych własnych środków w tzw. "nie swoją" nieruchomość. Oczywiście można gromadzić faktury i potwierdzenia dokonanych przelewów czy wpłat, jednakże sam proces odzyskiwania później poniesionych nakładów jest procesem trudnym i czasochłonnym i nie mamy żadnych gwarancji, że odzyskamy nasze pieniądze - podsumowuje notariuszka.

Źródło artykułu:WP Kobieta
remontzwiązekoszczędności życia
Komentarze (235)