ModaPolski dizajn, czyli moda na Made in Poland

Polski dizajn, czyli moda na Made in Poland

W branży mody miniony rok należał do polskiej firmy LPP. Kolejne zagraniczne sklepy marki Reserved, inspirujące kolekcje, angażowanie gwiazd o międzynarodowej sławie czy działania CSR, to tylko przykłady biznesowej ekspansji na szeroką skalę. Na co dzień to ciężka praca sztabu ludzi, dla których walka o dobre produkty z metką „made in Poland” trwa od ponad 20 lat.

Polski dizajn, czyli moda na Made in Poland
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe, LPP
Karolina Wierzbińska

Kiedy we wrześniu 2017 r. Kate Moss wysiadła z kultowej londyńskiej taksówki na Oxford Street i weszła do otwierającego się właśnie pierwszego salonu Reserved w Wielkiej Brytanii, towarzyszył jej tłum reporterów, a pod sklepem gromadzili się chętni na zakupy. Kolekcja była przemyślana i przemycała kilka polskich akcentów np. nasz alfabet na bluzach, jesienne swetry nawiązujące do stylistyki PRL-u czy wzory polskich maków na sukienkach i spodniach. Podczas spotkania z dziennikarzami, prezes LPP Marek Piechocki, zaznaczał, że sklep jest również dziełem Polaków – od koncepcji wnętrza, poprzez wykonanie mebli, kończąc na obsłudze klienta. – Jesteśmy „made in Poland”, od zawsze – podkreślał.

Obraz
© Materiały prasowe, LPP

Dwie dekady, strategiczne plany

LPP to ponad 25 lat historii polskiego biznesu – jednego marzenia, lokalnego przedsiębiorstwa, walki z przeciwnościami losu i wreszcie systematycznego podboju rynków zagranicznych. Firma dzisiaj zatrudnia ponad 25 tys. osób pracujących dla takich marek jak: Reserved, Cropp, House, Sinsay czy Mohito. Mało kto jednak ma świadomość, w ilu krajach obecne są marki produkowane przez LPP. Od 15 lat ubrania Reserved noszą nasi wschodni sąsiedzi, a od 2014 r. niemieccy. W tym samym roku LPP pojawiło się na rynku bałkańskim, a od dwóch lat funkcjonuje na Bliskim Wschodzie. Niedawno zadebiutowało na Białorusi i do końca 2018 roku najprawdopodobniej otworzy się w Kazachstanie, Słowenii i Izraelu. LPP to również ogromna sieć podwykonawców, niektórzy z nich dla Marka Piechockiego pracują ponad 20 lat. - Zaczynali jako dwuosobowe firmy, a dziś zatrudniają ponad 100 pracowników. W ciągu ostatnich siedmiu lat wydaliśmy na rozwój naszej sieci salonów 3,5 mld złotych. Te środki budują również siłę małych i średnich polskich firm, z którymi na co dzień kooperujemy – podkreśla Olimpia Patej, dyrektor Działu Inwestycji LPP.

Obraz
© Materiały prasowe, LPP

Kiedy rodzina liczy kilka tysięcy osób

Firma LPP swoje oddziały ma w Warszawie i Krakowie, centrum logistyczne w Pruszczu Gdańskim, ale serce marki bije w Gdańsku. To tam mieszkają główni akcjonariusze, czyli Marek Piechocki i Jerzy Lubianiec, to tam zapadają strategiczne decyzje w spółce. – Swojego wspólnika poznałem na studiach w Niemczech w 1985 r. Znam go dłużej niż własną żonę i spędzam z nim więcej czasu – żartuje prezes LPP. To rzadkość w dużych korporacjach, ale Marek Piechocki lubi podkreślać, że zna większość osób pracujących w swojej firmie. Dziś w LPP pracują także dzieci Marka Piechockiego. Trudno znaleźć ich zdjęcia w social media, sam prezes jak ognia unika obiektywów fotoreporterów, a w agencjach próżno szukać jego fotografii. – Dbam o swoją prywatność, chronię ją od lat i to się na pewno nie zmieni, choć nie mam za dużo do ukrycia. Od siedmiu lat jeżdżę tym samym samochodem, mam jeden dom, nie kupiłem sobie jachtu ani Bentleya, bo nie są mi potrzebne. Moje dzieci nigdy nie liczyły, że otrzymają majątek po mnie, ja sam czuję się bardziej powiernikiem akcji LPP i nie zamierzamy ich sprzedawać dla szybkiego zysku. Zwykliśmy myśleć, że polskie firmy rodzinne to może być tylko piekarnia pana Janka czy zakład stolarski przekazywany z ojca na syna, ale na świecie są duże firmy rodzinne: Walmart czy Henkel. Rodzinna niekoniecznie oznacza mała – podkreśla Piechocki. W rodzinnych firmach właściciele naprawdę przywiązują większą wagę do jej wartości i myślą długofalowo, ważą, co będzie się działo za 10 czy 20 lat. I dbają o jakość chociażby ze względu na swoje nazwisko.

Obraz
© Materiały prasowe, LPP

LPP – jak bardzo jesteśmy polscy?

Opowiadając o modelu biznesowym LPP, Marek Piechocki nawiązuje do założeń Kotlera czy Lewitta. – W strukturze produktu są trzy poziomy – rdzeń (materiał), produkt rzeczywisty (kolor, wygląd, design, marka) i produkt poszerzony (gwarancja, obsługa klienta, siec sprzedaży, wygląd sklepów). – Jakieś dwa tygodnie temu w niedzielny poranek miałem olśnienie – żartował na spotkaniu Marek Piechocki. – Produktem nie jest tylko ta fizyczna rzecz, ale coś więcej. W takim produkcie 35% to materiał, a 65% to badania nad kolekcją, logistyką, marketing, obsługa sklepu, sam sklep, jego zysk i podatki. I oświeciło mnie, że u innych wygląda to tak samo. Fizyczny produkt nie ma do końca znaczenia, bo w erze globalnej gospodarki, dowolnego przepływu kapitału nie ma znaczenia, czy jest produkowany w Chinach, czy na Tajwanie. Będzie tworzony zawsze tam, gdzie zostanie lepiej i efektywniej zrobiony. Nasze LPP jest polskie, bo owe 65% – meble w sklepie, designerzy, projektanci-programiści, sprzedawcy – nie spada z kosmosu, tylko jest całkowicie „made in Poland”.

Przede wszystkim wieloletnie relacje

Wśród partnerów LPP są tacy, którzy wraz z Markiem Piechockim stawiali pierwsze kroki w polskim biznesie lat 80. To Partnex Stanisława Grabowskiego i Janusza Szarejko, tworzący od 1982 r. produkty ze szkła czy aluminium do sklepów Reserved. To Mat-Bud, rocznik ‘91, firma specjalizująca się w produkcji i montażu mebli, od 12 lat właściwie na wyłączność obsługująca LPP. Historyczną datą w tym związku jest 1997 r., czyli praca nad powstaniem pierwszego salonu LPP Fashion Point. Praca zakończona sukcesem zadecydowała też o wieloletniej przyjaźni właścicieli. Okazji do przetestowania i zaufania było sporo: od budowy sklepu w Murmańsku za kołem podbiegunowym, przez wyjazdy na budowę do Krasnojarska na Syberii, kończąc na dalekim Bliskim Wschodzie.

Obraz
© Materiały prasowe, LPP

Na miarę czasów

Wraz z samym LPP dojrzewało również Studio 1:1 Beaty i Jarosława Szymańskich, biuro projektowe tworzące koncepcje wszystkich salonów Reserved. To, jak na przestrzeni lat zmieniały się sklepy to historia polskiej architektury wnętrz, którą wieńczy na ten moment minimalistyczny koncept ekspozycji ubrań "Open to public", który możemy zobaczyć w londyńskim salonie, czy np. w Reserved w CH Złote Tarasy, w Warszawie. To projekt przestrzeni, w którym klient ma zobaczyć "czyste ubranie bez zbędnych błyskotek" – na tle nowoczesnego, chłodnego wnętrza. W najnowszych salonach Reserved poza designem ważna jest także innowacyjna technologia. Wyposażone są w oświetlenie w systemie DALI, które pozwala na dynamiczną zmianę temperatury barwowej w zależności od pory dnia, czy pogody na zewnętrz. To sklepy zaprojektowane na miarę czasów, konkurencji i potrzeb klientów. W środku na nich czeka moda z metką "made in Poland", z której możemy być dumni.

Partnerem artykuły jes LPP S.A.

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (38)