Przedślubnik, czyli jak upewnić się, że to "ten jedyny"
Przyszedł maj, pora na ślub! Bo choć czasy się zmieniają i rośnie liczba rozwodów, to nadal chcemy wierzyć w miłość do grobowej deski. To przejaw romantyzmu czy racjonalizmu? Może wątpliwości przedślubne to dowód na to, że podchodzisz do tej decyzji odpowiedzialnie?
Czy naprawdę powinnam za niego wychodzić? Co jeśli robimy błąd? Dla jednych tego typu wątpliwości to nic więcej niż symptomy przedślubnego stresu, dla innych głos intuicji, którego nie można lekceważyć, a jeszcze dla innych uświadomienie sobie nieodwołalnej (wciąż dla wielu jeszcze) decyzji na całe życie. W końcu zmiana nie będzie dotyczyć jedynie nazwiska…
Mamy jakąś wizję swojego małżeństwa, ale tak naprawdę idziemy w nieznane. Stres w takiej sytuacji jest zupełnie naturalny. Kryć może się za nim też obawa, by nie popełnić błędów znanych nam par małżeńskich. W cywilizacji zachodniej, w której żyjemy, coraz więcej par z długoletnim stażem mówi sobie „dość” i rozstaje się nawet po 20, 30, 40 latach małżeństwa, w kulturach wschodnich, azjatyckich (Indie, Chiny, Korea) ślub wciąż jest wielką wartością i o końcu związku decyduje zwykle śmierć jednego z partnerów. Dawniej i u nas tak było – przeżywaliśmy w małżeństwach wspólnie długie lata. Dlaczego nie jest tak dziś?
Po pierwsze, żyjemy dłużej i udaje nam się dożyć kryzysu w związku, podczas gdy kiedyś ludzie umierali, zanim zdążyli się sobą znudzić. Po drugie, zmieniła się dostępność seksualna – ślub nie jest dziś konieczny, by zamieszkać razem. Trzecim czynnikiem jest ekonomiczna wolność kobiet, dziś łatwiej im żyć w pojedynkę i to one, jak wskazują polskie statystyki, najczęściej wnoszą o rozwód. Poza tym czy jest możliwe, by wybrać raz, a dobrze – i to na całe życie?
Składowe miłości
Można się obstawić badaniami, poradnikami, radami starszych, którzy wiele już przeżyli, ale ostatecznie dopiero doświadczając, zdobywamy wiedzę o sobie i naszych relacjach. Na miłość, jak mówi psychologia miłości, składają się trzy czynniki: namiętność, intymność i zobowiązanie. Namiętność, która często jest początkiem związku, rośnie najszybciej, ale też to najmniej stabilny element, najszybciej się zmienia, aż w końcu ustaje. Ale rodzi się intymność, czyli wszystko to, co nas do siebie zbliża, wiąże. Z tego rodzą się plany, a więc i zobowiązanie. Najpiękniej jest oczywiście, gdy w związku działają wszystkie trzy składniki jednocześnie, wtedy mówimy o miłości kompletnej, jednak, niestety, nie trwa ona wiecznie. Popadamy w rutynę, a najgorszym wrogiem miłości są zaniechania. Już nie robimy sobie prezentów, już nie trzymamy się za ręce, już nie prawimy sobie komplementów…
– Problem w tym, że ludziom z czasem gaśnie na to ochota – diagnozuje znawca psychologii miłości, psycholog, prof. Bogdan Wojciszke w książce „Alfabet miłości”. – Myślę, że tym powodem jest kumulowanie się negatywnych skojarzeń z partnerem. W pewnym momencie może się to zmienić w poczucie krzywdy, którego już nie daje się dalej znieść. Wiele zła wyrządzają rutyna i stereotypy, w które popadamy: kobieta zajmuje się domem, a mężczyzna czytaniem gazet. Znam sporo kobiet w moim wieku, które się rozwodzą, bo chcą mieć wreszcie z głowy takiego faceta. Monogamia ma oczywiście bardzo wiele zalet, jest przyjemna i bezpieczna, nadaje też życiu sporo sensu. Ale nieuchronnie pojawia się problem zmęczenia drugim człowiekiem.
Choć to nie tylko znużenie partnerem może być powodem rozstania, także zdrada czy wygaśnięcie uczuć, w polskich domach wciąż częstym powodem rozwodów jest przemoc (także słowna) i uzależnienia. To wszystko razem raczej zniechęca do składania przysięgi, a jednak nadal co roku miliony stają przed ołtarzem. Czy mimo burz, zawirowań i problemów trwały związek wciąż jest wartością? Jest – bo w świecie nieustających zmian jest bazą, ostoją i wsparciem. Badacze natury miłości zwracają uwagę, że opłaca się nawet zdrowotnie: – Buforem, który chroni kobiety na przykład przed zapadnięciem na depresję, jest wspierający partner – przekonuje prof. Bogdan Wojciszke. – Z kolei mężczyźni, którzy mają wsparcie kobiet, po prostu żyją dłużej.
Patrząc rozwojowo – długoletni partner jest naszym lustrem (a my jego), w którym przyglądamy się sami sobie, poznajemy swoje ograniczenia, potencjały, ale i granice, których przekraczać nie możemy albo nie chcemy. Wymieniamy się również wartościami, z czasem przejmujemy jako swoje, budujemy coś wspólnego – np. dom dla naszych dzieci. W związkach krótkotrwałych nigdy nie wiemy, na co nas i naszych partnerów stać, nie wiemy, czy mamy do czynienia z kimś, czy tylko z jego wersją „demonstracyjną” – gdy w stałym związku rodzi się bliskość, to także pojawia się poczucie bezpieczeństwa, a ono właśnie pozwala nam być tym, kim naprawdę jesteśmy.
Trzeba jednak pamiętać, że miłość z natury jest zmienna, a jej najbardziej stabilnym składnikiem jest zobowiązanie, a nie emocje, które przeżywamy – i w tym, między innymi, tkwi sekret długoletnich związków. Mało romantyczne, ale optymistyczne – bo emocje się zmieniają, zanikają, a zobowiązanie może być trwałe. – To jest decyzja – mówi prof. Wojciszke – a potem stałe działanie na rzecz dobra związku, bardziej niż na rzecz dobra własnego. Zobowiązanie czyni nas ludźmi.
Nie można być w 100 procentach pewnym słuszności podjętej przez siebie życiowej decyzji. Można jedynie żywić przekonanie, że na dany moment i według wiedzy, jaką wówczas mieliśmy, kierowaliśmy się naszym najlepszym dobrem. Nowożeńcy, powodzenia!
Co radzą pary z najDŁUŻSZYM stażem małżeńskim?
Naukowcy z Cornell University (USA) na podstawie rozmów z 700 małżeństwami z kilkudziesięcioletnim stażem wyodrębnili pięć najczęściej powtarzających się zasad, które pozwalają przetrwać razem wszelkie kryzysy, choroby, wychowanie dzieci oraz straty:
- Naucz się rozmawiać – szczerze i otwarcie komunikuj się z drugą osobą.
- Dobrze poznaj swojego partnera przed ślubem, zgromadź z nim jak najwięcej doświadczeń, nigdy nie licz na to, że po ślubie się zmieni.
- Traktuj małżeństwo jako nierozerwalne, zawarte na całe życie, jak świętość, nie tylko kiedy jest pasja i namiętność, ale także wtedy, gdy jest trudno. To przetrwanie razem cięższych chwil umacnia związek.
- Wszelkie problemy traktuj jako wspólne – choroby, niepowodzenia i sukcesy przechodźcie razem, pracujcie zespołowo.
- Małżeństwo bywa trudne dla każdego, dlatego ważne jest, żeby na życie wybrać kogoś podobnego do nas samych, bo łatwiej jest wytrwać z kimś, kto podziela nasze zainteresowania, ma wspólne poglądy, tę samą historię. To, co najbardziej może poróżnić, to kwestie dotyczące wychowania dzieci, zarządzania finansami, poglądy religijne i polityczne.
Na koniec cztery rady od stulatków Johna i Anny Betar, małżeństwa z 83-letnim stażem (pobrali się w 1932 r., gdy mieli 21 i 17 lat):
- Bądź wdzięczny za to, co masz.
- Szanuj słowa wypowiadane przez starszych.
- Jeśli jest coś, co ci przeszkadza, nie próbuj tego zmieniać na siłę.
- Powinnaś najpierw polubić daną osobę, zanim ją pokochasz.
Renata Mazurowska - trener umiejętności osobistych i społecznych, psychoterapeutka w trakcie szkolenia, autorka książek, prowadzi coaching i warsztaty rozwojowe, www.wpelnidnia.pl, dziennikarz miesięcznika SENS