Blisko ludziPracownicy drogerii ostrzegają przed aplikacją testerów. Mówią, do czego zdolni są klienci

Pracownicy drogerii ostrzegają przed aplikacją testerów. Mówią, do czego zdolni są klienci

Drogerie i perfumerie często położone są w takich miejscach jak galerie handlowe, lotniska czy okolice dworców, gdzie każdego dnia przewijają się tysiące ludzi. Pracownicy z przerażeniem obserwują, jak niektórzy klienci malują usta testerami szminek i nakładają na twarz maseczki, nie myśląc o konsekwencjach.

Pracownicy drogerii ostrzegają przed aplikacją testerów. Mówią, do czego zdolni są klienci
Źródło zdjęć: © Istock

Aurelia Kaźmierowska jest kierownikiem w dużej drogerii w galerii handlowej. Na półkach, tuż obok kosmetyków do makijażu, stoją testery kosmetyków, dzięki którym klientki mogą sprawdzić kolor lub konsystencję danego produktu. Niestety, wiele osób bezmyślnie korzysta z testerów, niszcząc je lub aplikując bezpośrednio na twarz i usta. Potem tych samych produktów dotykają kolejne osoby.

– O ile niektóre podkłady mają pompkę i są w miarę sterylne, o tyle nakładanie takiej pomadki na usta nie jest już bezpiecznym pomysłem. Zwłaszcza gdy tyle się mówi o epidemii koronowirusa i sposobie, w jaki się przenosi – podkreśla Kaźmierkowska w rozmowie z WP Kobieta.

Nagminne rozpakowywanie nowych produktów

Jak podkreśla kierownik drogerii, większość dostępnych w sklepie produktów do makijażu ma testery, które pracownicy starają się regularnie wymieniać. Niestety, zdarza się również, że klientki, które nie znajdą testera w kolorze konkretnego produktu, wyjmują z opakowania zupełnie nowy kosmetyk.

– Klienci potrafią przetestować nową konturówkę, rozpakować ją, sprawdzić, czy kolor im odpowiada, a następnie odłożyć i wziąć nową, zapakowaną, w tym samym kolorze. Podobnie jest z tuszami do rzęs. Pierwsze stojące w rzędzie często są otwarte, bo niektóre osoby nie chcą tracić czasu na sprawdzenie w internecie tego, jak wyglądają szczoteczki – mówi. – Przychodzą do nas naprawdę różne osoby. Przykładowo, raz pojawił się u nas mężczyzna, wyglądający na bezdomnego. Miał jednak takt i zapytał, czy można użyć testera. Okazało się, że wcześniej się z kimś pobił i chciał zakamuflować podkładem podbite oko.

Drogeria, w której pracuje Aurelia Kaźmierowska, stara się walczyć z zaistniałą sytuacją. Raz zaklejono nowe produkty taśmą, ale uparte osoby i na to znalazły sposób.

– Niektórzy potrafili wręcz rozerwać taśmę zębami, byle tylko dostać się do produktu. Większość kobiet miała pretensje, że są zaklejone. Kiedyś organizowaliśmy również pokazy makijażu. Na ich potrzeby zamawialiśmy oddzielne testery i pilnowaliśmy, aby od momentu rozpakowania były traktowane sterylnie i aplikowane zdezynfekowanym pędzlem. Niestety, te pokazy nie cieszyły się jednak zbyt dużym zainteresowaniem – opowiada Aurelia Kaźmierowska.

Pracownicy drogerii są szkoleni do tego, aby do klientów podchodzić z szacunkiem, a uwagę zwracać im grzecznie.

– Cierpliwie tłumaczymy klientkom, że z pewnością same nie chciałyby kupić używanego produktu i prosimy, aby więcej nie wyciągały ich z opakowania. Zdarza się, że z opakowań wyjętych jest kilka tych samych, ale nowych produktów. Sklep na tym traci, ale dotykanie ich jest niehigieniczne dla klientów. Takie zachowanie jest też straszne nieostrożne w momencie zagrożenia epidemią – dodaje.

Gdy grzecznie zwróciła uwagę, klientka reagowała agresją

Wiktoria pracowała jako sprzedawca w popularnej drogerii. Do jej obowiązków należało doradzanie klientom, dbanie o wygląd i czystość sklepu oraz rozkładanie towaru. Przez sklep przewija się dziennie mnóstwo osób, gdyż jest położony w centrum miasta.

– Testerów zawsze było za mało dla tak dużej liczby osób. W sytuacji, gdy klientki nie znajdowały próbnika konkretnego kosmetyku, miały pretensje do sprzedawcy. Częstym problemem były młode dziewczyny, które przychodziły do drogerii po to, aby zrobić sobie makijaż testerami. Nie miały oporów przed nałożeniem na usta szminki, którą przed nimi mogły dotykać dziesiątki osób – opowiada.

Zdarzało się jednak, że szminkami malowały się także osoby dorosłe. Gdy Wiktoria próbowała je ostrzec, tłumacząc, że to nie jest zbyt higieniczne, kobiety, zamiast testować pomadki na nadgarstku, często reagowały złością.

– Raz zwróciłam uwagę pewnej starszej pani, żeby nie malowała sobie ust szminką testerem, bo nie wiadomo, kto mógł jej przed nią używać. Kobieta na mnie nakrzyczała i od razu chciała rozmawiać z kierownikiem. Zarzucała nam, że nie potrafimy zachować porządku w sklepie i pozwalamy jakimś "brudasom" się malować. Nie brała pod uwagę tego, że nawet osoba dbająca o higienę mogła być po prostu przeziębiona, a na powierzchni pomadki zostały zarazki. Przecież na oko nie jesteśmy w stanie ocenić, który pacjent jest zdrowy – wyjaśnia.

Dziewczyna nieraz była świadkiem sytuacji, w których klientki łamały kredki do oczu lub rozpakowywały nowe tusze do rzęs, twierdząc, że skoro "nie widzą na półce testera, to przecież mogą ją otworzyć". W przypadku natłoku klientów ciężko było nad tym zapanować.

– W tej drogerii sprzedawcy starali się nie kłócić z klientami. W sytuacjach konfliktowych zawsze interweniował ktoś z wyższego stanowiska, np. kierownik, asystent kierownika, a czasem reagować musiał nawet ochroniarz – mówi Wiktoria.

Klientki odgryzają szminki i zawijają je w chusteczki

Beata od dwóch lat pracuje jako wizażystka w dużej drogerii w centrum handlowym. Do jej obowiązków należy pomoc w doborze zapachów, kosmetyków pielęgnacyjnych i kolorowych. W przypadku tych ostatnich również zaprezentowanie ich klientce poprzez nałożenie na twarz. Zajmuje się również obsługą kasy fiskalnej oraz dbaniem o porządek na półkach i wystawianiem na nich testerów.

– Bywa, że przez sklep przewija się kilkaset osób dziennie. W weekendy zawsze jest ich więcej. Często jest tak, że panie krążą po drogerii nawet kilkadziesiąt minut, nakładając sobie różne produkty, na ile jest to możliwe bez pędzli – opowiada.

– Zdarzają się też takie przypadki, gdzie klientka potrafi przyjść bez makijażu i nałożyć sobie nawet maseczkę, po czym ogląda przez określony czas jakiś towar, czekając, aż maseczka zadziała. Potem ściera ją przy pomocy chusteczki, nakłada całą resztę preparatów do pielęgnacji, które znajdzie na półce, i wykańcza to wszystko podkładem. Wszystko to robi brudnymi rękoma, maczając palce w pudełku z kremem, do którego dostęp ma każdy – mówi wyraźnie przejęta Beata.

Zdarza się, że klientki odwiedzające perfumerię zabierają sobie część niektórych preparatów "na wynos". Mają na to sposoby, z którymi obsługa sklepu często nie może nic zrobić.

– Jednym z najbardziej nietypowych przypadków była kobieta, która po pomalowaniu się testerami zaczęła kombinować. Puder czy róż uporczywie wpasowywała w waciki, a aplikatory do pomadek kilkukrotnie maczała w preparacie, a potem zawijała w chusteczkę. Bywało również, że kobiety odgryzały droższe szminki, zawijały w papier i wynosiły ze sklepu – mówi. – My, jako wizażystki, niewiele możemy zrobić w takich sytuacjach. Testery są dla klientów. Jeżeli widzimy, że ktoś próbuje "wsmarować w siebie" pół drogerii, możemy podejść i grzecznie zapytać, czy ta osoba potrzebuje pomocy. Jeśli dopisze nam szczęście, speszy się i odejdzie – wyjaśnia Beata.

Chociaż w drogerii jest możliwość poproszenia wizażystki o nałożenie danego kosmetyku zdezynfekowanym pędzlem, niewiele osób z tego korzysta.

– Uważam, że jeśli ktoś brudnymi rękami nakłada niezdezynfekowane produkty, to może się zarazić nie tylko wirusami, ale też całym rzędem bakterii. Coraz częściej słyszymy, żeby po trzymaniu chociażby brudnej poręczy od schodów nie dotykać twarzy czy ust. Należy jednak pamiętać, że zarazki mogą znajdować się także na kosmetykach wystawionych do użytku setek osób. Kolor takiej pomadki lepiej sprawdzić testerem na nadgarstku, zamiast nakładać ją bezpośrednio na usta – stwierdza.

Do sprawy odniosła się drogeria HEBE.

"Sieć Hebe na bieżąco wdraża zalecenia służb sanitarnych, przekazując pracownikom swoich sklepów odpowiednie instrukcje postępowania w obecnej sytuacji. W trosce o bezpieczeństwo naszych pracowników i klientów stale i uważnie monitorujemy sytuację" – brzmi oficjalne oświadczenie.

Nie wiadomo jednak, czy drogeria w najbliższym czasie rozważa usunięcie testerów kosmetyków ze sklepów. W perfumeriach Douglas podjęto jednak decyzję o zaprzestaniu wystawiania testerów. Jak tłumaczy Ewa Sadowska, szefowa PR marki, priorytetem sieci jest bezpieczeństwo współpracowników i klientów.

"Dlatego 26 lutego br. przeprowadziliśmy szeroką akcję informacyjną skierowaną do naszych współpracowników, w ramach której przekazaliśmy im zasady postępowania prewencyjnego w sytuacji rozprzestrzeniania się koronawirusa. Wszyscy pracownicy zostali poinformowani o tym, jak zachować się w sytuacji podejrzenia u siebie infekcji oraz gdzie szukać pomocy medycznej. Wprowadziliśmy też zalecenie ograniczenia podróży służbowych" – czytamy w oświadczeniu przesłanym redakcji WP Kobieta.

"Jeśli natomiast chodzi o bezpieczeństwo klientów, to naszych konsultantów obowiązują ścisłe zasady postępowania w zakresie regularnego mycia rąk i stosowania środków dezynfekujących. Zawsze działamy zgodnie z rekomendacjami Głównego Inspektora Sanitarnego, dlatego w perfumeriach, tak jak do tej pory, przywiązujemy ogromną wagę do każdorazowej dezynfekcji za pomocą profesjonalnych środków medycznych, wszystkich akcesoriów służących do wykonywania usług.

Dodatkowo zdecydowaliśmy o usunięciu z półek produktów do samodzielnego testowania przez klientów (otwieralnych testerów) – są one aplikowane wyłącznie przez konsultantki za pomocą szpatułki. Wyjątek stanowią produkty w pojemnikach z atomizerami, jak np. perfumy, które nie stanowią ryzyka"– brzmi dalsza część oświadczenia.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (123)