Otavalo – indiański targ
Sobotni targ w ekwadorskim Otavalo uważany jest za największy w całej Ameryce Południowej. Co tydzień ściągają tu tłumy turystów pragnących poznać barwnie ubranych Indian i kupić od nich ręcznie wykonane różności.
27.09.2011 | aktual.: 01.10.2018 14:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sobotni targ w ekwadorskim Otavalo uważany jest za największy w całej Ameryce Południowej. Co tydzień ściągają tu tłumy turystów pragnących poznać barwnie ubranych Indian i kupić od nich ręcznie wykonane różności.
W północnej części Ekwadoru w przepięknej dolinie Valle del Amanecer znajduje się miejscowość Otavalo. Na wysokości 2500m n.p.m żyją rdzenni mieszkańcy prowincji Imbabura, Indianie Otavalenos. W 30-sto tysięcznym mieście ponad 70 procent mieszkańców to potomkowie Inków, którzy do dnia dzisiejszego kultywują indiańską tradycję.
Wjeżdżając do Otavalo zauważymy mężczyzn w białych koszulach, na które zarzucają niebieskie poncza. Do tego białe spodnie z ciemnymi paskami. Na stopy zakładają ciemne sandały, które zresztą sami produkują. Ich głowy zdobią filcowe kapelusze z rondem, które nazywają fedores. Jest również coś, o co tutejsi mężczyźni szczególnie dbają i z czego są bardzo dumni. To długie, kruczoczarne włosy, które plotą w grube warkocze. Młodzi chłopcy coraz częściej zakładają jeansy i sportowe t-shirty, jednak bez względu na zmieniające się trendy w światowej modzie, wypielęgnowane warkocze zawsze pozostają.
Indianki noszą białe bluzki ozdobione haftami, kolorowe chusty przewiązane na ramieniu oraz długie, ciemne spódnice. Ich szyję zdobią liczne sznury złocistych korali, a ręce czerwone bransoletki. Tutejsze kobiety są bardzo eleganckie i nawet do prac codziennych zakładają tradycyjne stroje.
W każdą sobotę o wczesnych godzinach porannych na Plaza de Ponchos sprzedawcy rozstawiają namioty. Wąskie, brukowane uliczki zastawiane są straganami z różnościami wykonanymi przez tutejszych Indian. Można tu kupić praktycznie wszystko. Niebieskie poncza barwione sokiem z agawy, wełniane swetry wykonane z miękkiego włosia lamy, przepiękne naczynia wyplatane z włókien roślinnych. Są również stoiska z biżuterią etniczną, a także z tradycyjnymi kapeluszami, kocami, kolorowymi maskami, czy indiańskimi instrumentami muzycznymi. A to wszystko wykonują sami Indianie z okolicznych artystycznych wiosek. Przy wyrobie rękodzieła często pracują całe rodziny. Czasami jedna wioska zajmuje się wytwarzaniem tylko jednego rodzaju produktu. I tak bywa, że w jednej wiosce wyplata się tylko wiklinowe kosze, w innej tka kolorowe chusty, a w jeszcze innej lepi porcelanowe naczynia.
Żeby zajrzeć do każdego sklepiku, zatrzymać choć na chwilkę przy stoisku, nie wystarczy nam godzina ani dwie. Trzeba zarezerwować cały dzień mając również na uwadze krótkie rozmowy handlowe, czyli targowanie, do czego zachęcam, bo ceny można zbijać nawet o połowę.
W porze obiadowej nie trzeba opuszczać targu. Tak jak wspomniałam, wcześniej jest tu wszystko. Tradycyjne potrawy najczęściej skrywają Indianki w wielkich wiklinowych koszach lub przyrządzają je na licznych grillach. Atrakcją dla wielu turystów są pieczone świnki morskie, które zawieszone na ruszcie uśmiechają się do klientów i patrzą na nich swym niewinnym wzrokiem. Kto w dzieciństwie miał podobnego pupilka, może mieć trudności z przełykaniem.
Magdalena Jurkowska B., która wspólnie z mężem wybrała się w kilkuletnią podróż dookoła świata. Porzucili „dorosłe życie” i wyruszyli odkrywać najróżniejsze zakątki świata.
(mjb/sr)