Pokazuje Kraków turystom z Ameryki. Mówi, co jest dla nich największym zaskoczeniem

Tom Bonneau jest Amerykaninem, który zasłynął z głośnego eksperymentu - zostawił na krakowskim Rynku torbę i obserwował, co zrobią z nią przechodnie. - Chciałem pokazać, że Kraków jest naprawdę bezpiecznym miastem - tłumaczy.

Tom i Ania pokazują Kraków amerykańskim turystom
Tom i Ania pokazują Kraków amerykańskim turystom
Źródło zdjęć: © Adobe Stock, Archiwum prywatne
Katarzyna Pawlicka

18.07.2024 | aktual.: 18.07.2024 12:38

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Katarzyna Pawlicka, Wirtualna Polska: Amerykanie nie dziwią się, że zamieniłeś Los Angeles na Kraków?

Tom Bonneau: Często słyszę to pytanie (śmiech). Tymczasem powodów, żeby nie mieszkać w Ameryce, jest całkiem sporo, np. fatalna opieka zdrowotna, kosmiczne ceny nieruchomości, jeszcze wyższe niż w Polsce, totalnie polaryzująca ludzi polityka. Z kolei Kraków ma idealne proporcje: nie można narzekać na brak ludzi, ale nie jest zatłoczony, ma świetne restauracje, europejski klimat. Rozpieszczony ofertą kulturalną LA chciałbym może tylko, żeby było tu więcej koncertów, także tych kameralnych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Miłość do miasta wystarczyła, by turystyką zająć się na poważnie?

Od zawsze zajmowałem się marketingiem, ale moją pasją były podróże. W 2014 roku zrobiłem sobie przerwę w pracy i podróżowałem po Australii, Turcji, Japonii. Jedną z inspiracji na stworzenie własnego biznesu turystycznego w takiej formie, jak nasz koncept Goodtime Monty, było doświadczenie, jakie miałem w Tokio. Testowałem aplikację mobilną, w której mieszkańcy pomagali turystom odwiedzić lokalne restauracje (nieznane masom), a nawet uczestniczyć w meczu baseballowym. To, że polecenia były autentyczne, a wszystko organizowane przez telefon, było po prostu świetne.

Ważnym doświadczeniem była też wycieczka na Santorini. Bardzo nam się podobało, ale chcieliśmy poznać wyspę nie tylko od typowo turystycznej strony. ​W małej księgarni znaleźliśmy artystyczny przewodnik w formie mapy z unikatowymi miejscami na wyspie, m.in. galeriami czy winiarniami, lokalnymi restauracjami itd​. Zaczęliśmy podążać śladem tych wskazówek i to było rewelacyjne doświadczenie. W pandemii, gdy zastanawiałem się, co dalej, pomyślałem, że chciałbym zrobić coś podobnego w Krakowie.

Tom i Ania pomagają turystom odkrywać mniej znany Kraków
Tom i Ania pomagają turystom odkrywać mniej znany Kraków© Archiwum prywatne | pawel wodnicki

Czym zatem jest Goodtime Monty?

To autorski projekt, w który zaangażowaliśmy się w pełni z żoną - wcześniej prowadziła firmę z kosmetykami naturalnymi, ​​od czasu sprzedaży marki zajmuje się organizowaniem podróży na pełen etat. Naszym pierwszym produktem, jaki wprowadziliśmy, jest przewodnik w formie mapy, który dopracowany jest od strony graficznej (współpracujemy na stałe z graficzką i ilustratorką), produkcyjnej (mapa wyprodukowana jest na ekologicznym, wodoodpornym papierze z kamienia) i prezentuje najlepsze, sprawdzone przez nas restauracje, kawiarnie, bary, najciekawsze muzea czy propozycje wycieczek.

Oprócz tego oferujemy też pełną opiekę podczas podróży - odbiór z lotniska, rezerwację noclegów, zakup biletów, pomoc w wyborze atrakcji itp. Wykorzystujemy aplikację mobilną do planowania podróży, dzięki czemu nasz gość ma dosłownie wszystkie potrzebne mu informacje: potwierdzenia rezerwacji, bilety wstępu do muzeum, miejsca na kawę, obiad itp. w swoim telefonie.

Z waszej oferty korzystają przede wszystkim Amerykanie?

W tym momencie tak, chociaż oczywiście nie tylko. Taka kompleksowa pomoc podczas podróżowania jest istotna zwłaszcza dla zamożniejszych Amerykanów, którzy przywykli do tego, by delegować zadania i za nie płacić. Mają w swoich domach pomoc domową, nianię, ogrodnika i wsparcia oczekują także podczas podróży. Oprócz tego chcą zaoszczędzić czas np. na dojazdy komunikacją czy taksówkami i uniknąć rozczarowania, np. w postaci kiepskiego hamburgera czy zbyt tłustych pierogów.

Spodziewam się, że Kraków często bywa dla nich jedynie przystankiem podczas objazdówki po Europie.

Jednym z naszych podstawowych celów jest przekonanie turystów, że Kraków jest miastem, w którym warto spędzić co najmniej 5-7 dni, włączając w to wyjazdy do Auschwitz-Birkenau i Wieliczki, nie mówiąc o takich atrakcjach jak wspaniała przecież przejażdżka rowerowa do Tyńca wzdłuż Wisły. Polecam ją każdemu - zarówno turystom, jak i mieszkańcom.

Oferujemy też np. wycieczkę tematyczną dotyczącą II wojny światowej, która kończy się w jednym z najciekawszych muzeów w Krakowie poświęconym ofiarom nazimu i komunizmu, przy ulicy Pomorskiej. Wcześniej odwiedzały je 3-4 osoby dziennie! To świetny pretekst, by goście z Ameryki poznali skomplikowaną polską historię i dowiedzieli się, że te same cele najpierw były używane podczas okupacji niemieckiej, a następnie podczas sowieckiej. Podczas wycieczek na Kazimierz nie skupiamy się wyłącznie na czasach przedwojennych, ale pokazujemy, jak ewoluował.

Z kolei zwiedzając kopalnię w Wieliczce, organizujemy degustację polskich lokalnych win, a także wędlin i serów. Amerykanie je uwielbiają, choć nie przywykli do tak kameralnych warunków, które bardzo im się podobają.

Wielu z nich do Polski przyjeżdża po raz pierwszy. Muszę zapytać o stereotypy.

Stereotypy dotyczące Polski są silne nawet wśród ludzi, po których byśmy się tego nie spodziewali. Kiedy moja macocha wybierała się odwiedzić nas w Krakowie mniej więcej w 2018 roku, a ostatni raz w Europie była w latach 70., zapakowała do walizki własny papier toaletowy i zastanawiała się, czy sztućce w restauracjach na pewno nie będą przytwierdzone ​​do stołu łańcuchem, jak w barze mlecznym.

W Austrii w pięciogwiazdkowym hotelu spotkaliśmy z żoną amerykańsko-austriacką parę mieszkającą w Los Angeles i Wiedniu. Rozmawialiśmy o Krakowie i ta kobieta, która jest Żydówką, zupełnie serio zapytała, czy będzie tam bezpieczna. To było latem 2020 roku, więc w prasie pojawiało się wiele niepokojących artykułów dotyczących Polski, np. o strefach wolnych od LGBT, ale i tak jej pytanie mnie zaskoczyło.

Dlatego też przeprowadziłem eksperyment z torbą pozostawioną na środku krakowskiego rynku. Chciałem pokazać, że Kraków jest naprawdę bezpiecznym miastem. Teraz wielu turystów ze Stanów, oczywiście przez bliskość Ukrainy, obawia się wojny. Pytają, czy aby na pewno rynek nie zostanie zbombardowany. ​Odsyłam ich do oficjalnych rządowych komunikatów USA, gdzie Polska przez cały czas znajduje się na liście krajów bezpiecznych.​

Ostatni ze stereotypów, najbardziej prawdziwy, dotyczy generalnie ludzi z Europy Środkowej i Wschodniej. Amerykanie uważają, że brakuje im serdeczności i otwartości. Ja również tęsknię za serdecznymi pogawędkami z kasjerkami w sklepach, uśmiechami obcych ludzi na ulicy, które w Los Angeles są standardem. Dlatego kolejny społeczny eksperyment, który przeprowadzę, będzie polegał na mówieniu ludziom "dzień dobry" i uśmiechaniu się do nich. Obstawiam, że tym samym odpowie 1 na 10 osób.

Natomiast, jeśli w Polsce mam w ręku pączka, obwarzanka czy kawałek pizzy, niemal z automatu słyszę od obcych "smacznego". To cudowna kompulsja Polaków, którą uwielbiam. Ludzie od razu rozpogadzają się, gdy widzą jedzenie. W Ameryce nie mamy jej odpowiednika.

Amerykanie kochają polską kuchnię
Amerykanie kochają polską kuchnię© Archiwum prywatne | pawel wodnicki

Amerykanie doceniają polską kuchnię?

To dla nich największe zaskoczenie! Polska tajna broń (śmiech). Przed przyjazdem raczej nie spodziewają się dobrego jedzenia. Myślą, że będzie podobne do tego w Niemczech czy Austrii. Tymczasem goście, którzy przyjechali na nasze wesele, do dziś wspominają właśnie jedzenie, choć my z żoną byliśmy nim troszkę rozczarowani.

Co jeszcze zaskakuje w Krakowie przyjezdnych?

Pamiętam moment, kiedy idąc od Wawelu w stronę Kościoła Mariackiego, spotkałem grupę młodych mówiących po angielsku ludzi. Gdy wyszli zza rogu i ich oczom ukazał się rynek, po prostu się zachwycili. Było to widać na ich twarzach, usłyszałem jedno wielkie "wow". Mieszkając tutaj, po prostu jesteśmy rozpieszczeni i nie dostrzegamy na co dzień, w jak pięknym miejscu żyjemy.

A co zaskoczyło ciebie? Mam na myśli różnice kulturowe.

Na pewno polska kolacja. Moja żona chce być dobrą amerykańską żoną (śmiech), więc przygotowuje wieczorem "dinner", czyli posiłek na ciepło - absolutnie nie dlatego, że tego wymagam, po prostu się przyzwyczaiła. Ale w dni, kiedy nie chce się nam gotować, zadowalamy się polską kolacją, czyli kanapką, jakąś wędliną, pomidorem - to naprawdę chyba największa różnica kulturowa.

Zwyczaj, którego nie mogę zrozumieć, to z kolei świętowanie imienin. Zwłaszcza że moja żona ma na imię Ania. Hej, ile osób świętuje z nią tego samego dnia? Powiedzenie "miłych imienin" powinno chyba wystarczyć, ale w Polsce obowiązkowe są czekoladki, kwiaty, rodzinne spotkanie.

Z polskich zwyczajów, których nie ma w Stanach, lubię natomiast składanie życzeń, np. na święta, zwłaszcza gdy są przemyślane i spersonalizowane. Bardzo doceniam też Święto Zmarłych. Uważam, że to piękna tradycja.

Rozmawiała Katarzyna Pawlicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta
podróżekrakówturystyka
Komentarze (188)