Po co dzieciom morze?

Zbieranie muszelek czy taplanie się w wodzie – maluchy uwielbiają wakacje nad morzem. I mają rację, bo nadmorski klimat świetnie im służy.

Po co dzieciom morze?

11.08.2005 | aktual.: 30.05.2010 21:33

Ludzki organizm nie jest przystosowany do życia w cieplarnianych warunkach – gdy jest mu za wygodnie, błyskawicznie się rozleniwia i traci odporność. Pobyt nad morzem hartuje, bo na malca działa tam wiele różnych bodźców. Żeby jednak przyniósł spodziewany efekt, powinien trwać co najmniej 2–3 tygodnie. Weekendowy wypad jest oczywiście atrakcyjny, ale organizm potrzebuje czasu, by przystosować się do nowych warunków i zacząć czerpać z nich korzyści.
Wakacje spędzone na plaży stawiają na nogi dzieci, które mają kłopoty z drogami oddechowymi (powtarzające się katary, stany zapalne gardła, zapalenia oskrzeli), a także małych alergików. Słońce sprzyja maluchom cierpiącym na AZS (atopowe zapalenie skóry)
– wygląd skóry pod wpływem nadmorskiego klimatu na ogół znacznie się poprawia.

*Powietrze *Jest wilgotne i wyjątkowo czyste. Zawdzięczamy to bryzie – wiatrowi, który w ciągu dnia wieje od strony morza, a więc z miejsca, gdzie nie ma smrodzących kominów i samochodów, a także – co jest szczególnie ważne dla małych alergików – uczulających pyłków i kurzu. Porwane przez wiatr kropelki morskiej wody tworzą mgiełkę (areozol morski), zawierającą wiele cennych składników (przede wszystkim jod i cząsteczki soli, magnez i wapń). Wdychanie jej oczyszcza płuca, udrażnia nos, nawilża śluzówki i łagodzi stany zapalne.
Zdarza się, że u dzieci uczulonych na kurz i pleśnie objawy alergii zamiast ustępować, zaostrzają się. Nie ma to jednak nic wspólnego z nadmorskim powietrzem! Winowajców trzeba szukać zupełnie gdzie indziej. Pierwsze miejsce na liście podejrzanych zajmują roztocza, które mogą panoszyć się we „wczasowych” poduszkach z pierza i niedokładnie sprzątniętych pokojach. Kłopotów możesz łatwo uniknąć – wystarczy zabierać z domu własną poduszkę (ewentualnie także śpiwór), a po przyjeździe dokładnie wysprzątać pokój, w którym będzie spało dziecko. Mali alergicy powinni trzymać się z dala od domków kempingowych – w zawilgoconych, nieogrzewanych zimą drewnianych chatkach może się roić od zarodników pleśni.
* Woda *Kąpiel w morzu można śmiało porównać do wizyty w gabinecie u dobrego masażysty – cudownie odpręża, rozluźnia mięśnie, a jednocześnie dodaje sił. Fale uderzają o ciało, masując je centymetr po centymetrze, co doskonale wpływa na krążenie i układ nerwowy. Z kolei pływanie to sport idealny – angażuje do pracy wszystkie mięśnie. Dodatkowa korzyść: w wodzie ćwiczy się je odciążone, a więc bez ryzyka złamań, naderwania ścięgien. Bałtyk jest co prawda zimny (do 18–20°C), ale na ogół bardziej przeszkadza to dorosłym niż dzieciom. Maluchy – gdyby im na to pozwolić – mogłyby chlapać się godzinami. Zbyt długa kąpiel może jednak przynieść skutek odwrotny od oczekiwanego – malec przeziębi się, zamiast zahartować, i kilka dni spędzi z termometrem pod pachą.
Woda ma jeszcze jedną fantastyczną zaletę: zaostrza apetyt. Często się zdarza, że podczas pobytu nad morzem mamy niejadków przecierają ze zdumienia oczy: po chłodnej kąpieli malec jest w stanie zjeść konia z kopytami. Nic dziwnego
– pływając w zimnej wodzie, traci się mnóstwo kalorii. Warto wykorzystać apetyt malucha i przekonać go do potraw, które dotąd omijał z daleka, np. do ryb. Nie można pozwolić jednak, by dziecko przed obiadem opychało się goframi czy lodami.
* Słońce *Wszyscy działamy na bateryjki słoneczne: jego światło dodaje nam energii, sprawia, że chce się wstać z łóżka, pobudza wytwarzanie witaminy D. Na słońce trzeba jednak uważać. Dziecko (dorosły oczywiście też) nie może smażyć się na plaży jak frytka – ma bardzo delikatną skórę, a niestety skutki poparzeń mogą dawać o sobie znać nawet po wielu latach. Dlatego lepiej wybierać się na plażę rano i po południu. Maluch nie powinien także opalać się „na sucho” – trzeba go koniecznie dobrze wysmarować kremem z filtrem. Woda i piasek niszczą to zabezpieczenie, dlatego zabieg trzeba często powtarzać – nawet co godzinę, dwie.
* Wiatr *Wielu rodziców boi się dość silnego nadmorskiego wiatru. Zupełnie niepotrzebnie. Chociaż nad morzem wieje bardzo często, na ogół nie szkodzi to nawet chorowitym maluchom. Silne podmuchy działają podobnie jak fale – poprzez mikromasaż pobudzają skórę i wpływają na układ krążenia. Uszy pozwoli ochronić najzwyklejsza, odpowiednio zawiązana chusteczka.
* Piasek *Spacery po piasku doskonale masują stopy, a tym samym pobudzają zakończenia nerwowe, które się w nich znajdują. Pobyt nad morzem dobrze robi także dzieciom, które mają płaskostopie. Bieganie boso po plaży to wspaniałe ćwiczenie dla małych stópek. Maluch musi się napracować, żeby utrzymać równowagę. I dobrze, bo zmusza mięśnie stóp i nóżek do zdwojonego wysiłku. Dlatego plaża to świetne miejsce na naukę chodzenia, biegania czy akrobacji typu „gwiazda” albo mostek – upadek nie grozi raczej kontuzją.
Szum fal
Odpręża, koi nerwy, sprawia, że miarowo oddychamy. Nie bez powodu nagrywa się go na kasetach przeznaczonych do relaksacji. Dzięki temu maluchy wracają znad morza zdrowe, zahartowane i... jeszcze bardziej szczęśliwe.

Beata Turska
Konsultacja: mgr Sebastian Sikora, klimatolog, Zakład Meteorologii i Klimatologii,
Instytut Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego; dr n. med. Urszula Marciniak,
alergolog, specjalista chorób dzieci, Poradnia Alergologiczna „Proximum”, Wrocław

Komentarze (0)