Polka pracowała na statku. Mówi, co znajdowała pod łóżkami

Statek - zdj. ilustracyjne
Statek - zdj. ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Aleksandra Lewandowska

16.08.2024 06:00, aktual.: 16.08.2024 14:46

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Adam jest kafeterzystą od ponad 20 lat. Klaudia pracowała jako stewardessa. W rozmowie z Wirtualną Polską opowiadają, jacy potrafią być pasażerowie i którzy - ich zdaniem - zachowują się najgorzej. - Jeżeli nie chcą się uspokoić, lądują w pomieszczeniu, które nazywamy "więzieniem" - mówi Adam.

Według danych przedstawionych przez Główny Urząd Statystyczny, w 2023 roku w portach morskich podróż na statkach rozpoczęło lub zakończyło 2,3 mln pasażerów. W ruchu międzynarodowym przewieziono aż 1,7 mln osób, a krajem, do którego wypłynęło lub z którego przypłynęło do polskich portów morskich najwięcej pasażerów, była Szwecja. Na jednym ze statków pasażerskich, które pływają pomiędzy Gdańskiem a szwedzkim miastem Nynäshamnm, pracuje Adam (imię zmienione - przyp. red.).

- Polacy są najgorszymi pasażerami - stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską.

"Polscy Szwedzi to najwięksi awanturnicy"

Adam pracuje na statku pasażerskim od ponad 20 lat. Doskonale zna więc zarówno samych pasażerów, jak również ich typowe nawyki. Jak mówi, "największymi awanturnikami" w trakcie rejsów są "polscy Szwedzi", czyli Polacy, którzy od lat mieszkają i pracują w Szwecji. Do kraju wracają najczęściej na wakacje oraz święta.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Siedzą w barze, nadużywają alkoholu, a potem kłócą się między sobą o to, jak wygląda ich praca i kto ma gorzej. Zdarza się, że dochodzi z tego powodu do bójek. Wtedy wzywana jest ochrona, która zajmuje się stronami sporu. Jeżeli dobrowolnie nie chcą się uspokoić, lądują w pomieszczeniu, które nazywamy między sobą "więzieniem" - opowiada Adam.

- Więzienie to miejsce kilka pięter pod pokładem, w którym awanturnicy spędzają resztę podróży, do rana. Są pilnowani przez ochronę i monitorowani przez recepcję. Jeśli rano dobrze się zachowują, wychodzą i płacą za swój pobyt w "więzieniu" ok. 150 euro. Jeżeli nie, wzywana jest policja lub straż graniczna - ujawnia w rozmowie z Wirtualną Polską.

"Cały czas narzekają na ceny"

Butelka wody za 8 zł, kawa za 14 zł, kawałek ciasta za 16 zł i zestaw obiadowy za ponad 50 zł. Takie ceny obowiązują dziś w kafeterii na statku. Jak zauważa Adam, chociaż nie podskoczyły wraz z rosnącą inflacją, pasażerowie narzekają, że "wszystko kosztuje za dużo".

- Kiedyś przyjęło się, że na statku jest drogo. I faktycznie tak było przez wiele lat. Sytuacja się jednak zmieniła, kiedy inflacja zaczęła rosnąć. Ceny na lądzie stały się wyższe i wyrównały się z tymi, jakie wcześniej były na statkach. Mimo tego, że dziś różnica jest niewielka, pasażerowie cały czas narzekają - bo za obiad dla czteroosobowej rodziny, razem z piciem, zostawiają ok. 300 zł. Nie mi osądzać czy to dużo - mówi.
Cennik napojów na promie. Zdjęcie przesłane przez rozmówcę
Cennik napojów na promie. Zdjęcie przesłane przez rozmówcę© Archiwum prywatne

Na co najczęściej narzekają pasażerowie? Kiedy zadaję to pytanie Adamowi, od razu odpowiada: "że nie mogą nic kupić, bo znów nie działają terminale".

- Problemy z terminalami płatniczymi są w sezonie letnim, kiedy tych płatności jest po prostu bardzo dużo. Nie dziwię się pasażerom, że się denerwują. Zdarza się, że nie mają przy sobie żadnej gotówki. Na statku nie ma bankomatów, terminale nie działają, więc kończy się to tak, że nie mogą kupić nawet jedzenia. Najgorzej, gdy są z dziećmi. Z tego powodu spływa chyba najwięcej skarg w ostatnim czasie - zdradza.

"Chcieli załatwić sobie dziewczynę na noc"

Klaudia Maciejewska przez kilka miesięcy pracowała jako stewardessa na statku. Jako młoda dziewczyna często spotykała się w trakcie swojej pracy z niestosownymi propozycjami od mężczyzn w średnim wieku, którzy chcieli spędzić z nią wieczór.

- Płynęli w jedną stronę i chcieli się zabawić. Rzadko kiedy pojawiałyśmy się na pokładzie dla pasażerów, ale czasem musiałyśmy tamtędy przejść, bo np. miałyśmy swoją zmianę w kafeterii. Wtedy widziałyśmy, że się rozglądali i chcieli "załatwić sobie" dziewczynę na noc. Nie rozumieli, kiedy odmawiałyśmy z podkreśleniem, że to nie należy do naszych obowiązków - wspomina.

Niektórzy mężczyźni znajdowali sobie jednak towarzyszkę na noc wśród pasażerek-singielek - najczęściej w tym samym wieku, co oni. Skąd Klaudia o tym wie? Podczas sprzątania kabin bardzo często natrafiała na zużyte prezerwatywy, leżące pod łóżkiem.

Cztery godziny na posprzątanie 240 kabin

Klaudia dodaje w rozmowie z Wirtualną Polską, że skargi od pasażerów spływały do biura firmy, do której należy statek, w związku z "poganianiem ich przez załogę".

- Pamiętam, że skarżyli się, że mają za mało czasu na ogarnięcie się i zjedzenie śniadania - że są poganiani, że mają już wyjść z pokoju, bo zaraz ktoś przyjdzie go posprzątać. Pasażerowie często nie rozumieli, że statek to nie hotel, w którym można sobie odpoczywać. Gdy oni z niego schodzą, stewardessy i stewardzi mają tylko cztery godziny na posprzątanie 240 kabin, ogarnięcie całej gastronomii i korytarzy i przygotowanie ich dla kolejnych osób. To bardzo mało czasu na taką pracę - ocenia.

Jak podsumowuje, praca na statku jest opłacalna dla osób, które chcą zarobić "dobre pieniądze" za dwa tygodnie wysiłku. Nie jest jednak łatwa pod względem czasu, tempa i traktowania przez pasażerów, którzy na osoby sprzątające bardzo często patrzą z góry.

Z perspektywy pasażera

Jak wygląda dziś podróż statkiem pasażerskim okiem osoby, która regularnie pływa nim do pracy do Szwecji? Kamil podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że przemieszczanie są pomiędzy państwami statkiem "nie jest tanim biznesem".

- Nie jest wcale taniej niż samolotem. Ja akurat wybieram statki ze względu na wygodę i to, że czasem zabieram ze sobą samochód lub rower. Gdybym miał jednak wybrać się po prostu na weekend czy na wakacje, postawiłbym na samolot. Na statku pasażerskim miejsce w kabinie dwuosobowej z obcą osobą to koszt prawie 200 zł. Okej, to nie jest jeszcze źle. Ale jeżeli chcemy popłynąć np. z żoną, wykupić lepszą kabinę i do tego śniadanie, trzeba już zapłacić za to prawie 1000 zł - zauważa Kamil.

Jego koledzy z pracy bardzo często oszczędzają na podróży do pracy, nie wykupując kabiny, a jedynie miejsce w fotelu lotniczym. - To też koszt 40 zł za miejsce - dodaje.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
statek pasażerskipracapremium
Komentarze (128)