Pojechała za granicę, więc sama jest sobie winna. Internauci już wydali swój wyrok
- Wyjechała za granicę, szukała wrażeń, gdyby została w Polsce, nic by się nie stało – czytam w komentarzach pod historią Marty skazanej na dożywocie w Irlandii. Chcecie wiedzieć, jak was ocenią, gdy stanie się wam coś za granicą? Oto odpowiedź.
18.01.2018 | aktual.: 18.01.2018 17:34
Po historii Marty Herdy internauci pokazali, że kobieta, która wyjedzie z Polski i coś się stanie, sama prosiła się o dramat. W ostatnich dniach przedstawiliśmy historię dziewczyny, która wyjechała za pracą do Irlandii. Tam poznała Węgra. Ich związek skończył się tragicznie. Doszło do wypadku samochodowego, w którym zginął mężczyzna. Marta cudem przeżyła. Kilka lat później została skazana za morderstwo na dożywocie. W sprawie od początku mnożyły się kontrowersje. O wolność dla Marty walczą rodzina i przyjaciele. Próbują przekonać irlandzki sąd i prawników, by jeszcze raz spojrzeli na sprawę, zgromadzili więcej dowodów.
Historia podzieliła internautów, co potrafię zrozumieć. Nie wszyscy muszą zgadzać się z rodziną, która nigdy nie powiedziałaby o Marcie, że jest morderczynią. Są więc tacy, którzy zgadzają się z wyrokiem. Nie spodziewałam się tylko, że sprawa Marty zostanie przez tak wielu internautów sprowadzona do historii pod tytułem: "Jak Polka wyjedzie z kraju, to właściwie sama sobie winna". Oto dramat czeka za rogiem. Oto powód wszystkich nieszczęść, które spadają na rodaczki za granicą.
Nie spodziewałam się też, że te kilkadziesiąt osób, które podzieliły się swoim komentarzem, wykaże się aż takim brakiem empatii. Bo jak inaczej nazwać to, że zdaniem części osób "jak się wyjeżdża z Polski to trzeba pamiętać, że tylko Arabowie cenią młode dziewczyny a inni Polek nienawidzą". Mowa też o tym, że "wysoko ceniące się Polki uważają się za pożądane przez obcokrajowców", a "niejedna już się przejechała na romansach z cudzoziemcami". Dowiedzieć można się też, że "Polka to towar eksportowy i zabawka dla obcokrajowców", dla których "w podskokach rozkładają nogi".
Marta pracowała, poukładała sobie życie, spowodowała wypadek, a dziś jej bliscy czytają, że "szukała wrażeń", więc "sama jest sobie winna". Czy wyrok, który usłyszała, jest kontrowersyjny? Tak. Czy przystoi nam oceniać ją przez pryzmat tego, że wyjechała i związała się z obcokrajowcem? Nigdy. To wynika z podstaw wychowania.
Taką laurkę wystawiamy kobietom, które któregoś dnia postanowiły z jakiegoś powodu wyjechać z kraju. Pojechały gdzieś w nieznane, rzucając się na własną prośbę w brudne łapska obcokrajowców, którzy tylko czekali na to, by jakaś Polka pojawiła się na horyzoncie. Smutne to nasze przekonanie o Polkach za granicą.
Co najgorsze w tej sprawie to fakt, że wypadek/zbrodnię/śmierć wyjaśniamy tym, że "wyjechała z kraju". To ta sama dyskusja, która toczy się wokół gwałtu. Ubrała spódniczkę, więc sama się prosiła. Dekolt? Tylko czekać, aż ktoś ją zgwałci. Wyzywające ubrania receptą na całe zło tego świata. Dochodzi do tej listy leków na uzdrowienie ludzkości także zatrzymanie paszportów rodaków. Nie jedziesz, siedzisz w Polsce, możesz czuć się spokojna. Bardziej absurdalnego argumentu już nie znajdziecie. Wplątałaś się w niezdrową relację? Zostałaś skrzywdzona? Musiałaś odpowiedzieć za wypadek? Wszystko przez to, że sama pchałaś się za granicę.