Blisko ludziPolka dziś

Polka dziś

Polka dziś
Źródło zdjęć: © Moda na Zdrowie
21.03.2016 15:56, aktualizacja: 25.03.2016 16:08

Ze wszystkich epok w dziejach to dziś być kobietą jest najprzyjemniej. Może nie najłatwiej, ale na pewno najprzyjemniej.

Ze wszystkich epok w dziejach to dziś być kobietą jest najprzyjemniej. Może nie najłatwiej, ale na pewno najprzyjemniej.

Mówiąc: najprzyjemniej, mam na myśli nas, Polki. Bo oczywiście nie jest jednakowo na całym globie. Szwedki, Japonki czy Amerykanki są od nas majętniejsze i to zarówno za młodu, jak i na emeryturze. Ale z kolei Ukrainki, Kenijki czy Meksykanki są uboższe. Francuzki lub Dunki częściej pracują zarobkowo, a Polki częściej szukają pracy bez skutku. Wszędzie są jakieś plusy i minusy bycia kobietą.

Powód do dumy

Moim osobistym powodem do dumy jest fakt, że wyższe wykształcenie ma teraz więcej Polek niż Polaków. A powodem do zadowolenia inny fakt – że sto lat temu kobiety żyły średnio pięćdziesiąt lat, a my właśnie przekroczyłyśmy osiemdziesiątkę!

Tylko pomyślmy, ile można w takim długim życiu zmieścić: miłości i przyjaźni, tajemnic i odkryć, szczęścia i nieszczęścia, śmiechu i płaczu. Wszystkiego. Po prostu, ŻYCIA. I to jest najważniejsza prawda o Tobie, Polko A.D. 2016. Ty żyjesz, my wszystkie żyjemy – najpełniej, jak tylko potrafimy, w naszym klimacie i położeniu geograficznym, i w tym momencie historycznym, jaki akurat nastał.

Jakie jesteśmy

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, jest to, że wszędzie nas pełno. W sobotę byłam w teatrze, patrzę: całe rzędy osób w koralach lub apaszkach, z włosami do ramion albo uczesanymi w kok, z dekoltami jak kielichy kwiatów, a męskich głów i ramion jak rodzynek w cieście, i to z państwowej cukierni. Idę na wykład na uniwersytecie i co? To samo, na sto studentek kilku studentów; przynajmniej tylu było w tej auli. Przerzucam kanały w telewizorze i na moment łapię nabożeństwo. Patrzę, prawie same kobiety. Tam też. Świadomie ominęłam transmisję z Sejmu - po co psuć sobie humor? Na razie Sejm zostawmy, przyjdzie i na to pora.

Teraz kilka słów o tym, jakie jesteśmy. Już wiadomo, że nas wszędzie pełno. A dlaczego? Bo lubimy się uczyć, dowiadywać, uczestniczyć. Czytamy dużo książek – sobie i naszym dzieciom. Lubimy romantyczne historie i bywamy nierzadko bohaterkami takich historii. Pięknie umiemy je potem opowiadać, może trochę przesadzając w szczegółach i dygresjach, ale nam to nie przeszkadza, bo i tak najważniejsze rzeczy chwytamy w lot. Prawie każda kiedyś marzyła, że zostanie baletnicą, aktorką, modelką lub poetką. Niektóre zostają i ozdabiają firmament gwiazdorski niegasnącą urodą, stylem, szykiem, a czasem odrobiną szaleństwa. Prawie wszystkie nie lubimy się nudzić, marudzić, siedzieć na kanapie i czekać na gwiazdkę z nieba, na cud jakiś albo na księcia z bajki (chociaż niejednej by się przydał, oj przydał).

Ponieważ, jako się rzekło, my naprawdę i dosłownie żyjemy, to oczywiście także, a może przede wszystkim, przeżywamy. Targają nami emocje, uczucia, odczucia i przeczucia. Tyle tego się w nas kłębi, że czasem zauroczenie nazywamy miłością, miłość obowiązkiem, obowiązek ciężarem, a ciężary przeznaczeniem. Od czego jednak mamy siebie nawzajem? Jak już nie może któraś swego ciężaru udźwignąć, to akurat wpada sąsiadka, zaprasza na kawę z rumem i szarlotką, trochę popociesza, trochę porozśmiesza i – i co? Od razu nie jest tak źle, jak się wydawało…

Czy solidarność kobiet istnieje

Ktoś mnie ostatnio zapytał, jak to u nas jest z „solidarnością kobiet”? Że niby jej nie ma. Że tylko się kłócimy, rywalizujemy, intrygujemy i ogólnie, źle sobie nawzajem życzymy. Odpowiadam: przecież kierowania samochodem, zdawania egzaminów na uniwersytecie, zarabiania pieniędzy, zdobywania medali na olimpiadach, podróżowania bez przyzwoitki, pisania książek, malowania obrazów, reżyserowania filmów i rządzenia państwem – dopiero niedawno zaczęłyśmy się uczyć. A już wiele z nas robi to lepiej, piękniej i mądrzej niż panowie. Którzy, notabene, ćwiczą się w tych rolach – bagatela – od plejstocenu, jak chcą jedni, czyli od dwóch i pół miliona lat, albo – jak chcą inni – od stu tysięcy lat, czyli od kiedy ziemię zaczął zaludniać nasz bezpośredni antropologiczny praprzodek. Każde dziecko wie, że im dłużej coś ćwiczysz, lepiej to umiesz. Więc poczekajcie, zapewniam, że nie będzie nam potrzeba ani miliona, ani tysiąca lat, by naszej współpracy w ważnych sprawach nie zakłócały fochy, dąsy czy intrygi. Spokojnie,
tylko poczekajcie. Mniej więcej sto lat temu wyszłyśmy z kuchni i alkowy na świeże powietrze. Tyle się już nauczyłyśmy, że teraz mamy z górki.

Może kolej na nas?

Zawsze umiałyśmy dbać o innych, więc już zaczynamy dbać o siebie. Zawsze umiałyśmy pomagać słabszym, więc tylko jeszcze musimy nauczyć się pomagać tym spośród nas, którym jest ciężej, trudniej i smutniej w życiu. Skoro o tym mowa, to przyznaję, że martwię się o kobiety 50+, 60+ i 70+. Jest ich już blisko pięć milionów. Ponad połowa żyje na granicy ubóstwa. Może więcej, może mniej? Państwo się nimi nie zajmuje, bo i co by z tego wynikło? 500+ i tak nie dla nich. Więc może kolej na nas? Na córki, synowe, siostry, przyjaciółki, koleżanki szkolne i koleżanki z pracy, sąsiadki i znajome – bądźmy z nimi, przy nich, dla nich. Czasem wystarczy filiżanka herbaty z pączkiem, czasem podwiezienie do przychodni, czasem zaproszenie do kina czy nowość z księgarni. Taka solidarność mi się marzy. Nie w imieniu anonimowych rzesz seniorek, tylko we własnym. Bo kobiety współczujące, empatyczne i pomocne lubię najbardziej, sama taka chcę być dla innych, a poza tym, takich mogę przecież kiedyś też potrzebować.

Jakie kiedyś? Już potrzebuję!

Kobiety współczujące, empatyczne i pomocne lubię najbardziej, sama taka chcę być dla innych! A poza tym: takich mogę przecież kiedyś sama potrzebować.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także