Patomorfolożka: Jelito czy łożysko mogą być nie tylko interesujące, ale też piękne
– Wyrostek robaczkowy zwykle ma długość 8-10 cm, część z nas jednak może nie mieć go wcale, część ma dużo dłuższy – opisuje się nawet wyrostki prawie 30-centymetrowe. Potrafimy bardzo się od siebie różnić – tłumaczy Paulina Łopatniuk, lekarka, patomorfolożka, popularyzatorka nauki.
16.11.2024 | aktual.: 16.11.2024 09:20
Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Można mieć "ładne" lub "brzydkie" narządy wewnętrzne?
Paulina Łopatniuk, patomorfolożka, autorka książki "Dama z grasiczką. Zwykłe i niezwykłe historie medyczne oczami patolożki": Mój przyjaciel został przez swojego urologa obdarzony dość zaskakującym komplementem – ma podobno wyjątkowo urodziwy pęcherz moczowy. Zwykle w takich uwagach chodzi o to, że narządy są zdrowe i podręcznikowe w swoim wyglądzie – modelowe, że tak powiem. Chociaż skoro zachwycają nas nasze ciała od zewnątrz, to czemu by nie pochylić się także nad naszym wnętrzem? Dlaczego nie spojrzeć na nie także pod kątem estetyki? To przecież też kształty, fantazyjnie niekiedy, kolory, faktury…
Ten zachwyt rozmaitymi strukturami anatomicznymi widać u dawnych mistrzów anatomii, ówczesnych badaczy i twórców wielkich kolekcji anatomicznych, chociażby u rozpoczynającego moją najnowszą książkę żyjącego na przełomie XVII i XVIII stulecia niderlandzkiego medyka, badacza i kolekcjonera, Frederika Ruyscha, którego preparaty zdrowych i chorych tkanek oraz narządów miały nie tylko edukować, ale też cieszyć oko – dla niego było zupełnie oczywiste, że jelito czy łożysko mogą być nie tylko interesujące, ale też piękne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wnętrze człowieka jest dobrze poznane czy wciąż skrywa tajemnice?
To się nie wyklucza – jest całkiem nieźle poznane i wiemy o nim naprawdę dużo, ale też wciąż dowiadujemy się coraz więcej. Po prostu większość naszych nowych odkryć to coraz drobniejsze detale – z poziomu wielkiej anatomii nauka zeszła do etapu poznawania mniejszych cegiełek. Teraz częściej badamy szczegóły funkcjonowania poszczególnych komórek, których nierzadko do niedawna nie sposób było nawet od siebie odróżnić, bo brakowało nam do tego narzędzi. Śledzimy interakcje pomiędzy nimi, poznajemy tajemnice tego, co wewnątrz nich. Samych sposobów jak różne komórki mogą umierać, zarówno w stanie zdrowia, jak i choroby, wyróżniamy obecnie kilkanaście i wciąż opisujemy nowe.
Nowotwory złośliwe i niezłośliwe też są już dobrze poznane?
Znów – z jednej strony wiemy bardzo dużo, z drugiej nieustannie dowiadujemy się czegoś nowego, choć to "nowe" nie zawsze jest na tyle spektakularne, by ściągnąć uwagę mediów. Coraz częściej nowe odmiany nowotworów definiujemy już nie tylko przez to, z jakiej tkanki się wywodzą, ale poprzez konkretne defekty molekularne czy mutacje leżące u ich podłoża. Nieustannie uczymy się nowych rzeczy o tym, jak poszczególne nowotwory, które są przecież bardzo różnymi chorobami, funkcjonują. Każde kolejne odkrycie rodzi nowe pytania. Badamy, jak i dlaczego złośliwe nowotwory rzutują, dlaczego komórki niektórych z nich tak chętnie atakują kości, w jaki sposób wgryzają się do naczyń krwionośnych itd. Medycyna nieustannie gna do przodu.
Tytuł pani książki nawiązuje do grasicy. To dość tajemniczy gruczoł. Czego o nim nie wiemy, a powinniśmy?
Wydaje mi się, że w ogóle o grasicy wiemy niewiele – większość z nas jedynie o niej słyszała, niektórzy kojarzą, że zanika z wiekiem, ktoś może kojarzy grasicę kulinarnie jako jeden – niezbyt często obecnie spożywany – z podrobów, ale nie jest to narząd powszechnie kojarzony. Grasica to ważna część układu odpornościowego, narząd, w którym dojrzewa część naszych białych krwinek, a który z wiekiem właśnie zanika – większość dorosłych ma w miejscu grasicy już głównie tkankę tłuszczową, tzw. zamostkowe ciało tłuszczowe upstrzone drobnymi tylko wysepkami zanikowych, często widocznych jedynie pod mikroskopem grasiczych resztek.
No i dobrze wiedzieć, że tych ewentualnych zanikowych pozostałości nie należy lekceważyć, bo po pierwsze, mogą się w nich rozwinąć nowotwory, a po drugie, uważa się je za kluczowe dla rozwoju miastenii, choroby autoimmunizacyjnej przebiegającej z szybkim męczeniem się i osłabieniem mięśni szkieletowych. A jednocześnie, że może nie warto tak całkiem spisywać ich na straty, bo niektóre badania sugerują, że choć zanikowe, nawet i te smętne pozostałości grasicy mogą mieć korzystny wpływ na nasze zdrowie.
Jak to możliwe, że z wiekiem grasica zanika?
Zanika czy przynajmniej zmniejsza się znacząco u większości zwierząt, u których występuje – szczególnym wyjątkiem są golce piaskowe, niezwykłe zwierzątka, które jeszcze do niedawna uważane były za zupełnie odporne na choroby nowotworowe (dopiero ostatnio udało się zaobserwować u nich jakiekolwiek nowotwory złośliwe) i których układ odpornościowy wydaje się nie wykazywać w przeciągu życia wielu zmian kojarzonych u innych gatunków ze starzeniem – być może to po części sprawka tej niezanikającej grasicy właśnie?
A dlaczego grasica zanika? Trudno powiedzieć, to skomplikowany i wciąż badany proces. Po części trzeba pamiętać, że nie tylko grasica powoli zanika, z wiekiem spada też aktywność naszego szpiku kostnego. Inną kwestią jest wpływ rozmaitych czynników, na które grasica jest podczas kolejnych lat życia narażona, zarówno fizjologicznych, jak i patologicznych – na jej stan wpływają chociażby infekcje, a rolę odgrywa zapewne też wiele czynników, których jeszcze nie znamy. Procesy ludzkiego starzenia się, którego zanikanie grasicy jest jednym z przejawów, są bardzo ważnym i często niedocenianym polem badań naukowych.
To prawda, że kobiety mają dłuższe od mężczyzn jelito cienkie?
Nie do końca. Rzeczywiście w zeszłym roku niektóre portale emocjonowały się niewielkim badaniem sugerującym coś takiego, zawsze jednak, gdy czytamy sensacyjne doniesienia medyczne, warto zachować ostrożność. Prawda w tym przypadku jest jednocześnie dużo bardziej i dużo mniej ciekawa.
Dużo mniej, bo mowa o bardzo małym badaniu, zaledwie na kilkudziesięciu przypadkach. Podobnych badań prowadzono wiele, niejednokrotnie na dużo większych grupach, a ich wyniki są różne – w niektórych kobiece jelita okazują się nieco dłuższe, w innych odwrotnie. Możemy śmiało przyjąć, że obecny stan wiedzy nie pozwala wysunąć jednoznacznych wniosków w tej kwestii.
A dużo bardziej ciekawa, bo – o czym często nie pamiętamy, karmiąc się prostymi podręcznikowymi danymi – różnice pomiędzy poszczególnymi osobami, niezależnie nawet od ich płci, bywają olbrzymie: możecie mieć jelito o połowę, a w wyjątkowych przypadkach nawet dwukrotnie dłuższe od swojego sąsiada czy sąsiadki. I to dotyczy nie tylko jelita cienkiego – wyrostek robaczkowy zwykle ma długość 8-10 cm, część z nas jednak może nie mieć go wcale, część ma dużo dłuższy – opisuje się nawet wyrostki prawie 30-centymetrowe!
Większość z nas ma jedną śledzionę, ale nawet 1/3 ludzi ma ich więcej, czasem dwie, czasem kilka, czasem bardzo wiele – większość będzie maleńka i nieistotna klinicznie, ale niekiedy dodatkowe śledziony są spore i potrafią po utracie głównego narządu przejąć choć po części jego funkcję.
Są też wśród nas osoby z dodatkowymi płatami (częściej maleńkimi płacikami) wątroby, są osoby o dodatkowych nerkach. Miewamy najróżniejsze liczby małych dodatkowych, towarzyszących ścięgnom czy więzadłom kości nazywanych trzeszczkami – ktoś może mieć ich 10, ktoś inny – ponad 40. Potrafimy bardzo się od siebie różnić i nie wszystkie z tych różnic można przypisać chorobom czy zaburzeniom. Część to zwykła tzw. zmienność osobnicza.
Pomówmy o pani. Czym zajmuje się patolożka?
Zawodowo głównie siedzi przy mikroskopie i ogląda kolejne preparaty, sprawdzając, co kryje się we wnętrzu wyciętych w szpitalach i przychodniach zmian skórnych, wyrostków robaczkowych, guzów jelit, nerek, jajników itp. A po obejrzeniu i przeanalizowaniu spisuje rozpoznania, cyzeluje pieczołowicie raporty, rozwiewa wątpliwości kluczowe niekiedy dla dalszego leczenia. Czy dana zmiana jest nowotworowa, czy może to proces zapalny, zaburzenie rozwojowe, efekt zaburzeń hormonalnych? Czy dany nowotwór jest złośliwy? Czy został wycięty doszczętnie, czy może jakieś jego pozostałości wciąż tkwią w loży po wyciętym guzie? Czy jego komórki naciekają naczynia lub nerwy? Jak głęboko wgryzły się już w ścianę danego narządu? Pytań, na które szukamy odpowiedzi, jest multum, a nasze obserwacje realnie wpływają na dobór późniejszego leczenia.
Poza samą pracą przy mikroskopie część za nas wykonuje biopsje cienkoigłowe, przeprowadza sekcje zwłok (jakkolwiek nie te sądowe, my skupiamy się na tzw. naturalnych przyczynach śmierci), opracowuje preparaty operacyjne do dalszej obróbki laboratoryjnej – w końcu, zanim jelito z guzem wyląduje w plasterkach pod mikroskopem, ktoś musi je obejrzeć, opisać, pobrać odpowiednie wycinki.
A poza pracą? Czyta książki, jeździ na rowerze, wędruje po lasach, przytula swoje koty, gotuje, spotyka się ze znajomymi. Prowadzi zupełnie zwyczajne życie.
Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Ewa Podsiadły-Natorska