Polki walczą za ojczyznę, czyli historia Wojskowej Służby Kobiet
Porzucały bezpieczne życie i pozostawiały rodziny, by walczyć za Polskę. Kobiety stanowiły ponad 10 procent stanu osobowego wszystkich formacji Armii Krajowej. Służyły nie tylko jako łączniczki czy sanitariuszki, ale często wykonywały również trudne zadania bojowe
25.02.2016 | aktual.: 25.02.2016 12:59
Porzucały bezpieczne życie i pozostawiały rodziny, by walczyć za Polskę. Kobiety stanowiły ponad 10 procent żołnierzy wszystkich formacji Armii Krajowej. Służyły nie tylko jako łączniczki czy sanitariuszki, ale często wykonywały również trudne zadania bojowe, wykazując się niejednokrotnie większą odwagą niż mężczyźni. Wojskową Służbę Kobiet powołano formalnie pod koniec lutego 1942 r.
Droga do uznania kobiet za pełnoprawnych żołnierzy nie była łatwa. Bezskuteczne starania trwały przez cały okres II Rzeczpospolitej. Choć wiele pań wykazało się bohaterstwem już w czasie I wojny światowej, służąc w drużynach strzeleckich, Legionach czy Polskiej Organizacji Wojskowej, powszechny był pogląd głoszący, że nadają się one tylko do działań pomocniczych: opieki medycznej czy łączności.
Ustawodawstwo wprowadzone po 1918 r. przyniosło zakaz pełnienia służby wojskowej przez Polki, co spotykało się ze sprzeciwem wielu ówczesnych organizacji, m.in. Komitetu Społecznego Przysposobienia Kobiet do Obrony Kraju. Mało skuteczne okazało się nawet poparcie postulatów równouprawnienia przez marszałka Józefa Piłsudskiego, który jeszcze w 1921 r., podczas wystąpienia w Wilnie mówił: „Uważam, że należy przeprowadzić pociągnięcie kobiet do służby wojskowej. Nie jest to demokratycznie, aby tylko mężczyźni służyli w wojsku a kobiety nie”.
Wieloletnie zabiegi Polek o formalne uregulowanie ich prawa do udziału w obronie kraju przyniosły efekty dopiero w kwietniu 1938 r., gdy sejm przyjął ustawę o powszechnym obowiązku wojskowym, w której znalazły się zapisy dotyczące prawa kobiet do pełnienia pomocniczej służby w zakresie m.in. służby przeciwlotniczej, wartowniczej, łączności oraz „innej potrzebnej dla celów obrony”.
Niedługo później powstała ogólnopolska Organizacja Przysposobienia Wojskowego Kobiet. Na jej czele stanęła Maria Wittek, późniejsza twórczyni Wojskowej Służby Kobiet – jednej z najważniejszych formacji Armii Krajowej.
Na równi z mężczyznami
Od początku niemieckiej okupacji kobiety były aktywnymi uczestniczkami działań Polskiego Państwa Podziemnego. Ich konspiracyjną działalność bardzo cenił m.in. płk. Stefan Rowecki „Grot”, komendant Związku Walki Zbrojnej (później przekształconego w Armię Krajową), który już w 1940 r. zwrócił się do rządu emigracyjnego z wnioskiem o wprowadzenie poprawek w ustawie o obronności kraju, zrównujących status żołnierek i żołnierzy. Zarządził też używanie nazwy Wojskowa Służba Kobiet. W rozkazie z października 1941 r. Rowecki pisał: „Kobiety pozostające w czynnej służbie wojskowej w okresie konspiracji są żołnierzami znajdującymi się w obliczu nieprzyjaciela”.
W lutym 1942 r. WSK została formalnie powołana na mocy rozkazu dowódcy AK. Rok później, po misji Elżbiety Zawackiej „Zeo” w Londynie, prezydent RP wydał dekret uznający, że „żołnierze kobiety mają te same obowiązki i prawa, co żołnierze mężczyźni”. Otwierało to drogę do prawnego uregulowania m.in. kwestii stopni wojskowych. Ich nadanie nastąpiło jednak dopiero w czasie Powstania Warszawskiego.
23 września 1944 r. ówczesny dowódca AK – Tadeusz „Bór” Komorowski podpisał rozkaz, który nadawał kobietom prawo do stopnia wojskowego jak mężczyznom – żołnierzom.
Dzielna „Mira”
Historia WSK od początku związana była z nazwiskiem Marii Wittek „Miry”, o której w czasach PRL-u nikt nie chciał mówić. Doceniono ją dopiero po roku 1989 r., gdy – jako pierwsza kobieta w Wojsku Polskim – otrzymała awans do stopnia generała.
Urodziła się w 1899 r. we wsi Trębki pod Gostyninem, ale ze względu na niepodległościową działalność ojca, we wczesnym dzieciństwie przeprowadziła się z rodziną do Kijowa. Już jako 12-latka należała do konspiracyjnego kółka samokształceniowego, a przed maturą została zaprzysiężona na członka Polskiej Organizacji Wojskowej, w ramach której skończyła kurs wywiadowczy i szkołę podoficerską. Zakochała się wówczas w miejscowym komendancie POW, podpułkowniku Leopoldzie Kuli „Lisie”, który jednak zmarł młodo z powodu obrażeń odniesionych w trakcie walk z ukraińskimi nacjonalistami. Maria już nigdy nie związała się z żadnym mężczyzną, poświęcając życie ojczyźnie. W 1919 r. brała udział w obronie Lwowa, a później uczestniczyła w wojnie polsko-bolszewickiej.
W II RP Wittek zaangażowała się w organizację przeszkolenia wojskowego dla kobiet. To między innymi dzięki jej aktywności, tuż przed wybuchem II wojny światowej szacowano, że blisko 700 tys. Polek jest przygotowanych do działań w obronie kraju. „Nauczyła nas jak służyć ojczyźnie w czasie pokoju i na wypadek wojny. Dzięki temu, od pierwszych dni okupacji w konspiracji znalazło się tak dużo kobiet przeszkolonych, odważnych i ofiarnych” – wspominała Janina Sikorska, działająca w Kobiecych Batalionach Pomocniczej Służby Wojskowej.
We wrześniu 1939 r. Wittek została komendantką główną tej formacji, a później włączyła się w działalność konspiracyjnej Służby Zwycięstwu Polsce. Po utworzeniu WSK jej mieszkanie w warszawskim domu Zgromadzenia Sióstr Urszulanek przy ul. Wiślanej 2 stało się jednym z najważniejszych punktów na konspiracyjnej mapie kraju.
Kobieca łączność
Początkowo głównym zadaniem WSK była koordynacja konspiracyjnej łączności AK. Na czele nadzorującego ją wydziału stała Janina Karasiówna „Bronka”, która w podziemiu działała od samego początku. Było to najwyższe stanowisko zajmowane przez kobietę w AK.
„Bronce” podlegał m.in. wydział łączności zagranicznej, na czele którego przez całą wojnę stała Emilia Malessa „Marcysia”. Kontakty z komendami obszarów i okręgów na terenie Polski zapewniały dwie specjalne komórki kierowane także przez kobiety. Główną kancelarią Komendy Głównej AK zarządzała natomiast Janina Bredel „Marianka”. Kobiety obsadzały też sekretariaty innych wydziałów i oddziałów. „Dziennie od 14 do 17 spotkań w różnych punktach miasta w godzinach między 10 a 17 i to zawsze obładowana bibułą, grypsami, moc spraw do zapamiętania i załatwienia, stale napięta uwaga” – wspominała po latach jedna z łączniczek.
Komórką zajmującą się rozprowadzaniem prasy i wydawnictw podziemnych zarządzała Wanda Kraszewska-Ancerewiczowa „Lena”, która stworzyła sprawną sieć kolporterek.
Kobiety były też zaangażowane w służbę sanitarną, a także szyły ciepłe ubrania, które pozwalały przetrwać żołnierzom stacjonującym w lasach w zimne miesiące.
„Dysk” na wojnie
Członkinie WSK uczestniczyły też w działaniach bojowych. Kobiece Patrole Minerskie brały udział m.in. w akcji „Wieniec”, polegającej na wysadzaniu torów kolejowych wokół Warszawy.
Do legendy przeszły wyczyny „Dysku” – oddziału dywersji i sabotażu Armii Krajowej, złożonego wyłącznie z kobiet, na czele którego stała Wanda Gertz, pseudonim „Lena”. Początkowo zlecano im przede wszystkim zadania w ramach tzw. małego sabotażu. W pracujących dla okupanta kinach pozostawiały materiały żrące i substancje o nieprzyjemnym zapachu albo wsypywały niszczące chemikalia do zbiorników paliwa w niemieckich samochodach.
Z czasem dzielne kobiety zaczęły brać udział w coraz poważniejszych akcjach: zniszczyły tory kolejowe pod Radomiem, wysadziły most na Krzewie pod Łukowem i unieruchomiły linię telefoniczną pod Sieczychami, odcinając łączność niemieckim wojskom. „Dysk” rozpracowywał dworce kolejowe, dokonywał zwiadów w terenie, przejmował zrzuty, a także zajmował się magazynowaniem broni i rozdzielaniem jej przed akcją w różnych punktach kontaktowych – sklepach, kościołach czy pralniach.
Kobiety z „Dysku” uczestniczyły też w inwigilacji i likwidacji niemieckich zbrodniarzy. Wspólnie z batalionem „Parasol” przeprowadziły spektakularny zamach na „kata Warszawy”, czyli generała Franza Kutscherę, dowódcę SS i policji w Dystrykcie Warszawskim. Z ich rąk zginął również Franz Bürkl, sadystyczny zastępca komendanta więzienia na Pawiaku.
Bój o Warszawę
Członkinie WSK zapisały także heroiczną kartę w historii Powstania Warszawskiego. Służyły przede wszystkim jako sanitariuszki i łączniczki (w specjalnym plutonie „łączności kanałowej” ponad 60 proc. stanu stanowiły kobiety).
W starciach na Woli i Starym Mieście podkomendne Wandy Gertz walczyły z bronią w ręku, ale także przygotowywały sygnalizację świetlną dla alianckich samolotów, brały udział w przyjmowaniu zrzutów.
Wiele z tych kobiet zginęło. „W połowie sierpnia obserwowałam obszar hotelu sejmowego, gdzie Niemcy chowali broń. Robiłam szkice. Polecono mi zanieść meldunek i na posterunku zastąpiła mnie koleżanka. Kiedy wróciłam, było już po pogrzebie. Snajper postrzelił ją w gardło. Powstańcy, którzy znosili ciało poległej dziewczyny, znaleźli kulę. Nosiłam ją później przyczepioną do zegarka, jak talizman” – opowiadała Jadwiga Podrygałło, jedna z członkiń „Dysku”.
Podczas walk w stolicy śmierć poniosła Jadwiga Falkowska „Zdzisława”, zastępca dowódcy WSK. Po wybuchu powstania jedna z twórczyń przedwojennego ruchu harcerskiego próbowała dotrzeć do wyznaczonej placówki, ale była zmuszona ukryć się w kamienicy przy Alei Niepodległości. 7 sierpnia wkroczyli tam żołnierze z okrytej złą sławą brygady RONA. Falkowska razem z 55 innymi osobami została rozstrzelana.
Po upadku Powstania Warszawskiego do niewoli niemieckiej trafiło na prawach jeńców wojennych ponad 2 tysiące członkiń WSK. Żaden kraj w Europie nie miał nigdy tyle kobiet-żołnierek, co Polska w tamtych czasach.
Rafał Natorski