Piją do nieprzytomności. Taki obraz matki króluje dziś w komediach. A w prawdziwym życiu?
- Skarbie, nie chłepcz wody choinkowej! Ludziom nie wypada – mówi jedna z bohaterek wyciągając płaczącego syna spod świątecznego drzewka. – Boże, niech on przestanie ryczeć! – mówi już bardziej do siebie i Wszechmogącego. – Robimy świąteczną rewolucję. Dość idealnych prezentów, ozdób. Chrzanić perfekcję – krzyczy inna i wznosi toast tanim piwem. Historia trzech kobiet – przyjaciółek, matek – ma podbić wasze serca. Imprezują, rzucają sprośnymi żartami, piją do nieprzytomności. Typowa matka XXI wieku?
02.11.2017 | aktual.: 02.11.2017 17:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Od piątku w kinach goszczą "Złe mamuśki 2. Jak przetrwać święta". Druga odsłona komedii o kobietach, które czują jak ciąży na nich presja bycia perfekcyjnymi. W rolach głównych: Mila Kunis, Kristen Bell i Kathryn Hahn. Postanawiają urządzić rebelię – idealnych świąt nie będzie. Nie będzie wielogodzinnych zakupów, pakowania prezentów, pieczenia i strojenia mieszkania. Wszystko to, co uszczęśliwia domowników, ale niekoniecznie "panią domu". Tym razem kobiety wrzucają na luz. Nie chcą być perfekcyjne, chcą się bawić.
W morzu alkoholu. – Tak jak w pierwszym filmie z 2016 roku, wyluzowane mamy mają szokować imprezowym stylem życia. My, publiczność, mamy cieszyć się z oglądania trzech kobiet, które codzienne czynności – takie jak robienie zakupów w supermarkecie – zamieniają w bachanalia – zauważa Elissa Strauss, publicystka CNN i zaczyna dyskusję na temat tego, czy jeśli kobieta nie chce być perfekcyjna, to czy musi być pijana?
- Czas się nawalić w stylu złych mamusiek – zachęcają do obejrzenia filmu producenci filmu na Twitterze.
- Z charyzmą i komediowym talentem tych trzech aktorek sceny wydają się całkiem śmieszne. Ale czy na pewno? Nie do końca – zauważa Strauss. I ma w tym wiele racji.
Zobacz też: Polacy a alkohol [Waszym Zdaniem]
Wino dla mamusiek
W filmach i serialach nie brakuje dziś podobnych scen. Matka, która po całym dniu w pracy zrzuca z siebie niewygodne ciuchy, siada na kanapie z kieliszkiem wina. Są też te sceny, w których kobiety tuż przed założeniem rodziny decydują się na szalony wypad za miasto, by pić do nieprzytomności ("Ostra Noc", 2017), a po drodze popełnić kilka przestępstw. Są i takie, w których dorosłe, stateczne żony i matki ruszają po latach w miasto, by pić litrami whiskey, wypalić parę skrętów i fałszować przy karaoke ("Mamuśki mają wychodne", 2017).
Mamuśki z prawdziwego świata, nie tego z ekranu kina, też coraz częściej sięgają po alkohol. Popkultura czerpie z tego garściami. Czyżby trend na bycie nieperfekcyjną wymknął się spod kontroli? W sieci coraz więcej memów z kobietami, których największą ulgą w ciągu dnia jest lampka wina. Każdy kolejny artykuł o prosecco, które nie tuczy i nie upija, bije rekordy czytalności w sieci. Wymieniać można jeszcze długo. W Stanach działają prężnie na Facebooku grupy dla kobiet, które wymieniają się żartami na temat tego, jak często zdarza się im pić. Moms Who Need Wine śledzi już ponad 720 tys. użytkowników.
- Piję wino tylko na specjalne okazje. Jak na przykład w te dni, gdy robię pranie – głosi hasło z jednego obrazka.
Administratorka fanpage’a codziennie nagrywa krótki filmik, w którym pokazuje, jak testuje kolejne nowe wina. Producenci wykorzystują ten trend i prześcigają się w tworzeniu nowych produktów sprofilowanych dla dojrzałych kobiet. Jest już do kupienia specjalny kieliszek na "soczek mamusi", jest i "wino mamusiek", a nawet gry planszowe.
W kulturze, jak zauważa Elissa Strauss, mówimy coraz częściej o "wine moms" (mamach kochających wino). I są dwa powody, dla których tak się dzieje. Dla części kobiet wzmożone picie wina to jak "płynna cierpliwość", gdy ta naturalna wyczerpała się od nadmiaru obowiązków. Dla innych picie to sposób ucieczki przed stereotypem matki, która potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji. Kieliszek wina, upicie się (jak to pokazują bohaterki wyżej wymienionych filmów), to powiedzenie "nie" wydumanym obowiązkom. Ale czy przypadkiem sami nie napędzamy sobie kłopotów? Nie trywializujemy rosnącego problemu z alkoholem w roli głównej?
Pop-alkohol
Statystyka pokazuje zmianę obyczajowości dobitnie - młode Polki - te do 25 roku życia piją tyle, ile ich koledzy - średnio 9,25 litra czystego alkoholu rocznie. Ponad dwadzieścia półlitrowych butelek wódki albo 370 butelek piwa (dane CBOS). Według naukowców z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii w australijskim Sydney, kobiety piją coraz więcej alkoholu. Badania, w których przeanalizowano dane o spożyciu wśród pań i panów od 1891 do 2014 roku, dowodzą, że alkohol przestał być głównie męską domeną.
Zmieniło się podejście kobiet do alkoholu. Z badań przeprowadzonych przez naukowców z londyńskiej School of Economic, na które powołuje się portal "F5", wynika, że kobiety z wyższym wykształceniem znacznie częściej sięgają po alkohol niż ich gorzej wykształcone koleżanki. A ryzyko, że popadną w alkoholizm jest o 86 proc. wyższe niż u rówieśnic, które edukację zakończyły wcześniej.
– Alkohol staje się coraz częstszym elementem stylu życia. Po dobre wino czy whisky sięgają piękne, dobrze sytuowane kobiety, które stać na to, by nie pić byle czego. W pewnych sferach po prostu wypada tak usiąść i sączyć – mówi Ewa Wojdyłło. Dodaje, że ostatnio była w kilku kawiarniach mieszczących się przy warszawskim Nowym Świecie. – Zauważyłam, że w knajpkach przy kilku stolikach siedziały po dwie, trzy kobiety, a przed każda z nich był kieliszek wina czy szklaneczka z piwem. Kiedyś koleżanki umawiały się na plotki przy kawie, dziś raczej wybiera się alkohol – mówi Wojdyłło. – W przeszłości młode dziewczyny nie piły. Dopiero panie po 45. roku życia pozwalały sobie na cygaro i naleweczkę. Jeśli młoda dziewczyna nie stroniła od alkoholu, to musiała być to jakaś ladacznica. A dziś już nikomu nie przyszłoby do głowy, by tak myśleć – dodaje ekspertka.
Zdaniem Lidii Krotoszyńskiej, psychoterapeutki i terapeutki uzależnień, taki sposób radzenia sobie z codziennym stresem to coraz częściej "standard" wśród kobiet pracujących na wyższych stanowiskach oraz w biznesie, choć nie tylko. – Jesteśmy przeładowane obowiązkami. Mamy być dobrymi pracownikami, mamy się rozwijać, bywać, zadbać o niezależność finansową, mieć dobry seks i udany związek oraz zadbane dzieci. Nie mogąc sobie poradzić ze stresem, nie umiejąc się wyluzować, kobiety po pierwszą lampkę wina czy drinka sięgają zaraz po wejściu do domu, gdzieś między gotowaniem, praniem a odrabianiem z dziećmi lekcji. Pewnie, że można się odprężyć np. spacerując, ale na to trzeba czasu, którego kobietom brakuje. Szybkie wypicie alkoholu powoduje spadek napięcia i lepszy nastrój niemal błyskawicznie.
Kiedy mamuśka z winem powinna przestać nas śmieszyć? Gdy kolejnego dnia sięgnie po alkohol? Gdy córka znajdzie ją nieprzytomną? Pamiętam, jak jedna z koleżanek wspominała w żartach: - Córka powiedziała kiedyś w szkole nauczycielce, że mamusia cały czas pije i pije. Lubię wino, często widzi mnie z kieliszkiem. Ale przecież to nic złego.
Zobacz także
Z perfekcją nam nie do twarzy
I to nie od dziś.
W 1966 roku lekarze w Stanach Zjednoczonych przepisywali kobietom pigułki na bazie valium. Po co? W ten sposób mogły na chwilę oderwać się od codziennych problemów. O "małej żółtej pigułce" śpiewali nawet Rolling Stones w "Mother’s Little Helper". Zamieńmy teraz valium na wino i okazuje się, że po ponad 50 latach panie mają ten sam problem. Muszą znaleźć sposób, żeby się wyrwać.
Jak pokazują cieszące się coraz większą popularnością w sieci grupy takie jak "Chu..we panie domu", kobiety mają dość stereotypu perfekcyjnej matki i pani domu. Daleko im do tych dziewczyn z plakatów propagandowych, które uśmiechały się sztucznie, obejmując czule odkurzacz lub promujących wesoło regularne przygotowywanie obiadów dla całej rodziny.
Dziś łamią reguły, które sami sobie narzuciliśmy. Nie udają idealnych. Wystarczy przejrzeć kilka z wpisów Magdaleny Kostszyn, znanej większemu gronu jako "Chu..wa pani domu". Jej facebookowy profil zrzesza już ponad 600 tys. kobiet (i nie tylko), którym czasami opieka nad domowym ogniskiem po prostu nie wychodzi. Mnóstwo tam zdjęć nieudanych prób sprzątania, dekorowania czy pieczenia.
Nie ma nic złego w byciu nieperfekcyjnym, a nawet w piciu wina. Martwi jednak fakt, że to właśnie alkohol staje się często ostatnią deską ratunku przed przytłaczającą rzeczywistością. Może powinniśmy wznieść toast za tatusiów, którzy przejmą część obowiązków, za szefów, którzy będą pozwalali kobietom wyjść z pracy o normalnej porze? Za politykę prorodzinną i przekonanie, że matka to nie robot, a człowiek?