Potęga aromatu
Zapachy wpływają na nasze samopoczucie w nie mniejszym stopniu niż otaczające nas kolory. Jakie wonie działają uspokajająco, a jakie pobudzająco? Jakie zapachy najlepiej mieć przy sobie w pracy? A przy jakich dobrze jest się relaksować?
Zapachy wpływają na nasze samopoczucie w nie mniejszym stopniu niż otaczające nas kolory. Jakie wonie działają uspokajająco, a jakie pobudzająco? Jakie zapachy najlepiej mieć przy sobie w pracy? A przy jakich dobrze jest się relaksować?
Zdaniem specjalistów współczesny człowiek nie docenia swojego zmysłu zapachu. Tymczasem wdychane przez nas wonie mają gigantyczny wpływ na nasze samopoczucie i ważne decyzje życiowe. Pokazała to choćby powieść Patricka Suskinda "Pachnidło", w której bohater zdobywa władzę nad ludzmi przy użyciu odpowiednich woni.
Poprawianie nastroju czy wręcz leczenie zapachami określa się mianem aromaterapii. Termin ten wprowadził do nauki w latach 20-tych XX wieku francuski badacz Rene Gateffose, autor pierwszego na świecie podręcznika na temat zbawiennych skutków zapachów na człowieka. Ale spore sukcesy w tej dziedzinie odnosili już starożytni Egipcjanie.
Aromaterpia polega na wykorzystywaniu pozytywnych właściwości olejków zapachowych do leczenia chorób i przywracania zdrowia. Odpowiednio dobrane zapachy mają pomagać nie tylko pozbyć się bólu głowy czy poprawić nasze samopoczucie, działają także na bezsenność (np. olejek geraniowy, olejek jałowcowy), a nawet... cellulitis (olejek cyprysowy, olejek kminkowy).
Jak podają branżowe serwisy o aromaterapii, japońscy naukowcy odkryli, że rozpylanie w biurach zapachu cytrusów powoduje zmniejszenie ilości błędów popełnianych przez pracowników obsługujących komputery aż o ponad połowę!
Z kolei badacze amerykańscy doszli do wniosku, że jeśli w powietrzu unosi się przyjemny zapach, automaty na monety (sprzedające np. kawę lub kanapki) przyciągają nawet o 45 proc. klientów więcej. Ta wiedza jest coraz chętniej wykorzystywana przez menedżerów firm, odpowiedzialnych np. za poprawę wydajności pracy podwładnych.
Dlatego aromaterpia wyszła z gabinetów speców od paramedycyny i trafiła także do biur, sklepów, banków czy sal konferencyjnych. W każdym z tych pomieszczeń odpowiedni zapach może bowiem stymulująco wpłynąć zarówno na pracowników, jak i klientów.
I tak: rozpylony w biurze zapach jaśminu stymuluje aktywność mózgu, olejek miętowy ułatwia wielogodzinną koncentrację w czasie całodniowej konferencji, niweluje też zmęczenie i łagodzi ból głowy. Po całym dniu pracy stres zmniejszy nam róża lub lawenda, a odświeży nas olejek bazyliowy.
Nie najgorszym wyjściem będzie też olejek z mięty pieprzowej, który ma usuwać zmęczenie pracą umysłową. Zwolennicy aromaterapii uważają, że za pomocą odpowiedniego zapachu rozpylanego w miejscu pracy pracownik może stać się również bardziej lojalny i będzie przychodził do pracy z przyjemnością.
Podobne techniki oddziaływania na nasz organizm i mózg poprzez zapachy wykorzystuje się także w sprzedaży. Naukowcy twierdzą, że odpowiednia woń może zwiększyć u nas chęć do ryzyka, co w sklepie ze sprzętem RTV skutkować będzie kupnem telewizora nie za 3 tys. złotych, jak zakładaliśmy w domu, ale na przykład za ponad 5 tys.
Podobną skuteczność może dać handlowcom rozpylanie w sklepie zapachów, które wprawiają klientów w dobry nastrój - chodzi tu na przykład o rozmaryn czy cytrusy (wykorzystywaniem zapachów do celów komercyjnych zajmuje się aromamarketing).
Można powiedzieć, że wiedza człowieka o wykorzystywaniu zapachów dopiero raczkuje. Specjaliści są jednak zdania, że nadchodzi kres niedoceniania zmysłu zapachu. XXI wiek ma należeć do węchu. Dopiero teraz odkryjemy cały jego potencjał.