Pierwsza dama? O nie, ja się na to, proszę męża, łatwo nie zgodzę
Lekka i łatwa to praca nie jest. Choć wiele pań traktuje bycie pierwszą damą jako przygodę życia, dla wielu to prawdziwa udręka. Wszystkim do tej pory wydawało się, że Agata Duda, choć milcząca, nie ma problemu z pełnieniem takiej ważnej, reprezentacyjnej roli. Plotki o tym, że nie chce być pierwszą damą, krążą od Pałacu Prezydenckiego, po Krupówki, zahaczając o Bałtyk. A my sprawdzamy, która jeszcze dama nie chciała być tą pierwszą.
Zobacz też: Pierwsza dama tylko do 2020 roku
Mówili: paprotka
Nie udziela wywiadów, ale często pojawia się na różnych wydarzeniach. Wspiera Amazonki i koła gospodyń wiejskich. Promuje czytelnictwo i badania wykrywające raka piersi. Działa w cieniu męża. Teraz z Pałacu Prezydenckiego płyną plotki, że być może będzie chciała zrezygnować z pełnionej funkcji, o czym pisaliśmy nie tak dawno temu. Okazuje się, że bycie pierwszą damą nie dla wszystkich jest spełnieniem marzeń. Jeden z polityków PiS opowiadał z resztą w kuluarach, że Agacie Dudzie od początku nie podobało się zaangażowanie męża w politykę. Chciała być żoną prawnika, nie prezydenta. W Krakowie krążą plotki o tym, co działo się po powrotach męża z partyjnych spotkań. Zastawał przed drzwiami kosz na śmieci – sygnał od żony, że nie aprobuje jego działań.
Debata na działce
Jeśli w tych plotkach jest coś z prawdy, Agata Duda nie byłaby jedyną pierwszą damą, która nie widziała się w takiej roli. Podobnie pisano kilka lat temu o Annie Komorowskiej. Była zawsze u boku Bronisława Komorowskiego i jednocześnie w jego cieniu. Pisano, że mąż długo namawiał ją na to, by rozpocząć kandydaturę na urząd prezydenta. Przekonywał żonę na działce przez cały weekend. Swoje do kampanii prezydenckiej dołożyła dopiero pod koniec, gdy zaczęła spotykać się z wyborcami. Jednak konsekwentnie uciekała od odpowiedzi, jaką chce być pierwszą damą. - Każdy powinien dostosować model sprawowania funkcji pierwszej damy do własnego charakteru. Na pewno wiele rzeczy mi się podobało w sposobie, jaki wypełniała tę rolę i pani Jolanta Kwaśniewska, i pani Maria Kaczyńska – mówiła jedynie. Ale jednego była pewna: - Jestem Anna Komorowska i mam nadzieję sobą pozostać - podkreślała.
Melania, która marzyła o luksusie
Wyobraź sobie, że masz idealne, poukładane życie. Dobre mieszkanie, nie brakuje ci pieniędzy, a problemy trafiają się, jak wszystkim, tylko że nie wagi państwowej. I w którymś momencie wchodzi twój mąż (niekoniecznie cały na biało) i oznajmia, że kandyduje na prezydenta. Melanii, zdaniem wielu dziennikarzy z USA, spodobała się ta wizja. Przynajmniej na początku. Potem doszły obowiązki, bywanie, wygłaszanie przemówień, wspieranie, machanie, pilnowanie długości sukienki i tak dalej. – To nie było jej marzenie, tylko Donalda – mówi w rozmowie z "US Weekly" Phillip Bloch, stylista i przyjaciel rodziny. – To naprawdę ciężka praca. Melania z trudem przyjmuje swoją nową rolę i obowiązki, jakie się z tym łączą – dodaje. W podobnym tonie pisała ostatnio Evgenia Pertez z "Vanity Fair", która w swoim reportażu twierdziła, że Melania liczy na to, że mąż odejdzie z polityki.
Byleby rzucił palenie
Co ciekawe, Pertez przytacza słowa jednego z przyjaciół Trumpów, który wprost mówi: "Najlepiej byłoby, gdyby to Michelle Obama uratowała Melanię, a nawet namówiła ją do odejścia od męża". A skoro o Obamie mowa. Jej też nie przyszło z łatwością bycie pierwszą damą. Wielokrotnie podkreślała jednak w żartach, że zrobiła to pod jednym warunkiem - że ten rzuci palenie. I rzucił. Szybko przerażenie nawałem obowiązków zastąpiła świadomość, że jako pierwsza czarnoskóra kobieta pełniąca tę funkcję, może zrobić mnóstwo dobrego dla Amerykanek. I została ich ulubienicą. A do tego, jak sprawowała swój urząd, niewiele osób ma zastrzeżenia.
Nie jestem żadną damą!
Brigitte Macron dwa miesiące temu udzieliła pierwszego wywiadu od czasu zaprzysiężenia jej męża Emmanuela Macrona na prezydenta Francji. Rozmowa ukazała się wówczas na łamach francuskiego wydania "Elle". Dziennikarka zapytała, co myśli o sformułowaniu "pierwsza dama". - Kiedy je słyszę w odniesieniu do siebie, zawsze mam ochotę się rozejrzeć: o kim oni mówią? Nie czuję się ani pierwszą, ani ostatnią, ani damą. Jestem Brigitte Macron! – wyjaśnia. Na pytanie, jak zniosła zmianę codziennego trybu życia po przeprowadzce do Pałacu Elizejskiego, odpowiedziała, że była lekko zdezorientowana tym, co się działo jeszcze zanim jej mąż stał się prezydentem Francji. - Czułam się oszołomiona w sztabie generalnym kampanii, kiedy siedząc na kanapie, zobaczyłam twarz Emmanuela w telewizji. Nagle mnie olśniło i poczułam… niepokój – zaczęła. Zadawała sobie wtedy pytanie o to, czy poradzi sobie w roli pierwszej damy. - Jeżeli chodzi o niego, nie miałam żadnych wątpliwości – dodała. Sama lekko spanikowała, bo choć zawsze odczuwa potrzebę mówienia, wtedy milczała. Rzadko "bywa", ale zrobiłaby wszystko, by być przy mężu. Pytanie tylko, czy za dwa lata podobnie jak Agata Duda nie stwierdzi, że ma już dość.