Porwali ją i przetrzymywali 15 lat w klasztorze. Młoda Amerykanka opowiedziała, co tam się działo

Mówili jej, że jeśli opuści klasztor to nie będzie miała już normalnego życia. Straszyli śmiercią. Jelizawieta, 15-letnia Amerykanka rosyjskiego pochodzenia, została wywieziona przez krewnych na Syberię. Została uwięziona w klasztorze starowierców. Teraz opowiada, co ją tam spotkało.

Obraz
Źródło zdjęć: © Fotolia
Magdalena Drozdek

Jelizawieta mieszkała razem z wujostwem w Oregonie w Stanach Zjednoczonych. Matka była Rosjanką. Pochodziła z tradycyjnej rodziny starowierców (odłam Kościoła prawosławnego). Ojciec był z kolei Amerykaninem. – Ich małżeństwo nie było szczęśliwe. Matka Jelizawiety porzuciła religię dla alkoholu, narkotyków, trafiła też do więzienia. Rodzice się rozstali, a ich 5-letnia córka zamieszkała z krewnymi. Większość czasu spędzała u boku ciotki - bardzo religijnej kobiety - i 11 jej dzieci – pisał dziennikarz rosyjskiego portalu Mediazona, który jako pierwszy poznał historię Jelizawiety.

Dziewczyna, po latach koszmaru, dopiero teraz zdecydowała się opowiedzieć o tym, co przeszła.

Bilet w jedną stronę

Kiedy Jelizawieta miała 13 lat, jej ciotka wysłała troje swoich dzieci na nauki do klasztoru. Nie byle jakiego, tylko jednego z tych oddalonych całkiem od cywilizacji - w Kraju Krasnojarskim na Syberii. – Ciotka mówiła mi, żebym pojechała je odwiedzić. Nie chciałam. W tajemnicy przede mną wyrobiła mi paszport. Już wcześniej musiała zaplanować, że odeśle mnie do Rosji – opowiada dziewczyna.

W 2000 roku krewna oznajmiła jej, że kupiła jej bilety na "wycieczką do Rosji" – Powiedziałam jej od razu, że chyba jest szalona. Nawet nie znałam języka – wspomina. Ciotka przygotowała jej walizki, dokumenty i bilet w jedną stronę.
W Moskwie Amerykanka poznała rodzinę i dawnych przyjaciół matki. Zabrali ją do Krasnojarska, jednego z trzech największych miast na Syberii. Dziewczyna nie miała pojęcia, że z Syberii nie wyjedzie już przez następne 15 lat.

– Najpierw lecieliśmy helikopterem, później płynęliśmy dwa dni łódką. Szliśmy także na piechotę, około czterdziestu kilometrów. Wokół był gęsty las. Droga prowadziła też przez bagna. W miejscu, gdzie zostałam, było siedem klasztorów, oddalonych od siebie o kilka kilometrów – mówi.

Amerykanie, którzy ją przywieźli, obiecali, że wrócą po nią za dwa tygodnie. W klasztorze, do którego trafiła, od razu odebrano i zniszczono jej paszport. Nie miała jak uciec. – Miałam 15 i nie wiedziałam, co robić – wspomina.

Jak w sekcie

Życie w klasztorze było zorganizowane w najmniejszych szczegółach. Każdy podlegał surowemu regulaminowi, który wyznaczał oddzielne zadania dla kobiet i oddzielne dla mężczyzn. W grupie Jelizawiety było 250 kobiet. W całym klasztorze żyło przeszło 700 osób.

- Nie byłam przygotowana na życie w takich warunkach. Pierwszego lata było naprawdę gorąco, ale nocami temperatura drastycznie spadała. Było tak zimno, że zamarzały wszystkie warzywa. Zimą często nie mieliśmy co jeść – mówi dziewczyna i dodaje: Musiałam żyć według ich zasad. Wszystkie prace trzeba było wykonywać ręcznie. Uprawialiśmy ziemię motyką. Później w klasztorze pojawił się pług, ale nie było koni. Musieliśmy ciągnąć pług sami. Sami też woziliśmy sankami drewno na opał.

Mieszkańcy klasztoru praktycznie nie mieli kontaktu z rzeczywistością. Wyjątkiem byli mężczyźni, którzy czasem wybierali się na zakupy do miasta. Wszyscy przestrzegali restrykcyjnej diety – nie tylko przed świętami, ale też w każdy poniedziałek, środę i piątek. Jadali tylko dwa razy dziennie. Z diety całkowicie wykluczali mięso.

- To byli dobrzy ludzie – opowiada dziś Jelizawieta. – Oni tylko uważali, że muszą żyć z dala od cywilizacji. Wierzyli, że jeśli opuszczą społeczność, zginą.

Ciężkie warunki bardzo szybko odbiły się na zdrowiu dziewczyny. Po czterech latach rozwinęła się u niej silna astma i wszystkie możliwe alergie – najpierw na mleko, potem na inne produkty. Jadała już tylko owsiankę. Ale i tak wszyscy wokół powtarzali jej, że nie może odejść.

- Codziennie słyszałam, że przez chorobę bardzo szybko umrę. Mówili, że będę miała wspaniałe życie w tym innym świecie. Żyłam na krawędzi śmierci przez 11 lat. Nie chciałam umierać – opowiada rosyjskiemu dziennikarzowi.

Gdy jej stan był już krytyczny, postanowiła, że musi uciec i znaleźć lekarza. Z klasztoru wymknęła się nocą. Spotkała kobietę, która pomogła jej dostać się do najbliższego miasta. W szpitalu w Krasnojarsku musiała spędzić kilka miesięcy. W badaniach wyszło, że jest uczulona na zimno. Ale i tak chciała wracać do klasztoru. Dzisiaj otwarcie przyznaje, że społeczność, z którą spędziła 15 lat, wyprała jej mózg.

Była przekonana, że już nigdy nie ułoży sobie życia w cywilizowanym świecie. Ale pobyt w szpitalu się przedłużał. Dziewczyna dostała telefon, miała możliwość skontaktowania się z bliskimi w Stanach. Kuzyni, których odnalazła na Facebooku, wysłali jej pieniądze na powrót do domu.

Z Krasnojarska Jelizawieta wyjechała do Moskwy. W ambasadzie amerykańskiej wyrobiła paszport, później kupiła bilet do Seattle. W styczniu ubiegłego roku wróciła do Stanów Zjednoczonych. Zaczęła nowe życie. Ze starowiercami nie ma dziś nic wspólnego. Ciotka, która umieściła ją w klasztorze, nie żyje od kilku lat.

- Mówili mi, że nigdy nie będę szczęśliwa, że nie będę już miała życia. A ja nigdy nie byłam szczęśliwsza. Nie mam pieniędzy, nikogo nie znam, ale żyję i wszystko dobrze się układa – przyznaje.

Wybrane dla Ciebie

Skończyła 49 lat. W latach 90. znali ją niemal wszyscy
Skończyła 49 lat. W latach 90. znali ją niemal wszyscy
Byli razem 11 lat. Mało kto wie, kim jest jego obecna żona
Byli razem 11 lat. Mało kto wie, kim jest jego obecna żona
Znajdują tam jaja. Te miejsca w domu mogą być wylęgarnią kleszy
Znajdują tam jaja. Te miejsca w domu mogą być wylęgarnią kleszy
Związała się z o 31 lat młodszym. Tak o nim mówiła
Związała się z o 31 lat młodszym. Tak o nim mówiła
Córka Samusionek wylądowała w domu dziecka. Taką mają dziś relację
Córka Samusionek wylądowała w domu dziecka. Taką mają dziś relację
Grzybowa "gorączka złota". Są warte nawet 2 tys. zł
Grzybowa "gorączka złota". Są warte nawet 2 tys. zł
Nie tylko rajstopy zwracają uwagę. Spójrzcie na jej buty
Nie tylko rajstopy zwracają uwagę. Spójrzcie na jej buty
Jej nowy wpis rozdziera serce. Tak pożegnała Wójcika
Jej nowy wpis rozdziera serce. Tak pożegnała Wójcika
Opowiedziała o walce z chorobą. "Siedem bardzo ciężkich lat"
Opowiedziała o walce z chorobą. "Siedem bardzo ciężkich lat"
Na bieliznę zarzuciła marynarkę. W sieci aż huczy
Na bieliznę zarzuciła marynarkę. W sieci aż huczy
Piękne imię wymiera. W 2024 roku nazwano tak tylko 17 dziewczynek
Piękne imię wymiera. W 2024 roku nazwano tak tylko 17 dziewczynek
Wzięła samoślub w czterdzieste urodziny. Impreza trwała trzy dni
Wzięła samoślub w czterdzieste urodziny. Impreza trwała trzy dni