Pielęgniarka z 27‑letnim stażem pisze do Radziwiłła. "Niech mój wstyd idzie w świat"
Pielęgniarka Monika Drobińska od blisko 30 lat pracuje w anestezjologii, intensywnej terapii i pogotowiu. Zamieściła na Facebooku emocjonalny list otwarty do ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, dotyczący proponowanej obniżki wyceny świadczeń medycznych - również w dziedzinie neonatologii. Obniżki wycen miałyby sięgać nawet 60 proc. "To jest nieludzkie Panie Ministrze. Życie to nie tylko pieniądze, życie to wartość sama w sobie" - pisze Drobińska. Jej list udostępniono już ponad 7 tysięcy razy.
08.03.2017 | aktual.: 08.03.2017 20:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Propozycje cięć przygotowała Agencja Oceny Technologii Medycznych na zlecenie resortu zdrowia i 27 stycznia opublikowała je na swojej stronie internetowej.
60 proc. mniej na intensywną terapię noworodków, 30 proc. mniej na ciężka patologię noworodków i 50 proc. mniej na chirurgię niemowląt to są propozycje przygotowane przez ministerialną agencję, która tłumaczy, że to wstępna propozycja, która może zostać zmieniona. Gdyby cięcia weszły w życie - zdaniem wielu ekspertów - miałoby to fatalne skutki dla szpitali.
"Dobry wieczór. Mój dzisiejszy post jest właściwie listem otwartym.
Do wszystkich.
Do każdego Polaka.
Jest również głosem niezgody, nawet nie krzykiem rozpaczy, ale jest słowem, za którym kryje się zwyczajny ludzki wstyd.
Głośno - media nie tylko internetowe - mówią o nowej stawce procedury neonatologicznej - z 11000 obniżonej do 6000.
Jestem pielęgniarką od 27 lat. Całe swoje zawodowe życie pracuję w anestezjologii intensywnej terapii i pogotowiu.
Całe 27 lat oszczędzam, na wszystkim.
Od zwykłych rękawiczek, poprzez środki opatrunkowe, środki jednorazowego użycia. Zanim użyję drogiego sprzętu, zastanowię się dwa razy, zanim cokolwiek wyrzucę, trzy.
Wszystko, co robię w realizowaniu procedur anestezjologicznych, robię dla pacjenta i tak, żeby dla pacjenta było jak najlepiej.
Pamiętam czasy na intensywnej terapii, kiedy ludzie pomimo starań i aktualnej wtedy wiedzy, z obrażeniami wielu narządów, nie przeżywali doby.
Pamiętam jeszcze mycie rękawiczek w chloraminie, suszenie, składanie gazików z balotów gazy, sterylizację rurek intubacyjnych, masek krtaniowych i rur do respiratorów oraz aparatów do znieczulenia.
Pamiętam również hemofiltrację na zwykłej pompie rolkowej i zacisku od kroplówki.
Ale byłam świadkiem rozwoju medycyny, choćby transplantacji, nie jest mi obca radość z pierwszych kropli moczu przeszczepionej nerki.
To przeżycie ogromne.
Widziałam ból i traumę rodzin dawców i ich heroizm, kiedy w swojej rozpaczy mówili, że żyć będzie mógł ktoś inny.
Kiedy oglądam się za siebie widzę postęp, ale mam również świadomość, że wielu z nieżyjących pacjentów dziś miałoby szansę.
Medycyna rozwija się bardzo szybko, ale zawsze będą ludzie, dla których SZYBKO znaczyć będzie zbyt WOLNO.
Od zawsze w mojej pracy słyszę słowo koszty, koniec miesiąca, skończyły nam się pieniądze.
Widzę sztukę kombinowania szefostwa - tu przesunę środki z opatrunków na leki, tu pożyczę z zaprzyjaźnionego oddziału jedno, tu zamienię z innym drugie.
Pielęgniarki, szczególnie te anestezjologiczne, wymieniają się z intensywna terapią. Jak u mnie kończy się data ważności sprzętu czy leków, to biorę telefon i sprawdzam, kto może go zużyć natychmiast, oszczędzam, nie wyrzucam.
Dlatego tak bardzo zabolało mnie osobiście obniżenie, powiem wprost, pieniędzy na dobę dla najmniejszego rodzącego się Polaka. Bo rodzić mamy wszystkie, prawda? Dzieci uszkodzone pewnie niedługo również. Przy całej otoczce, mówieniu o ochronie życia poczętego, przy wykorzystywaniu ustawy antyaborcyjnej dla partyjnych celów, zabiera się, w majestacie prawa, szansę na zdrowie najsłabszym. Próbuje się wprowadzić selekcję naturalną, w katolickim (jak bardzo pokazał czarny piątek) kraju, w kraju, w którym z wiary zrobiono sobie zwykłe hasło wyborcze
Wiemy wszyscy, że intensywna terapia, ta dla dorosłych i dla dzieci, nigdy nie przynosiła i nie będzie przynosiła dochodu, ratowanie życia jest bezcenne i tak do tej pory, każdy rząd na to patrzył. Żaden minister, żaden rząd nie podniósł ręki na najsłabszych.
Te 6000 tysięcy nie pokrywa doby, jedenaście też było zbyt mało. Proszę zobaczyć, jakie kwoty zbiera się na zabiegi poza granicami Polski.
Ktoś może powiedzieć, że 6000 to bardzo dużo i skoro sobie radziliśmy, to damy sobie radę i teraz.
Tak, pieniądze skończą się w trakcie operacji, chichot losu, będzie nas stać na trzymanie przy życiu, ale nie leczenie.
Za mało żeby żyć, za dużo, żeby umrzeć - tak mówi moja babcia patrząc na to wszystko z góry.
Społeczeństwo, które zgadza się na oszczędzanie, okradanie z praw (z prawa do leczenia) najmłodszych i bezbronnych, jest społeczeństwem pierwotnym - jaskinia i maczuga, selekcja naturalna.
Ja się nie zgadzam.
Tylko ktoś pozbawiony uczuć, mógł wpaść na taki pomysł.
I tu jest ten wstyd, o którym wspomniałam na początku mojego postu - po prostu mi wstyd Panie Ministrze.
Bardzo proszę, a robię niezwykle rzadko, o udostępnienia mojego postu.
Niech MÓJ WSTYD idzie w świat.
Dobranoc".
List Drobińskiej został udostępniony już ponad 7 tysięcy razy. - Droga koleżanko, wszyscy wstydzić się powinniśmy za takiego ministra. Zmiany, które chcą wprowadzić, to jest eutanazja za życia. Bardzo chętnie udostępniam i dziękuję - pisze Elżbieta, jedna z internautek, które żywo komentują wpis pielęgniarki.
- Wiele z nas nie zgadza się na takie zmiany. My od lat widzimy ludzkie cierpienie i nieszczęście, oszczędzamy bardziej niż władza na nas, ale limuzyny kosztują, ciągle rosnące potrzeby władzy, jej wynagrodzenie i dietki, a najlepiej zaoszczędzą na najsłabszych. Zamiast płacić za ratowanie życia, dadzą raz cztery tysiące trumienkowego i będą mieli problem z głowy - pisze rozgoryczona Edyta.
Internauci gratulują Drobińskiej odwagi. - Brawo i szacun za te słowa prawdy. Mnie jest wstyd za wiele rzeczy w tym kraju. Ale to to jest poprostu hańba. Mamić prosty lud 4 tysiącami, a potem patrzeć, jak te dzieciaczki umieraja. Żeby wprowadzać TAKIE przepisy, to trzeba nie mieć serca i honoru - podsumowuje Mariola.