Prestiż jest nowym punkiem. Tak pokolenie kryzysu reaguje na problemy społeczne
Plebiscyt Młodzieżowe Słowo Roku pokazuje, że prestiżowe stało się pojęcie prestiżu. Młodzi ludzie, kształtujący kulturę po wybuchu kryzysu w 2008 roku, porzucili wiarę w lepsze jutro. Prestiż to ich ironia, srodze wymierzona w nas, którzy zostawiamy im świat w złej kondycji.
11.12.2018 | aktual.: 24.01.2019 17:37
"Podsumowując – nie da się przeżyć za 100 złotych dziennie" – mówi Lord Kruszwil, youtube'owy twórca, któremu widzowie rzucili takie właśnie wyzwanie. Nastoletni chłopak poszedł ze stuzłotówką do sklepu, kupił chleb, ser feta, kawior za 30 złotych ("nie wiem, czy da się to w ogóle nazwać kawiorem") i butelkę włoskiej wody. Musiał sam zrobić sobie kanapkę "bo przecież dziś nikogo nie wynajmę", ale potem jej nie zjadł, bo smak składników nie był zadowalający.
To Lord Kruszwil, jeden z najczęstszych bohaterów dziennikarskich donosów na "dzisiejszą młodzież", pokazującą w mediach społecznościowych patologię życia. Tego dnia podczas nagrań chłopak miał na sobie bluzę ze stylizowanym napisem "PRESTIŻ". Choć Młodzieżowym Słowem Roku 2018 została sympatyczna obelga "dzban", "prestiż" zajął wysokie miejsce wśród zgłoszonych słówek uwielbianych przez dzisiejszą młodzież. A Kruszwil jest ucieleśnieniem tego, jak rozumie ona ten prestiż.
Prestiż jako nieporozumienie
Sama idea doceniania bogactwa przez tak zwane masy nie jest niczym nowym i to bodaj pierwsza i najważniejsza rzecz, której nie dostrzegają komentatorzy. Próba wpisania się w legendę o złotych zamkach i krainach mlekiem i miodem płynących, gdzie każdy marzący sam jest rozkapryszonym księciem konsumującym luksusy, jest stara jak świat. Na horyzoncie tylko własnej pamięci dostrzegam zbieranie kolorowych puszek po napojach w latach 80., później zachłyśnięcie się stylem życia Zachodu w kolejnej dekadzie.
W tym samym czasie amerykańscy raperzy kręcili teledyski, w których obwieszeni złotymi łańcuchami, siedząc na maskach drogich supersamochodów, polewają szampanem najdroższych marek roznegliżowane seksowne kobiety. Do dziś, jeśli ktoś w ogóle kojarzy etykiety z napisem krug czy moet, dzieje się tak raczej za sprawą tamtych teledysków niż plasowania produktów w filmach o Bondzie. Głośnym krzykiem mody ostatnich lat były obrzydliwie nieproporcjonalne buty marki Balenciaga (pod kierunkiem Gruzina Demny Gvasalii), za które ludzie gotowi są zapłacić tysiące. Ale już ponad dekadę temu pisarz i publicysta Piotr Czerski sprzedawał w sieci zwykły T-shirt, który na piersi w miejscu marki napisane miał 199,-. Koszulka kosztowała właśnie tyle pieniędzy, a nazwa produktu brzmiała: "niech wiedzą".
Jedno z 15 tys. zdjęć opublikowanych pod hasztagiem je*acbiede
Bieda jest dla ubogich
Po pomoc w zrozumieniu sprawy dzwonię do Przemysława Staronia, psychologa i Nauczyciela Roku, pracującego z młodzieżą w II LO w Sopocie. Wspólnie przywołujemy kolejne "prestiżowe" hasła, które łatwo spotkać od kilku lat w medialnym obiegu: "Szlachta nie pracuje" (to młodzi ludzie wpisują w rubryczce "zatrudnienie" na Facebooku), "Kto bogatemu zabroni" albo częsty ironiczny hasztag #je*acbiede. Wielu młodych ludzi w serwisach społecznościowych wskazywało też, że studiuje w Wyższej Szkole Baunsu i Lansu (bauns to po prostu impra, dobra zabawa).
Mój rozmówca podkreśla, że ważne jest, by w postawach promowania "prestiżu" i "je*ania biedy" dostrzegać ironię. Jego zdaniem jest też jednak drugie dno całej sprawy. – Te hasła nie pojawiają się przez przypadek. Wpisują się w takie iluzoryczne życie na pokaz, które chyba najlepiej widać na Instagramie: ohasztagowane kawiarnie, telefony i tak dalej. Można więc to czysto psychologicznie wytłumaczyć: dziś młodzi ludzie naprawdę doświadczają samotności, bardzo wielu ma problemy lękowo-depresyjne i próbują sobie z tym na różne sposoby poradzić. I to jest jedna z tych strategii: życie na pokaz; "niech mnie podziwiają" – zastanawia się Przemysław Staroń.
Przypomina też, że użytkownicy mediów społecznościowych to nie tylko bogacze. – Niestety dosyć mocno tam widać problem socjoekonomiczny naszego społeczeństwa, a mianowicie to, że ono jest społeczeństwem wielkich nierówności i rozwarstwień – zauważa. – Mam wrażenie, że to jest ten drugi element: młodzi ludzie, pomimo, że nie jest łatwo, chcą zdystansować się do tych nierówności i w nieco ironiczny sposób korzystają z tego hasztagu.
Prestiż jako punk
I może to jest sedno problemu. Prestiż jest nową subkulturą. Zjawisko subkultur jako takie nie jest przecież nowe. Od początku XX wieku młodzi ludzie strojem, obyczajami i sposobami korzystania z kultury (np. słuchaną muzyką) dystansowali się od tak zwanego głównego nurtu społeczeństwa. Robili to w latach 60. teddy boys, a potem tzw. modsi – nosząc karykatury garniturów ich ojców. Robili to rockersi i skinheadzi, przywdziewając skóry i słuchając z początku reggae i rocka, by dojść do cięższych brzmień i ksenofobicznych zachowań.
Wreszcie, w latach 80., rozwinął się punk, czyli – w dosłownym tłumaczeniu – śmieciowa moda; moda na bycie śmieciem. Dziesięć lat później byli grunge'e, którzy słuchali Nirvany, ale ich określenie również pochodzi od słowa "odpad". Punk wprowadził estetykę zrób-to-sam, łączenie elementów mody i estetyki śmieci właśnie. Zamiast kolczyków pojawiły się agrafki – najtańsze, co można nosić w przekłutych uszach. Robotnicze ubranie miało zastępować wyjściowe ciuchy.
Ten protest "śmieciami" był ostentacyjnym komunikatem wysłanym światu białych kołnierzyków pokolenia określanego jako yuppie. Pokolenia granatowego prążkowanego garnituru, który nosił Michael Douglas jako Gordon Gekko – cyniczny, nie liczący się z ludźmi, a jedynie z pieniędzmi makler z filmu "Wall Street".
Żeby więc zrozumieć, co zmieniło się w "dzisiejszej młodzieży", trzeba najpierw zorientować się, co zmieniło się w świecie, w którym wchodzą w dorosłość. Kilka dni temu na swoim profilu na Facebooku Przemysław Staroń udostępnił był wpis, który przypomniał mi w rozmowie. Był to zapis fikcyjnej rozmowy z dzieciakami:
Dorosły: "Dzieci dziś coraz częściej cierpią na depresję. Ciekawe, dlaczego".
Dzieci: "Zniszczyliście gospodarkę, nasza planeta umiera, pracujemy do samej śmierci, a na dokładkę faszyści wrócili".
Dorosły: "To na pewno przez te cholerne iPhone'y".
Nie chcemy waszej biedy
Wpis Staroń tłumaczy: – Młodzi ludzie dorastają w czasach, które nawet dla nas są trudne. Oni nie mają porównania do czasu, kiedy było łatwiej, ale i tak sytuacja budzi w nich duży niepokój. I radzą sobie z tym w taki sposób jak umieją, czyli takim śmieszkowaniem i ironią. Dla nas, zwłaszcza dla badaczy czy pedagogów, to musi być informacja, że pod tą ironią jest jakiś lęk.
Może się wydawać, że czasy subkultur minęły. Skinheadzi nie okupują dziś, jak w latach 90., Placu Zamkowego w Warszawie, a na festiwale muzyczne – nawet do wskrzeszonego Jarocina – jeżdżą bardziej "normiki" (to inny kandydat do Młodzieżowego Słowa Roku) niż punki z czubem modelowanym na cukier. Ale hasło prestiż trzyma się mocno i nie jest to przypadek. Agrafkami w uszach młodzi ludzie krzyczeli: "nie chcemy waszego bogactwa". Dziś dążenie do prestiżu oznacza: "nie chcemy waszej biedy".
Zgadzałby się też czas tej przemiany. Przemysław Staroń, zapytany, kiedy doszło do zmiany, odpowiada: – Na początku drugiej dekady XXI wieku zaczęły realnie funkcjonować media społecznościowe, a od 2013 roku do powszechnego użytku wszedł Instagram. Tam życie na pokaz związało się z hasztagami - zauważa. Dostrzega też jednak, że początek Facebooka zbiegł się w czasie z kryzysem ekonomicznym – wzrostem kursu franka i pęknięciem amerykańskiej bańki śmieciowych kredytów. Ten kryzys pogrzebał nasze wyobrażenie o dostatniej przyszłości. Gdzie w takim razie jest miejsce prestiżu? Tylko na Instagramie i Youtube. Tam właśnie zadomowił się ten ironiczny i postprawdziwy prestiż.
Co o tym sądzisz? Daj nam znać przez dziejesie.wp.pl