Blisko ludziPokolenie na prochach. Pigułka zamiast uwagi rodziców

Pokolenie na prochach. Pigułka zamiast uwagi rodziców

Wychowanie dziecka to ciężka praca. Trzeba wstawać kilka razy w nocy, namawiać, by spróbowało nowych produktów czy zapewniać rozrywki, by nie spędzało całego dnia prze ekranem komputera lub telewizora. Takie podejście do dziecka wymaga od rodziców czasu, zaangażowania i kreatywności. O wiele łatwiej podać dziecku syropek, by „niejadek zjadł obiadek” czy przespał całą noc nawet wtedy, gdy wychodzą mu pierwsze zęby.

Pokolenie na prochach. Pigułka zamiast uwagi rodziców
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com

„Chcę o 22 iść spać jak normalny człowiek, a nie o 1 w nocy. Teraz widziałam reklamę jakiegoś syropu dla dzieci na sen, może to będzie dobre dla córki? Ma 8 miesięcy, a ja jestem wykończona tym ciągłym wstawaniem” – żali się na forum Kafeteria.pl zmęczona mama.
Okazuje się, że jest wiele matek, które z chęcią sięgają po apteczne wspomagacze, by zapewnić dzieciom i sobie nieprzerwany nocny wypoczynek.
„Dziś podałam 3 ml syropu. Jak nie pomoże – zwiększę dawkę. A jak to nie pomoże to chyba zdechnę z wykończenia.”
„Podaję dziecku syrop na uspokojenie, kiedy wiem, że jest podekscytowane jakimś wydarzeniem w przedszkolu czy wyjazdem na wakacje. Jest ziołowy, więc krzywdy dziecku nie wyrządza, a dziecko śpi spokojniej.”

Prawie trzy czwarte dzieci na lekach

Według GUS w 2013 r. (ostatnie dostępne dane) aż 73 procent dzieci do szóstego roku życia brało stale jakieś preparaty. Połowa z nich otrzymywała suplementy diety.
– Rodzice bardzo często o nie pytają. Interesują ich zwłaszcza te na uspokojenie, sen i apetyt. Odradzam ich stosowanie rodzicom, bo uważam, że zdrowemu dziecku nie ma co ich podawać – mówi dr Alicja Karney, pediatra z Instytutu Matki i Dziecka.
– Rynek suplementów diety jest w Polsce ogromny. Nie słyszałam, żeby ktoś na świecie tak eksperymentował na żywym organizmie jak robią to rodzice w Polsce. Ale podawanie środków na uspokojenie czy nasennych mnie przeraża. Bardzo często podczas rozmowy z rodzicami muszę googlać, by sprawdzić preparat o który mnie pytają rodzice, bo aż tak nie śledzę wszystkich nowości – mówi dr Beata Szymczyk-Hałas, pediatra i zakaźnik. – Nie rozumiem dlaczego rodzice to robią. Tak to już jest, że małe dzieci budzą się w nocy po kilka razy. Ale przecież z tego wyrastają.

Wybór „usypiaczy” i „uspokajaczy” w naszych aptekach jest szeroki. Najpopularniejsze to preparaty ziołowe takie jak herbatki czy specjalne ziołowe syropki zawierające dodatkowo sporą dawkę cukru. „Sama nie podałabym dziecku leków nasennych, dlatego wybrałam coś naturalnego bez szkody dla dziecka. Pijemy ziołowe syropki” - chwali się inna mama.

Ale są też takie, które nie gardzą także preparatami na receptę. „Podaję hydroksyzynę. Lekarka mi przepisuje. Dziecko ma roczek.” „Dajemy syrop uspokajający. Pediatra mówi, że nie uzależnia. Dodatkowo dziecko pije zioła. Śpi jak zabita.” „Udało nam się zdobyć specjalny lek w czopkach.”
– To często są poważne leki na receptę, które działają na ośrodkowy układ nerwowy i mogą bardzo niekorzystnie odbić się na zdrowiu dzieci. Znane są przypadki bezdechu po tych preparatach – tłumaczy Szymczyk-Hałas.

Ale suplementy na bazie ziół też nie są zbyt bezpieczne. - Wiele z nich może dawać skutki uboczne, wchodzić w interakcje z innymi lekami i powodować reakcje, których nikt się nie spodziewał – mówi dr Alicja Karney, pediatra z Instytutu Matki i Dziecka. Dodaje, że zdarza jej się słyszeć od kolegów lekarzy o dzieciach, które trafiły do szpitala po lekach, które rodzice uważali za „bezpieczne”.
Niektórzy z nich traktują je tak, jakby to były cukierki. – Szczepiąc dziecko, zawsze pytam rodziców o przyjmowane leki. Zazwyczaj zapominają oni powiedzieć o przyjmowanych przez dzieci suplementach, bo nie wydaje im się to szczególnie ważne. Dlatego zawsze dopytuję o nie sama – mówi Szymczyk-Hałas.

Zobacz także:
Tabletki na życie

Tak jest łatwiej

Dlaczego więc mimo ostrego sprzeciwu lekarzy, rodzice cały czas podsuwają dzieciom witaminki, probiotyki czy inne suplementy. – Wiele osób wymarzyło sobie ślicznego, rumianego bobasa, który nie choruje, nie wymiotuje. Nie chcą zaakceptować tego, że dziecko musi swoje odchorować i trzeba przez to przejść. Cudownych pigułek nie ma – mówi Szymczyk-Hałas. Opowiada, że czasami wręcz pyta rodziców, czy ma zabrać ich chore dziecko do domu i oddać im wtedy, gdy będzie już śliczne, czyste i bez wymiocin.

Ale podanie „magicznej” pigułki jest zawsze prostsze. – Rodzice idą do lekarza i mówią, że dziecko jest nadpobudliwe. Takiemu maluchowi najłatwiej jest przepisać pigułkę. Co prawda często wystarczyłoby dziecku ograniczyć dostęp do komputera, telewizji, gier, by stało się spokojniejsze. Tyle, że to wymaga od rodziców, by zorganizowali dziecku czas – mówi prof. Mariusz Jędrzejko, specjalista od uzależnień.
Ekspert dodaje, że poprzez bezkrytyczne podawanie dzieciom garści tabletek, rodzice, może trochę nieświadomie, rodzice hodują pokolenie lekomanów. – Moim zdaniem dzieci od małego faszerowane lekarstwami będą miały większą skłonność do uzależnień – podsumowuje Jędrzejko.

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (436)