Blisko ludzi"Po co się k… rzucasz? Był rozkaz". Jak reagować, gdy rodzic krzyczy na dziecko?

"Po co się k… rzucasz? Był rozkaz". Jak reagować, gdy rodzic krzyczy na dziecko?

"Po co się k… rzucasz? Był rozkaz, żeby wejść do samochodu!" - w taki sposób odezwała się matka do ok. 5-letniego dziecka. Świadkiem sytuacji był jeden z internautów, który opisał ją potem na Twitterze. Jak reagować, gdy słyszymy tego typu słowa, którymi rodzice "rzucają" w małe dzieci? Rozmawiamy z psycholożką dziecięcą - Joanną Żółkiewską.

Jak nie wychowywać dzieci na ludzi nieszczęśliwych, pełnych kompleksów i z niskim poczuciem własnej wartości.
Jak nie wychowywać dzieci na ludzi nieszczęśliwych, pełnych kompleksów i z niskim poczuciem własnej wartości.
Źródło zdjęć: © Getty Images
Aneta Malinowska

07.06.2021 19:50

Kilka dni temu dr Maciej Kawecki, dziekan Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie, był świadkiem niepokojącej sceny. Jak opisuje, matka około 5-letniego dziecka krzyczała do chłopca: "Po co się k…rzucasz? Był rozkaz, żeby wejść do samochodu". Kawecki napisał na Twitterze, że zastanawiał się co zrobić i jak w takiej sytuacji powinien zareagować. Ponieważ takie dylematy zdarzają się wielu z nas, poprosiliśmy psychologa o radę.

Aneta Malinowska, WP Kobieta: Czy powinniśmy reagować, gdy słyszymy, że rodzice w sposób agresywny, przemocowy, odzywają się do swoich dzieci?

Joanna Żółkiewska, psycholożka dziecięca: Najpierw należy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to jest przemoc, czy agresja wobec osoby słabszej? Jeśli tak - w stosunku do jakiejkolwiek osoby, nie tylko dzieci – powinniśmy zareagować. To jest obowiązkiem społecznym, reagować zawsze, gdy zagrożone jest czyjeś bezpieczeństwo i gdy wobec kogoś używana jest przemoc, a szczególnie wobec osób słabszych, mniejszych, bezbronnych i potrzebujących wsparcia. Uważam, że każdy z nas ma obowiązek reagowania na zachowania przemocowe, a to, o czym pani wspomniała, zdecydowanie jest rodzajem przemocy.

Proszę sobie wyobrazić, że ktoś w taki sposób odzywa się do pani, zgodziłaby się pani na to? Zapewne nie. Zatem dlaczego zgadzamy się, jeśli ktoś tak się odnosi do dziecka? Wychowywanie dziecka nie polega na obrażaniu i poniżaniu go, a ten komunikat taki właśnie był. Dziecko nie jest w wojsku i nie powinno słuchać rozkazów. Takimi metodami nie wychowujemy, a tresujemy dziecko.

Ważne wydaje mi się też, aby w nerwowych sytuacjach zapytać osobę krzyczącą, czy może ona potrzebuje jakiejś pomocy. Ważne jest, aby w takim krzyczącym rodzicu też zauważyć człowieka. Czasami mała, doraźna pomoc, np. w sklepie przy pakowaniu zakupów, rozładuje nerwową sytuację.

Jak zatem reagować, gdy uznamy, że powinniśmy stanąć w obronie dziecka?

To jest bardzo trudne pytanie. Bo jeśli ktoś krzyczy na dziecko, to najpewniej my też dostaniemy burę i niestety - musimy być na to gotowi. Natomiast myślę, że już sama taka reakcja i to, że ktoś to zauważył, może spowodować, że osoba krzycząca następnym razem zastanowi się i opanuje w swoich reakcjach względem własnego dziecka. Takiemu krzyczącemu rodzicowi będzie najpewniej wstyd, że ktoś mu zwrócił uwagę i nie będzie chciał już tego kolejny raz doświadczyć.

Oczywiście może się też zdarzyć, że ktoś zareaguje w naszym kierunku agresywnie. Wtedy pojawia się kolejne pytanie, czy pod opieką takiej osoby należy zostawić dziecko? Mnie się wydaje, że wtedy trzeba zadzwonić po odpowiednie służby, aby ochronić młodego człowieka przed ewentualnymi konsekwencjami cielesnymi, jakie z rąk tak niezrównoważonej i agresywnej osoby mogą go spotkać.

Jakie są skutki takiego traktowania czy wychowywania dzieci?

Tak się wychowuje osoby nieszczęśliwe, pełne kompleksów. Osoby, które za chwilę same będą używać przemocy, bo dla nich jedynym rozwiązaniem trudnej sytuacji będzie nie dialog ani konsensus, a argument siły. Za chwilę takie dziecko będzie względem rodziców i innych osób robić dokładnie to samo, co jego rodzice robili jemu. Nie będzie dyskutować, rozmawiać, tylko będzie mówić wulgarnie i będzie stosować przemoc.

Czy istnieje w takim razie recepta na to, jak wychowywać dzieci na ludzi szczęśliwych i świadomych poczucia własnej wartości?

Dziecko musi odkrywać świat i poznawać i dobre, i złe rzeczy. Dorosły jest od tego, żeby dziecku towarzyszyć i zabezpieczać je zarówno psychicznie, jak i fizycznie, żeby nie doznawało urazów. Jednak jeśli dziecko będzie zamknięte w tzw. bańce, to też niedobrze. Czasami trzeba sobie potłuc kolano, żeby się nauczyć chodzić. Rodzic jest od tego, aby mówić, ostrzegać, ale też dawać możliwość doświadczania w bezpiecznych, kontrolowanych warunkach.

Kolejną ważną rzeczą jest budowanie w dziecku poczucia własnej wartości poprzez to, że jest kochane i akceptowane nawet wtedy, gdy nie może sobie z czymś poradzić, gdy coś mu się nie udaje. Dziecko musi wiedzieć, że nie definiuje go wygląd czy sukcesy, tylko to, jakim jest człowiekiem.

Rodzice powinni budować w dziecku poczucie własnej wartości przez rozwój kompetencji miękkich. Dziecko powinno uczyć się, jak być dobrym człowiekiem, jak być przyjaznym, otwartym. Nawet jeśli zdarza się, że młody człowiek ponosi jakąś klęskę, to rodzice powinni traktować to jako wyzwanie i doświadczenie, a nie jako porażkę.

Dziecku, któremu coś nie wychodzi, należy powiedzieć: "W porządku, musisz nad tym popracować więcej, żeby następny razem było lepiej" albo podpowiedzieć, co może zrobić, żeby się lepiej czegoś nauczyć i osiągnąć lepsze rezultaty. Dorosły powinien zapytać, co dziecku przeszkadza np. w nauce i pomyśleć wspólnie, jak można temu zaradzić. Właśnie w taki sposób budujemy poczucie sprawczości i poczucie wartości w dziecku i świadomość, że jest wartościowym człowiekiem, niezależnie od tego, co się w jego życiu dzieje.

A wracając do sytuacji, od której zaczęłyśmy rozmowę, jak dorosły powinien reagować, gdy małe dziecko lub nastolatek jest oporny na prośby?

Najpierw powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego dziecko nie reaguje na prośby. Jeśli od maleńkości stawiamy granice, pokazujemy, co jest ważne i że w danym momencie musi posłuchać mamy lub taty, to w dużej mierze ograniczamy tym samym zachowania opozycyjne u dziecka. Trzeba też pamiętać, że dzieci często nas sprawdzają, jak bardzo jesteśmy konsekwentni i wiarygodni, i czy tych wytyczonych reguł sami przestrzegamy.

Rodzice często zapominają, że dziecko nie uczy się przez to, co mu się mówi, a co się pokazuje. Więc jeśli wprowadzamy jakieś reguły, a sami ich nie respektujemy, to ma się to nijak do wychowania młodego człowieka. Dziecku należy pokazać, że pewne rzeczy są ważne i że my też pewnych zasad przestrzegamy i robimy tak, jak mówimy.

Należy pamiętać o tym, co mówił Korczak, że dziecko jest takim samym człowiekiem jak dorosły, tylko nie ma doświadczenia. Dzieci tak jak dorośli mają swoje sprawy, swoje potrzeby, swoją wytrzymałość na stres, swoje umiejętności, kompetencje. Czasami naprawdę nie umieją założyć tych butów, o które jest awantura. Czasem im się nie chce, ale przecież nam też nie zawsze chce się wstawać do pracy, a wymagamy, żeby młody człowiek od razu stanął na baczność i był gotowy do wyjścia. On przecież też, tak jak wielu dorosłych, będzie chciał odroczyć to, co jest dla niego nieprzyjemne.

Takie podejście i zrozumienie dziecka zupełnie inaczej stawia nas w relacji do tego dziecka. Wtedy nie denerwujemy się, że jest złośliwe, tylko przyjmujemy, że jest mu trudno i musimy mu pomóc tę trudność opanować. Oczywiście czasami też jest tak, że trzeba powiedzieć "synu" albo "córko" – "kocham cię miłością nieskończoną, ale naprawdę nie możemy już dłużej dyskutować". I wtedy trzeba mu włożyć te buty, wziąć pod pachę i zanieść do przedszkola, do którego tak bardzo nie chce iść.

A opór u starszych dzieci?

Należy rozmawiać, zapewniać, że widzimy, że jest mu trudno, że jest np. zaspany, ale też trzeba mówić, że coś jest dla nas bardzo ważne i poprosić dziecko, aby pomogło. Do dzieci należy wysyłać proste i czytelne komunikaty. One bardzo często to rozumieją i dają sobie z tym świetnie radę.

Czasami różne stresujące sytuacje to nasza wina, nasz błąd – rodziców, bo robimy wszystko na ostatnią chwilę. Często, gdybyśmy się naszykowali tak, żebyśmy mieli w zapasie godzinę, to nie byłoby eskalacji konfliktów z dziećmi i wychodzilibyśmy z domu na spokojnie. A my, często będąc w niedoczasie, wprowadzamy nerwowość. Trzeba mieć świadomość, że dziecko nie umie organizować czasu i przestrzeni, ono uczy się tego od nas. I przede wszystkim trzeba pamiętać, że to nam się najczęściej spieszy, a nie dziecku, a swoim nerwowym zachowaniem swój problem przerzucamy na młodego człowieka.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (689)