Po ślubie się ocknęła. Wtedy już było za późno

Dopiero po ślubie odkryli, że do siebie nie pasują (zdjęcie ilustracyjne)
Dopiero po ślubie odkryli, że do siebie nie pasują (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło zdjęć: © Adobe Stock

17.08.2024 06:15, aktual.: 17.08.2024 09:36

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Chcieli zrobić wszystko "jak należy". Właśnie dlatego ukochany wprowadził się do niej, dopiero gdy wypowiedzieli sakramentalne "tak". - Jestem pewna, że gdybyśmy wcześniej razem zamieszkali, to by do żadnego ślubu nie doszło - wyznała w rozmowie z Wirtualną Polską Patrycja.

Wiele par zastanawia się, kiedy jest właściwy moment, żeby ze sobą zamieszkać. Okazuje się, że niektórzy wciąż decydują się na to dopiero po ślubie. Czy aby na pewno w każdym przypadku jest to dobre rozwiązanie?

Ma konserwatywnych rodziców. Po ślubie jej życie zamieniło się w piekło

Poznali się na zawodach strażackich, gdy mieli po 23 lata. Wydawało się, że Kamil (na prośbę bohaterów imiona zostały zmienione) to idealny kandydat na męża. Dobrze zarabiał, miał własny samochód i traktował ją niczym księżniczkę. Kupował drogie prezenty i kilka razy w roku zabierał na wakacje. Jej rodzice wręcz go uwielbiali – w końcu co mogło być z nim nie tak?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zakochani spotykali się w niemal każdą sobotę. W inne dni nie mieli na to czasu, bo pracowali na różne zmiany. Więcej niż jeden wieczór w tygodniu spędzali wyłącznie na wakacjach. Wszystko przez rodziców Patrycji, którzy byli niezwykle konserwatywni. Sami zresztą również zamieszkali ze sobą dopiero po ślubie. Jej ojciec w każdą niedzielę chodzi do kościoła, a matka bardzo przejmuje się opinią innych.

- Wtedy bałam się nawet pomyśleć o tym, żeby któreś z nas zostało u siebie na cały weekend. Nie chciałam słuchać kazań rodziców i być intruzem we własnym domu - wyznała w rozmowie z Wirtualną Polską.

Mimo że mamy obecnie XXI i wydawać by się mogło, że wspólne mieszkanie obecnie nikogo już nie dziwi, w mniejszych miejscowościach wciąż budzi to niemałe emocje.

Patrycja przyznaje, że lekceważyła wszystkie znaki ostrzegawcze dane jej przez los. Zanim się jeszcze pobrali, Kamil został zaproszony na jedną z jej rodzinnych imprez. Zazwyczaj stronił od alkoholu, jednak tym razem postanowił zrobić wyjątek. Zależało mu bowiem na tym, by przypodobać się przyszłemu teściowi.

Ukochany Patrycji, gdy ta odwoziła go do domu, nieoczekiwanie stał się agresywny. Pierwszy raz widziała go w stanie wskazującym, dlatego uznała, że nie mając doświadczenia w piciu alkoholu, po prostu wypił o jeden kieliszek za dużo.

Po ślubie podjęli decyzję o tym, żeby zamieszkać z rodzicami Patrycji. Mieli nadzieję, że w ten sposób uda im się zaoszczędzić trochę pieniędzy i ruszyć z budową własnego domu.

- Wydało nam się to najrozsądniejsze. Nie chciałam też znaleźć się pod jednym dachem z teściową. Jest bardzo miłą kobietą, ale czułabym się u niej jak intruz. Mężczyźnie znacznie łatwiej jest zmienić miejsce zamieszkania. Jeśli któreś z rodziców zaczęłoby się wtrącać, mogę od razu zareagować, a co miałabym powiedzieć w takiej sytuacji teściowej? -powiedziała.

Już po kilku pierwszych dniach wspólnego życia okazało się, że Kamilowi bardzo nie odpowiada mieszkanie u żony, czemu dawał wyraz niemal na każdym kroku. Standardem stały się u nich "ciche dni".

Patrycji od dziecka "nie trzymały" się pieniądze, dlatego jej bliscy mieli nadzieję, że po ślubie mąż zadba o ich finanse. Mężczyzna okazał się wieść równie rozrzutny tryb życia. Szybko wydali zebrane na weselu pieniądze, które miały zostać przeznaczone na budowę domu. Mimo że on zarabiał naprawdę dobrze, wciąż nie starczało mu do pierwszego. Wszystko, co miał, wydawał na swoją pasję, którą był motor. Patrycja sama kupowała jedzenie, co powoli zaczęło ją irytować.

- Wiedziałam, że ma bzika na punkcie motoru, ale nie wiedziałam, że aż tak. Jak nie kupię nic do jedzenia, ma do mnie pretensje. Sam jednak nie kwapi się do tego, żeby zrobić zakupy - przyznała.

Nic więc dziwnego, że dochodziło między nimi do awantur. Kamil wypominał Patrycji to, że mieszkają u jej rodziców, co z jakiegoś powodu bardzo mu nie odpowiadało. 27-latce trudno było zrozumieć dlaczego. W końcu nie robił on zupełnie nic. - Gdy wraca z pracy, resztę czasu spędza w garażu - zaznaczyła Patrycja.

- Zrozumiałam, że tak naprawdę nie mam pojęcia, kim jest człowiek, za którego wyszłam. Wcześniej wesoły, gadatliwy i przedsiębiorczy, a teraz prawdziwy leń i gbur.

Pewnego wieczoru Kamil wpadł w szał. Patrycja nie chciała, by jej rodzice się o wszystkim dowiedzieli, dlatego poszła po prostu spać.

- Miałam już wszystkiego dość. Rano pojechałam do pracy, a gdy wróciłam, Kamila już nie było. Naprawdę odetchnęłam z ulgą. Kiedy mijała kolejna noc, a on nie wracał, rodzice zaczęli pytać mnie, gdzie jest. Postanowiłam im o wszystkim powiedzieć. Otrzymałam od nich ogromne wsparcie. Pierwszy raz pomyślałam o rozwodzie, ale co powiedzieliby ludzie? W końcu wtedy nie minęło nawet pół roku od naszego ślubu.

Po kilku dniach odezwała się do niej jego bratowa, która postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i ich ze sobą pogodzić. Patrycja zgodziła się na spotkanie, choć jej siostra była temu przeciwna. Sama jest dość wybuchowa podczas kłótni z mężem, ale nigdy nie podniósł on na nią ręki.

- Daliśmy sobie jeszcze jedną szansę i od tej chwili nie wchodzimy sobie w drogę. Ja nie wymagam niczego od niego, a on ode mnie. Mieszkamy razem u moich rodziców i z pozoru wszystko wygląda dobrze, jednak tak naprawdę nawet ze sobą nie rozmawiamy, choć przy naszych bliskich staramy się zachowywać przynajmniej pozory. Jak długo jeszcze to tak dalej będzie funkcjonować? Nie wiem. Chyba już po prostu przywykłam.

Patrycja nie ukrywa, że chcąc zrobić wszystko "jak należy", popełniła ogromny błąd.

- Jestem pewna, że gdybyśmy wcześniej razem zamieszkali, to by do żadnego ślubu nie doszło.

Violetta Nowacka, psycholożka, terapeutka, edukatorka seksualna, coach, współautorka podcastu i książki "Przypadki Miłosne", autorka książki "Boże daj orgazm", która prowadzi poradnię psychologiczną SELF Przyjazne Terapie, przyznała, że jest wiele czynników wpływających na związki. W przypadku tej pary zwróciła jednak szczególną uwagę na zachowanie męża Patrycji.

- Są typy mężczyzn o osobowościach przejawiających cechy narcyzmu lub socjopatii, które charakteryzuje specyficzny sposób wchodzenia w relację. Będą oni kusić swoje potencjalne ofiary, by móc je później na różne sposoby wykorzystywać.

Zdaniem psycholożki osoby te, podobnie jak mąż Patrycji, będą na początku robiły dobre wrażenie, nie zdradzając przy tym swoich słabych stron. Zachowują się tak jednak do momentu, aż w pełni "urobią" swoją partnerkę, aby następnie czerpać z ich relacji pełnymi garściami.

- Zdarza się, że niesprawdzenie się przed ślubem daje właśnie takim typom mężczyzn możliwość do "urabiania" potencjalnych ofiar. Jeśli kobieta ma niską samoocenę, może nawet nie zorientować się, że jest wykorzystywana.

Żyją "jak Bóg przykazał"

Dla Justyny wiara zawsze była wartością nadrzędną. Niektórzy sądzili nawet, że powierzy swoje życie Bogu. Ona jednak marzyła o rodzinie. Nie stroniła od randek i związków. Miała za to jedną zasadę: seks i wspólne mieszkanie dopiero po ślubie.

- Jeśli kocha, to poczeka i oczywiście poczekał - zdradziła.

W przeciwieństwie do Patrycji i Kamila, Justyna i Wojtek spędzali ze sobą naprawdę wiele czasu. Zdarzało się nawet, że u siebie nocowali, jednak nie dochodziło między nimi do zbliżenia. Oglądali wspólnie filmy, jeździli na imprezy oraz chodzili na romantyczne randki.

- Szybko zrozumiałam, że to ten jedyny.

Zaraz po uroczystości świeżo upieczeni małżonkowie pojechali na dwa tygodnie do Włoch. Po powrocie czekało już na nich mieszkanie, które otrzymali w prezencie ślubnym zarówno od jej, jak i jego rodziców.

- Po kilku miesiącach pojawiły się pierwsze sprzeczki. Oboje mieliśmy zupełnie inne przyzwyczajenia i nawyki, ale powoli się docieraliśmy.

W maju Justyna i Kamil świętowali 8. rocznicę ślubu. Doczekali się trójki dzieci i niedawno przeprowadzili się do nowego domu na wsi.

- Przy dzieciakach i innych obowiązkach często nie mamy już siły, aby się o coś pokłócić (śmiech). Jesteśmy też wobec siebie bardzo szczerzy. W naszym związku nie ma tematów tabu. Jeśli z czymś się nie zgadzamy lub coś nam się nie podoba, mówimy to sobie otwarcie. Możemy trzaskać drzwiami i się na siebie obrażać, ale staramy się nie zasypiać pokłóceni. Wszelkie problemy rozwiązujemy na bieżąco.

Violetta Nowacka zauważyła, że mogło być wiele czynników, dzięki którym udało im się stworzyć szczęśliwy związek.

- Dobrze dobrane, nie musi być od razu sprawdzone, bo jak widać, są pary, które łączą się wręcz intuicyjnie. W takich przypadkach żadna przeszkoda nie jest im straszna, nawet to, że nie zrobili wcześniej wspólnego rozeznania. Tutaj swego rodzaju spoiwem mogła być również m.in. ich wiara.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (206)
Zobacz także