Milczenie zabija. Reakcja ratuje. 10 października, w Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego, Wirtualna Polska i projekt Młode Głowy rozpoczęły kampanię "Ostatni dzwonek. Twoja reakcja może uratować życie". To apel do uczniów, rodziców i nauczycieli: nie odwracaj wzroku od przemocy rówieśniczej.
***
Niewielka wieś, kilkadziesiąt kilometrów od dużego miasta. W całej gminie tylko jedna szkoła podstawowa. Nie ma możliwości ucieczki. Karolina* pierwsze lata bullyingu wymazała z pamięci: - Niewiele pamiętam z tego okresu.
Czas pandemii i nauki zdalnej "nawet był okej". Wszystko zmieniło się po powrocie do szkoły. Tego, co spotkało ją w siódmej i ósmej klasie, nie udało jej się wymazać do dziś.
- Pojawiły się podziały i grupki klasowe. Jedną z nich tworzyło kilka charyzmatycznych dziewczyn, które podporządkowały sobie całą klasę. Stałam się ich ofiarą, a hejt moją codziennością - wspomina.
"Zabawa" w ścianę
- Raz na tydzień, raz na dwa tygodnie był w szkole taki dzień, kiedy nikt mnie nie widział, nikt mnie nie słyszał i nikt na mnie nie zwracał uwagi. Nigdy nie wiedziałam, kiedy nadejdzie – opowiada.
"Zabawa" w ścianę była wyjątkowo okrutna. Polegała na tym, że konkretnego dnia cała klasa umawiała się, że dana osoba "nie istnieje". Zwykle była to Karolina. O wszystkim dowiadywała się, gdy na jej "cześć" nikt nie reagował. Stawała się ścianą, obok której przechodzi się obojętnie.
- Gdy pytałam kogoś o pracę domową, on przechodził koło mnie bez słowa albo patrzył z pogardą i szedł dalej. Wtedy zawsze pojawiała się myśl: "Co ja takiego zrobiłam?".
Kompleksy
Jako 13-latka nie miała kompleksów. Nie przeszkadzało jej, że piersi rosną jej wolniej niż rówieśniczkom, ani że później dostała pierwszy okres. Waga mieściła się w normie, a nawet była szczuplejsza od koleżanek z klasy. Nie czuła też potrzeby, żeby w tym wieku się malować. Innego zdania byli pozostali uczniowie: - Bardzo mocno mi się za to obrywało.
- Nie widziałam problemu w tym, że mam małe usta, krzywy nos, że "prawa brew mi spier***a". Nie uważałam, że wyglądam źle. Jednak to, w jaki sposób moi rówieśnicy zwracali uwagę na mój wygląd, mocno na mnie wpłynęło - przyznaje Karolina.
- Kłamstwo powtórzone 100 razy po pewnym czasie staje się prawdą. Bo jeśli tyle razy usłyszałam, że ojciec bije mnie pięścią, bo mam nos przekrzywiony w prawą stronę, to w lusterku zaczęłam widzieć nos przekrzywiony w prawą stronę. Wcześniej mi się podobał, a z czasem zaczęłam zauważać, że coś jest z nim nie tak. I tak samo było z innymi częściami ciała, ale też z cechami charakteru – dodaje.
Konto nienawiści
Na Instagramie ktoś zakłada konto, na którym pojawiają się hejterskie materiały. Wymierzone głównie w Karolinę. Wyjątkiem była grupka liderek. Ich nikt nie tykał. Na czarnym tle pojawiały się anonimowe wpisy - "obrzydliwe i seksistowskie".
Najwięcej nieprzyjemnych słów padało w cyberprzestrzeni. - Żenujące teksty face to face zdarzały się, ale rzadziej. Rówieśnicy bardzo uważali, żeby nauczyciele niczego nie usłyszeli.
Zdarzało się, że gdy siedziała na korytarzu, słyszała okrutne komentarze na temat swojego wyglądu: "Z przodu deska, z tyłu deska, nikt nie będzie jej robił nawet na pieska", "Ulana, gruba świnia", "Śmierdzisz", "Masz paskudną twarz, jakby rozjechał cię czołg".
- Do tej pory pamiętam jeden wpis na hejterskim koncie. Był zaadresowany do mnie, podano moje imię i nazwisko, a nawet oznaczone moje konto. Ktoś napisał, że "Karolina to głupia k***a i ma gówno na mordzie".
Połowy znaczenia tekstów zamieszczanych na Instagramie nie rozumiała. - Kiedyś ktoś napisał, że nie chciałby, żebym zrobiła mu laskę. Nie wiedziałam, co to znaczy. A gdy sprawdziłam w sieci, byłam w szoku i się popłakałam. I znowu pojawiła się myśl, że coś jest ze mną nie tak, skoro oni znają takie sformułowania, a ja nie – przyznaje.
Pokuta
Ludzie wmówili Karolinie, że coś jest z nią nie tak. Bo przecież niemożliwe, żeby cała klasa się myliła. Postanowiła zadać sobie pokutę.
- Za hejt, który był we mnie wymierzony, próbowałam ukarać samą siebie. Zaczęłam odmawiać sobie wielu rzeczy, np. związanych z jedzeniem. Stwierdziłam, że jeśli nie zjem obiadu, to uczuciem głodu odpokutuję za to, że taka jestem, że tak wyglądam, że grupa mnie nie akceptuje – wspomina.
Do dziś pamięta nieprzespane noce, kiedy wylewała w poduszkę łzy, a wraz z nimi ból i bezradność. Rano przyklejała do twarzy uśmiech i udawała przed rodzicami, że "wszystko jest okej". Chciała uniknąć niewygodnych pytań.
W głowie od czasu do czasu pojawiały się myśli samobójcze. - Mam w domu apteczkę, taką szafkę wypchaną lekami. Bardzo często obok niej przechodziłam i sobie myślałam, czy czegoś nie wziąć, bo może tak byłoby łatwiej.
Powstrzymywała ją myśl, że może w ten sposób zranić swoją siostrę, bo wiedziała, że dużo dla niej znaczy. - Nie myślałam wtedy o rodzicach, bo nie miałam w nich takiego oparcia jak w niej.
Nauczyciele
W szkole nigdy głośno się nie poskarżyła. Bała się, że to tylko pogorszy sytuację. - A jeśli bym się przy tym rozpłakała, co było pewne, bo za duży ból już szukał ujścia, wyszłabym na jeszcze większego przegrywa.
Zadała więc sobie pytanie: "Czy stać się jeszcze większym wrogiem całej klasy, czy lepiej zacisnąć zęby i przemilczeć temat?". Wybrała to drugie. Przecież rodzice nie mieli jej gdzie przenieść, więc i tak musiałaby tam zostać. A wszystkich uczniów nikt nie wyrzuci z klasy.
- Myślę, że nauczyciele o wszystkim wiedzieli, ale z jakiegoś powodu nie chcieli reagować. Nie widzieli w tym swojej powinności. Na krytyczne zachowania w moim kierunku reagowali wszyscy tak samo: "to taki okres", tacy są chłopcy, oni później dorastają, przecież nic się takiego nie dzieje".
Rodzice
W wakacje między siódmą a ósmą klasą nigdzie nie wychodziła. Podejrzewała, że mama domyślała się, że coś jest nie tak, ale robiła wszystko, by temat hejtu nie wypłynął. - Za żadne skarby nie chciałam jej powiedzieć, o co chodzi. Wiedziałam, że to nie są jej problemy ani nie ma w tym jej winy. Nie chciałam jej tym obarczać.
Widziała też, jakiej reakcji może się spodziewać. - Pewnie usłyszałabym: "Nie przejmuj się, będzie dobrze". Poza tym to nie rozwiązałoby mojego problemu, bo rodzice nie mieli możliwości przeniesienia mnie do innej szkoły.
Ale najgorszy był wstyd. Wstyd, że rodzice zobaczą, co o niej wypisują inni. No bo co sobie o niej wtedy pomyślą?
Siostra
Kiedy starsza siostra zabrała Karolinę na "fajne włoskie lody", ta zrobiła coś, o czym dziś mówi, że było najtrudniejsze. Opowiedziała o problemie. Pokazała jej konto, podała nazwiska prześladowców. - Siostra była zszokowana. Powiedziała, że musi się przespać z tą wiadomością.
- Jej pierwszym ruchem było zgłoszenie tego konta na Instagramie. Kolejnym pogadanie z siostrą jednej z tych dziewczyn. Niestety, to tylko nasiliło problem, bo zostałam "sześćdziesiątką" i konfidentką.
- Ale najlepsze, co dla mnie wtedy zrobiła, to czas, który mi poświęciła. Jeżeli na szali miała wyjście ze znajomymi na imprezę, a zrobienie czegoś ze mną, to wybierała mnie - podkreśla.
Siostra cieszy się, że miały na tyle dobrą relację, że Karolina odważyła się jej o wszystkim opowiedzieć. Ale nie ukrywa, że trudno jej się czytało te wszystkie komentarze.
- O sobie niefajnie się czyta takie rzeczy, a co dopiero o jednej z najbliższych ci osób i to jeszcze młodszej wersji siebie. Czułam złość, że ktoś był w stanie tak o niej pisać, ale też smutek, bo wiem, jak ją to musiało boleć - tłumaczy.
Zaproponowała Karolinie pójście na terapię, ale zderzyły się ze ścianą. - Gdybym powiedziała rodzicom, że muszę iść do psychologa, to oni by mnie wyśmiali. Usłyszałabym, że wymyślam i co to są za problemy. Po prostu u nas w małej miejscowości się o tym nie mówiło.
- Musiałabym znaleźć terapeutę, jeździć do niego co najmniej kilkanaście kilometrów, do tego potrzebna była zgoda rodziców, no i opłaty za terapię. To nas zdecydowanie wykluczało - dodaje ze smutkiem.
"Przeprosiny"
Z ust hejterów nigdy nie usłyszała słowa "przepraszam". Od tych, którzy stali z boku, dając milczące przyzwolenie na przemoc, dostała kilka wiadomości: "Mamy nadzieję, że nie czujesz urazy za to, co działo się w podstawówce. Przecież to nie było nic wielkiego. Nie chcieliśmy źle".
Karolina konsekwencje tego "niczego wielkiego" ponosi do dziś. - Jeśli ktoś mi powie, nawet w żartach, że coś zrobiłam źle, to znowu powraca myśl, że jestem niewystarczająca.
- Bardzo mocno selekcjonuję znajomych. Sprawdzam, czy na pewno nie mają złych intencji, bo boję się obudzić w tym koszmarze i głupiej "zabawie" w ścianę.
Co czuje dziś? - Bezradność, smutek, lęk, rozczarowanie i nutkę nienawiści do osób, które to robiły. Mam też ogromne poczucie, że zawiedli mnie dorośli. Ale również żal do siebie, że nie byłam na tyle odważna, by powiedzieć to głośno.
* Imię bohaterki zostało zmienione na jej prośbę
Iwona Wcisło, dziennikarka Wirtualnej Polski