"Prawo gwarantuje, że będziesz mi dawała...". Seks wpisany w kodeks
- Po prostu bałam się, że mąż mnie zgwałci… A przecież gdyby to zrobił, to cały nasz świat rozpadłby się na milion kawałków, których już nie dałoby się pozbierać - opowiada 38-letnia Patrycja, szefowa działu HR w dużej firmie energetycznej.
Podobnie uważa Alicja, 40-letnia redaktorka w małym wydawnictwie książkowym. Gdy przyznała się sama przed sobą, że to, co przez kilka lat robił jej mąż, było tak naprawdę wymuszeniem seksualnym oraz gwałtem, od razu złożyła pozew do sądu o rozwód. - Z jednej strony seks może być źródłem radości i dawać poczucie szczęścia, ale z drugiej seksem łatwo drugą osobę zadręczyć. I to dosłownie - przekonuje.
- Mój mąż nauczył się, że jeśli odpowiednio długo będzie marudził, jęczał i mnie straszył kochanką, rozwodem i wizytą w agencji towarzyskiej, to ja w końcu ulegnę. Mam wrażenie, że niemal całe nasze życie erotyczne polegało na tym, że on wymuszał seks, a ja mu ulegałam dla świętego spokoju. Nie byłam w stanie tego jęczenia słuchać. Wolałam udawać orgazm na siłę…
Małżeński obowiązek
Artykuł 23 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego jasno mówi, że: "małżonkowie są zobowiązani do wspólnego pożycia, wzajemnej pomocy i wierności". To właśnie ten zapis, który na pierwszym miejscu nakazuje współżycie seksualne, w opinii małżonków żądających seksu daje im do niego prawo.
- Kodeks mi gwarantuje, że będziesz mi dawała dupy - tak mówił, niby w żartach, mój mąż - wspomina z goryczą w głosie Patrycja. - A ja się śmiałam…
Jak wynika z raportu opublikowanego w 2016 r. przez Fundację na rzecz Równości i Emacypacji STER, która przeprowadziła badania wśród 451 Polek, "87 proc. (z nich - red.) spotkało się w swoim życiu z jakąś formą molestowania seksualnego. 37 proc. uczestniczyło w aktywności seksualnej wbrew swojej woli. 23 proc. doświadczyło próby gwałtu, a 22 proc. gwałtu. W większości wypadków sprawcą była osoba bliska: (obecny 22 proc.) lub były partner (63 proc.), a do zdarzenia doszło w mieszkaniu (55 proc.)".
Z badań przeprowadzonych przez seksuologa profesora Zbigniewa Izdebskiego wynika, że mężczyźni, częściej niż kobiety podkreślają, że kobieta w stałym związku ma obowiązek zaspokoić potrzeby seksualne partnera. Uważa tak 55 proc. mężczyzn i 31 proc. pań.
Po pierwsze seks
- Pierwszy raz to się stało, gdy wrócił do domu po paru piwkach, na które poszedł z kolegami po pracy. Był wesoły, żartował, ale od progu chciał seksu. Zresztą jak zawsze po alkoholu - opowiada Patrycja. - Ja nie chciałam, miałam robotę do dokończenia, poza tym nie lubiłam się z nim kochać, gdy był pijany czy wstawiony, bo stawał się brutalny, o smrodzie przetrawionego alkoholu nie wspomnę.
Jednak nie do niej należała decyzja. - Nie miałam nic do gadania. Rzucił mnie na łóżku, wprawnym ruchem rozchylił szlafrok i zsunął majtki. Miałam wtedy dwa wyjścia: albo zacząć krzyczeć i walczyć, albo ulec. Wiedziałam, czułam to, że niezależnie od tego, co zrobię, on dopnie swego. Uległam… Potem czułam się strasznie. Ale wypiłam dwa kieliszki wina duszkiem i uśpiłam ten wstyd, strach i obrzydzenie - wspomina roztrzęsiona kobieta.
Patrycja następnego dnia po wymuszonym seksie - tak nazywa to, co się stało - powiedziała mężowi, że czuła się fatalnie po tym, jak ją zmusił do seksu. - A on mi nie uwierzył… Patrzył, jak bym była nienormalna, zmyślała historie z sufitu i próbowała mu coś wmówić - opowiada Patrycja. - "Przecież ci się podobało", krzyczał, "ruszałaś biodrami", darł się na całe mieszkanie. A ja byłam tak rozbita, że jedynie stać mnie było na płacz w łazience.
Alicja, która skończyła studium wokalne i udzielała się amatorsko w zespole jazzowym, do perfekcji opanowała piosenkę Czesława Niemena "Dziwny jest ten świat". - Gdy mój mąż zaczynał żebrać, śpiewałam w duchu: "często jest, że ktoś słowem złym zabija tak, jak nożem". Bo robił to w taki sposób, jakby się z tego latami szkolił.
Oczywiście nie zawsze tak było. Kiedyś Alicja uwielbiała się z nim kochać, mieli udany seks, ale dość szybko się to skończyło, bo on nie miał umiaru. Nie wie, czy to dlatego, że wychował się w ultrakatolickim domu, gdzie wypowiadanie słowa seks groziło chłostą, czy dlatego, że miał niepohamowany temperament - zastanawia się Alicja.
- W każdym razie nie dawał mi spokoju, chciał seksu trzy, cztery razy dziennie. Gdy się nie godziłam, bo to zwyczajnie było dla mnie za dużo, słyszałam nieustająco obelgi, jaka jestem beznadziejna, tępa i brzydka. Że on się nie dziwi, że ja nie chcę seksu, bo przecież żadna kłoda nie ma na to ochoty. Potem mówił, jaki to on jest biedy, jak go nie kocham, nie dbam o jego potrzeby i że będzie musiał w końcu wylądować w burdelu. Miał nadzieję, że się zakazi syfilisem, którego mi sprzeda za karę - wyjaśnia kobieta.
Alicja mówi, że to było jak jakiś koszmarny i przeklęty rytuał godowy, przez który przechodziła niemal codziennie, i przez który nawet przez sekundę nie miała okazji zatęsknić za seksem. - Nie miałam nigdy siły, żeby powiedzieć definitywnie "nie". On ciągle w kółko powtarzał, że przysięgałam na ołtarzu, że to mój obowiązek, że go zmuszam do zdrady…
Wymuszenie to też gwałt
Jednak czy w małżeństwie można mówić o gwałcie? Czy mamy do czynienia z przemocą seksualną w sytuacji, gdy jeden z partnerów tak długo słownie próbuje wymusić seks na drugim, że ten w końcu ulega? Kodeks karny nie pozostawia tutaj wątpliwości. Traktujący o zgwałceniu art. 197 kk mówi w pierwszym paragrafie: "Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12".
Wątpliwości nie ma także seksuolożka Anna Wenta. - Jeśli jakaś osoba uprawia seks lub wykonuje czynności o charakterze seksualnym, bo zostało to na niej w jakikolwiek sposób wymuszone, a ona tego nie chce, to mamy do czynienia z gwałtem - tłumaczy.
Artykuł 2 Ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie definiując z kolei przemoc wyraźnie mówi, że jest to "jednorazowe albo powtarzające się umyślne działanie lub zaniechanie naruszające prawa lub dobra osobiste osób wymienionych w pkt 1 (chodzi o członków rodziny - red.), w szczególności narażające te osoby na niebezpieczeństwo utraty życia, zdrowia, naruszające ich godność, nietykalność cielesną, wolność, w tym seksualną, powodujące szkody na ich zdrowiu fizycznym lub psychicznym, a także wywołujące cierpienia i krzywdy moralne u osób dotkniętych przemocą".
Nazywanie rzeczy po imieniu
Czy Patrycja czuła się gwałcona? - Przez długi czas wmawiałam sobie, że to nie jest gwałt - mówi. - Przecież nie byłam bita, nie miałam siniaków, teoretycznie nic mi się nie działo… Ale przecież nie bez powodu czułam się koszmarnie, zbrukana, podeptana i zgwałcona właśnie. Jednak wiedziałam, że jeśli przyznam się sama przed sobą do tego, że mój mąż regularnie przemocą zmusza mnie do seksu, nasze małżeństwo się rozpadnie na tysiąc kawałeczków. I nie da się już tego pozbierać - mówi ze łzami w oczach.
Kobieta zdała sobie jednak sprawę, że coraz częściej pije wino, żeby nie czuć tego, co się dzieje. I gdy kiedyś o godz. 18 była pijana, a dzieci siedziały bez obiadu, postanowiła się opamiętać.
Alicja z kolei obwinia się, że nie postawiła granicy wcześniej, że nie zbuntowała się, nie zaciągnęła męża do seksuologa. - Na mojej indywidualnej terapii, na którą poszłam już po rozstaniu, bo nie radziłam sobie z tym wszystkim, dowiedziałam się, że prawdopodobnie mój mąż jest seksoholikiem - opowiada. - Dzięki temu trochę mi lżej. Co bym teraz zrobiła, gdybym miała szansę jeszcze raz wszystko zacząć od nowa? Nie uległabym mu ani razu. I poszła po pomoc do specjalisty jak najszybciej.
Patrycja wystąpiła o rozwód z orzekaniem o winie. Sąd nie uznał jej zarzutów dotyczących wielokrotnego gwałtu. Nie miała obdukcji, nigdy nie wezwała policji, nigdzie nie zgłosiła przemocy, a mąż był kochającym ojcem i partnerem. Wychowuje dzieci w pojedynkę i na razie nie planuje wiązać się z nikim.
Opowiedz nam swoją historię. Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl