Piosenka, która opisuje smutną historię z życia Kory. Była molestowana przez księdza
"Można milczeć długo, można długo. Na dno pamięci upychać obrazy. Zastanawiać, kto był temu winny".
13.08.2018 | aktual.: 13.08.2018 11:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W ostatnim wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" siostra Kory opowiedziała o dramacie, który one, jako małe dziewczynki, przeszły w domu dziecka. Dlatego przypominamy głośny wywiad wokalistki, którego udzieliła tuż przed premierą piosenki, w której opowiedziała o tych strasznych wydarzeniach.
W 2010 roku w wywiadzie udzielonym dla "Wprost", Kora otworzyła się przed dziennikarzem. 4 dni później premierę miała niezwykła piosenka Kory. "Zabawa w chowanego" opowiadała o tragicznych dziecięcych wspomnieniach z molestowaniem seksualnym w tle. Sprawcą traumy był ksiądz.
"Można milczeć długo, można długo. Na dno pamięci upychać obrazy. Zastanawiać, kto był temu winny" - takimi słowami rozpoczyna się piosenka, która opisuje traumatyczną historię dzieciństwa Olgi Sipowicz. W wywiadzie tłumaczy, że przez lata nie była w stanie nikomu o tym, co ją spotkało, powiedzieć. Przyznała, że była wychowywana w poczuciu, że kobieta jest grzesznym narzędziem, że to ta Ewa, to jabłko, że wina była w niej. Mimo, że to przecież ona była ofiarą "starego obrzydliwego księdza". "Był starym śmierdzącym człowiekiem, który wpychał mi jęzor do ust i gmerał w majtkach" - mówiła w wywiadzie.
"Szliśmy powoli do domu cudnego, by jeść winogrona w sposób arcyśmiały. Z majteczek, z ust do ust i ust. Z rąk dziecinnych tak małych". Fragment ten nawiązuje do domu księdza, który był cały obrośnięty winoroślą. Kora wspominała: "Rodziła pyszne, słodkie winogrona. W moim dzieciństwie winogrona były czymś, co znałam z rysunków, tak jak dziecko mieszkające na Syberii zna krowę". Ale winogrona nie były jedyną słodyczą, jaką częstował ją ksiądz. Gdy w wywiadzie powracała do chwil, które mrożą krew w żyłach, opowiadała:
"W domu dziecka spędziłam pięć lat i tak naprawdę to właśnie tam dostałam pierwszą lekcję uległości wobec nienormalnych zachowań księży. [...] Gdy proboszcz skończył śniadanie, rozpoczynało się spotkanie z dziećmi. Pod sutanną miał spodnie, a w tych spodniach cukierki w głębokich kieszeniach. Nie dawał nam ich sam. Dziewczynki musiały podchodzić po kolei i grzebać w tych kieszeniach, by znaleźć cukierka. A przy okazji grzebały wiadomo gdzie. [...] Zakonnice o wszystkim wiedziały, wszystko działo się na ich oczach. Były strażniczkami tego cichego szaleństwa, tej sparaliżowanej zgrozy".
Ale ksiądz od cukierków i ksiądz od winogron to nie ci sami księża. To nie było jedno miejsce, w którym doświadczyła przemocy seksualnej.
"Ten od cukierków był w domu dziecka w Jordanowie, ten od winogron z mojej piosenki mieszkał w Krakowie, przy ulicy, gdzie znajdowało się nasze mieszkanie".
W piosence śpiewała także: "Wybierał jedną jak owcę ze stada. Gdzie byłeś Ty, który wszystko widzisz i który patrzysz, patrzysz na nas z dala?". Przyznała podczas rozmowy z dziennikarzem, że nie chodziło wówczas o Boga, a o kościół, bo ten nie chce zwalczyć w sobie zła.
"Dopóki Kościół nie zda sobie sprawy z tego, jaką robi krzywdę, i nie przyzna się do wyrządzonego zła, nic się nie zmieni" - mówiła.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl