Po co się kłócić, chodźmy się kochać
20.06.2011 11:13, aktual.: 20.06.2011 14:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W jaki sposób godzicie się po dzikiej awanturze? Pytamy internautki o najlepszy sposób na załagodzenie burzy z piorunami: ciche dni, a może fantastyczny seks?
Kochacie się, jest Wam ze sobą dobrze, oboje zaangażowaliście się w ten związek. W życiu każdej pary zdarzają się lepsze i gorsze chwile, prędzej czy później więc pojawi się problem, który Was poróżni. Oczywiście, wszystkie życzyłybyśmy sobie szczerej, spokojnej rozmowy, gotowości do wysłuchania naszych argumentów i jeszcze większej gotowości do kompromisu… a jak jest naprawdę? W jaki sposób godzicie się po dzikiej awanturze? Pytamy internautki o najlepszy sposób na załagodzenie burzy z piorunami: ciche dni, a może fantastyczny seks?
Psycholodzy są zdania, że dopóki partnerzy są skłonni do kłótni, istnieje szansa na znalezienie porozumienia. Mimo że zwykle emocje biorą górę i dyskusja zamienia się w wojnę na śmierć i życie, to, że chce Wam się jeszcze kłócić oznacza, że chcecie coś w Waszym związku zmienić. Jest to więc pocieszający fakt, szczególnie, że większość z nas kłótni z ukochanym nie lubi i unika jej jak ognia. Konflikt ma jednak swoje dobre strony. W natłoku codziennych spraw często przymykamy oko na pewne sprawy, drobne przykrości, problemy i niesnaski. Bagatelizujemy je i odsuwamy, tłumacząc sobie: „może jestem przewrażliwiona, przemęczona, nie będę robić scen”.
Z jednej strony jest to korzystne, bycie razem polega przecież na wzajemnych ustępstwach i akceptowaniu partnera z jego zaletami i wadami. Z drugiej jednak strony, pomijanie swoich potrzeb prędzej czy później zaprowadzi Cię do poczucia frustracji, a wtedy nie będzie już szansy na rozmowę, za to awantura murowana.
Kłótnia zwykle nie jest przyjemna, wiąże się z przeżywaniem smutku, złości i gniewu. Zarzuty usłyszane pod swoim adresem bolą i prowokują do odwetu. W głębi serca możemy obawiać się również finału sytuacji, tego, jak partner postąpi, zwyczajnie możemy bać się rozstania w kłótni, szczególnie na początku związku. Związków idealnych jednak nie ma i niestety przyjdzie taki czas, że cierpliwości zabraknie. To może być błahy powód. I zaczyna się… od słowa do słowa, padają zarzuty, epitety, atmosfera gęsta od emocji.
Czy istnieje najlepszy sposób na złagodzenie konfliktu? Jakiś sprawdzony przepis na zawieszenie broni? Płacz i trzaśnięcie drzwiami? A może ciche dni? A może dać już spokój i… wskoczyć do łóżka?
Potok łez…
- Nic na to nie poradzę” – mówi Olga, 27-letnia młoda mężatka. - Taka już jestem, od kiedy pamiętam, w stresujących sytuacjach łzy mi same zaczynały lecieć. I nieważne, czy była pała w szkole średniej, czy kłótnia z chłopakiem. Jak się wkurzę to płaczę. Nawet po latach, gdy dorosłam, pracuję, gdy się pokłócę z mężem to po prostu zalewam się łzami. Jest mi przez to głupio, bo wolałabym być twarda i odbijać piłeczkę, ale nie panuję nad tym. Na szczęście mój mąż wciąż się na to nabiera – śmieje się. - Wie, jaka jestem i rozczulają go te moje płacze. Sam się uspokaja i przytula mnie. A gdy wyciera te moje wielkie łzy to emocje już opadają, raczej śmiać nam się chce z tego, że głupia kłótnia, a my wyglądamy, jakby jakaś tragedia się stała. Ale ja nie lubię tego w sobie, zawsze sobie mówię, że tym razem się nie rozbeczę, ale mi nie wychodzi – opowiada Ola.
Są osoby, które na silne emocje reagują właśnie łzami. Płakały po maturze, podczas zaręczyn, podczas ślubu i przy narodzinach dziecka. I oczywiście po każdej kłótni. Nie wynika to absolutnie z chęci wzbudzenia w partnerze poczucia winy. Po prostu nad tym nie panują. Cóż, mężczyźni za potokiem łez nie przepadają, początkowo rzeczywiście mokre oczy wywołują reakcję, z czasem mogą jednak drażnić. Jeśli już jednak musisz płakać – trudno. Może uda się Tobie znaleźć sposób, który pozwoli wyładować emocje nieco inaczej? Spacer, pamiętnik, może prysznic? A póki co… pamiętaj o tuszu wodoodpornym.
Dziki seks…
- Oboje z moim facetem mamy wybuchowe charaktery, jak się kłócimy to na noże – opowiada 31-letnia Natalia, asystentka dyrektora. - Ja nie ustępuję, on nie ustępuje i walka trwa. Mówimy bez ogródek o co chodzi, czasem drugiemu się to nie podoba i wybuchamy. Jak się godzimy? Najczęściej przez seks, po prostu lądujemy w łóżku. Zwykle jestem na niego tak wkurzona, że żadna spokojna rozmowa nie wchodzi w grę – śmieje się. - A taki wściekły jest jeszcze bardziej seksowny. Po wszystkim emocje opadają, mówimy sobie, że dość tej kłótni i całus na zgodę. I tak mi pasuje, sama jestem trudną osobą i rozumiem że mój facet jest taki sam – nie lubimy przepraszać. Wolę okazać to winny sposób.
Seks po kłótni bez wątpienia smakuje niepowtarzalnie. Adrenalina, pchająca nas do zagorzałej walki równie mocno pcha nas w swoje ramiona. Z pewnością nie jeden raz wasza awantura znalazła finał w łóżku, co więcej, wasz seks był fantastyczny. Napięcie rozładowane, atmosfera się oczyszcza, pozostaje za to błoga rozkosz. Jest to niewątpliwie najprzyjemniejszy sposób na zakończenie kłótni, nie ma przecież nic lepszego niż pogodzenie się w swoich ramionach. I oczywiście ochota na dalszą kłótnię mija, po co psuć taki piękny nastrój?
Pamiętajcie jednak, że problem, który doprowadził do sporu sam się nie rozwiąże, można go oczywiście zbagatelizować, ale istnieje ryzyko, że prędzej czy później wróci. Seks nie jest również na dłuższą metę sposobem na pogodzenie się, są takie sytuacje, kiedy będziecie potrzebować po prostu swojego zrozumienia, aby czuć się kochanym i bezpiecznym. Nic nie zastąpi rozmowy między partnerami, szczerego podzielenia się swoimi argumentami i potrzebami. A do łóżka oczywiście wskakujcie, jak tylko dojdziecie do porozumienia – czyż jest lepszy sposób na wzajemnie okazanie sobie akceptacji i bliskości? Grobowa cisza…
Kasia, 32 – letnia mężatka, awantury z mężem rozwiązuje w zupełnie inny sposób. „Seks na zgodę? Nie ma mowy! – mówi Kasia. - Seks to okazywanie sobie czułości i miłości, nie da się tego zrobić, gdy jest się wściekłym. Dla mnie ważna jest atmosfera i nastrój, a nie tylko mechaniczny numerek. Mój sposób na zakończenie konfliktu nie jest pewnie książkowy, ale gdy mam już dosyć, po prostu kończę rozmowę. Czasem mój mąż nie wytrzymuje i wychodzi, dłubie sobie potem w garażu przez resztę dnia. Po prostu nie odzywamy się do siebie, czasem trwa to jeden dzień, a czasem kilka. A potem jakoś samo wszystko mija, ciężko jest przecież tak ze sobą nie gadać, szczególnie że mamy dwójkę dzieci.
Są pary, które właśnie w taki sposób kończą konflikt – po prostu odpuszczają. Najprostszym i skutecznym rozwiązaniem jest spacer, dla ochłonięcia. Takie rozwiązanie ma zalety i wady, z jednej strony przerywamy walkę, czekamy aż emocje opadną i mamy czas na przemyślenie sytuacji. Lepiej powiedzieć za mało niż za dużo, lepiej milczeć niż wykrzyczeć słowa, które ciężko będzie potem wybaczyć. Ważne jest jednak, aby powrócić do problemu i porozmawiać o nim jeszcze raz, już bez emocji. Bagatelizowanie i odsuwanie go od siebie nie spowoduje, że sam zniknie. Prędzej czy później znowu się pokłócicie, a problemy lubią się nawarstwiać.
Jest prawie niemożliwe, aby dwoje kochających się osób, wspólnie idących przez życie, zgadzało się w każdej kwestii. Mało prawdopodobne jest również, aby jedno wciąż ulegało drugiemu, a kompromisy rozwiązywały się same. Konflikty są wpisane w nasze życie i bez względu na to, jak bardzo nas męczą, bez nich związek byłby po prostu nudny. Bez kłótni nie byłoby godzenia się, bez słowa „przepraszam” nie wiedzielibyśmy, że partner szanuje nasze uczucia. Nie sposób w nieskończoność unikać konfliktów, można jednak pracować nad ich przebiegiem, formą wyrażania swoich emocji, panowaniem nad słowami i (co gorsza) czynami. A godzenie się jest najprzyjemniejszym etapem kłótni, pamiętaj o tym, gdy czujesz, że za chwilę wybuchniesz.
(dja/pho)
POLECAMY: