Przemek i Garry mieszkają razem od 3 lat. Polska nie chce zalegalizować pobytu jednego z nich
Poznali się przez aplikację randkową, kiedy Przemek był w Indiach. Teraz mieszkają razem w Polsce. Państwo odmawia legalizacji pobytu Garry'ego, choć para nieustannie odwołuje się do odpowiednich urzędów, powołując na Konstytucję i prawa człowieka. Mimo tego, że Garry czuje się tu jak w domu, grozi mu deportacja.
11.10.2019 | aktual.: 19.01.2022 09:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Klaudia Kolasa, WP Kobieta: Jak się poznaliście?
Garry: Minęły dwa lata po rozstaniu z byłym chłopakiem, kiedy ściągnąłem aplikację Grindr. To taki Tinder dla LGBT, wyszukujesz osoby w swojej okolicy. W swoim życiu spotykałem się z wieloma obcokrajowcami, ale w świadomości Hindusa nie ma takiego kraju jak Polska.
Miałem tam opis: "Jestem zmęczony szukaniem. Teraz ty znajdź mnie". Dostałem wiadomość od Przemka: "Znalazłem cię". Był wtedy w Indiach. Pisaliśmy chwilę, a później zamilkł na dwa dni. Okazało się, że nie pisał, bo leciał z powrotem do Polski.
Więc nie spotkaliście się wtedy?
Garry: Nie. Kiedy już był w Warszawie, rozmawialiśmy ze sobą na Facebooku i zaproponował, że skoro ma jeszcze wizę, to może do mnie przyleci. I rzeczywiście to zrobił. Był u mnie przez dziesięć dni. Ja chodziłem do pracy, on zostawał w domu. Cały czas nie mogłem uwierzyć w to, że leciał taki kawał drogi specjalnie dla mnie. Wyczuwałem w tym jakiś podstęp. Więc któregoś dnia stwierdziłem, że to nie ma sensu i wypaliłem: "Możemy być tylko przyjaciółmi". Przemek odpowiedział na to "spoko". I wtedy mnie zatkało.
Myślałem sobie: "Po co w ogóle mu ufałem?" Dwa dni później wylatywał. Pożegnaliśmy się, ale gdy był już w taksówce, zobaczyłem, że jego paszport został w moim mieszkaniu. Zadzwoniłem do taksówkarza, wrócili i kiedy wbiegł po ten paszport, przytuliłem go i powiedziałem, że gdyby kiedykolwiek chciał przylecieć do Indii, to nie musi szukać hostelu, zawsze może na mnie liczyć i u mnie się zatrzymać.
I jak na to zareagował?
Garry: Zapytał, czy nie chciałbym przylecieć do Polski na Boże Narodzenie. Powiedział, że wyśle mi zaproszenie. To było szaleństwo, bo nie miałem nawet paszportu.
A jednak się udało?
Garry: W miesiąc załatwiłem wszystkie formalności. To działo się tak szybko… W pierwszym tygodniu grudnia dostałem paszport, a 24. byłem już w samolocie do Warszawy. Sprzedałem wszystko, co miałem, rzuciłem pracę i na pół roku przyleciałem do Polski. Zostawiłem za sobą całe swoje życie. To, do czego dochodziłem przez ostatnie 10 lat.
Jaka była reakcja twojego otoczenia, kiedy dowiedzieli się, że masz chłopaka Hindusa?
Przemek: Rodzice wiedzieli, że Garry przyjedzie ze mną na święta. Kiedy wróciłem z Indii, to powiedziałem im, że może być taka sytuacja, że Garry przyleci. Nie mieli z tym problemu.
Jak się czułeś, kiedy poznałeś rodziców Przemka?
Garry: Oni od początku traktowali mnie, jakbym nie był obcokrajowcem. Kiedy się ze mną witali, przytulili mnie i powiedzieli: "Nikt cię tu nie skrzywdzi, gdyby ktoś próbował, to zawsze będziemy tu, żeby cię ochraniać".
Nawet od moich rodziców nigdy czegoś takiego nie usłyszałem. Bardzo się wzruszyłem. Teraz za każdym razem, kiedy tęsknię za swoim domem, proszę go, żebyśmy odwiedzili jego rodziców.
Co sprawiło, że jednak miałeś wątpliwości co do zamieszkania w Polsce?
Garry: Przemek pokazał mi nagranie z Marszu Niepodległości. Nie wyobrażałem sobie, że tyle osób może być przeciwko obcokrajowcom. Słyszałem też, że ktoś zaatakował Pakistańczyka. Poczułem, że powinienem wrócić do Indii, bo sobie tu nie poradzę. Poza tym nie mogłem znaleźć pracy, nie miałem pewności, czy za chwilę nie znudzę się Przemkowi i wtedy nie miałbym co ze sobą zrobić.
Przemek: W styczniu Garry postanowił, że wraca do Indii i plan był taki, że ja dolatuję w czerwcu i będziemy mieszkać w Indiach. Postanowił, że chciałby zrobić imprezę z okazji hinduskiego święta Lori. Wtedy poznał moich znajomych, a następnego dnia rano odwiozłem go na lotnisko i poleciał do Delhi.
A jednak wróciłeś...
Garry: W Indiach zdałem sobie sprawę z tego, że mamy jedno życie i że lepiej spędzić je ryzykując u boku kogoś, kogo kocham, niż umrzeć w samotności. Więc znowu tu jestem i mieszkamy już razem 3 lata.
Garry, jak twoja sytuacja wygląda teraz w Polsce?
Garry: Najpierw dostałem kartę pobytu na rok. Kiedy chciałem ją przedłużyć czekałem na decyzję prawie kolejny rok, dostałem odmowę. Odwołaliśmy się i w tym momencie nie mam pojęcia, co z nami będzie.
Tutaj mamy rodzinę Przemka. To nie ma znaczenia, że są cztery godziny drogi stąd, ale są. To przynajmniej jedna rodzina. Ja jestem daleko od swojej, nie chcę, żeby on też musiał przeżywać to, co ja.
Twoja rodzina wie o tym, że jesteś gejem?
Garry: Ciężko było mi przyznać się mamie. Bałem się, że nie będzie chciała mnie widzieć. Zadzwoniłem do niej i powiedziałem: "Cokolwiek sobie myślisz o mojej relacji z Przemkiem, nie jesteśmy tylko przyjaciółmi. Zaprosił mnie do Polski, bo chce, żebym był jego partnerem".
Odpowiedziała: "Będę cię kochać niezależnie od tego, kim jesteś. Poza tym wiedziałam o tym od dawna. Przecież cię wychowałam". Ulżyło mi. Przemek zawsze mówił, że matki wiedzą takie rzeczy.
Odczuwacie dyskryminację na tle orientacji seksualnej? Możecie otwarcie trzymać się za ręce?
Garry: Boimy się złapać za ręce. Mieliśmy kilka incydentów, że ktoś powiedział: "Jesteśmy w Polsce, tu nie możecie trzymać się za ręce. Nie macie praw". Chciałbym, żeby ta mentalność zmieniła się w przyszłości. Ludzie muszą zrozumieć, że żyjemy w XXI wieku i powinno się rozgraniczyć LGBT+ od religii. To nie ma związku. Jesteśmy tylko ludźmi. Nie chcę go całować na ulicy ani w restauracji. Znam dobre maniery. Ale trzymanie się za ręce to nic złego.
Przemek: Od kilku miesięcy zastanawiam się, czy życie tutaj to nie jest strata czasu. Ja za chwilę będę miał 40 lat. To jest ostatni dzwonek, żeby cokolwiek zmienić. Możemy tutaj zostać, ale czy tu sytuacja się poprawi? Nie wiem. Mam takie poczucie, że tracimy czas na zastanawianie się nad tym, czy możemy się złapać za rękę, czy to jest dobre, czy to jest złe. Większość cywilizowanego świata się nad tym nie zastanawia. To jest normą.
Przemek: W tamtym roku w wakacje nad morzem usłyszeliśmy: "Wy...ć, tu jest Polska, je..ć ped..y!". To było na deptaczku w Sopocie o godz. 17. Wszyscy turyści wokół spuścili uszy po sobie, podkulili swoje dumne ogony i udawali, że nikogo nie ma. My nawet nie szliśmy za ręce. Po prostu był tam tłum i złapałem Garry'ego za ramię, żeby go przesunąć w swoją stronę. I tyle. To już był powód.
Tu pojawia się pewna różnica kulturowa między nami. Bo w Indiach nie ma czegoś takiego. Oczywiście były jakieś zamachy terrorystyczne i zdarzają się inne rzeczy, ale nie ma czegoś takiego, że ktoś wybucha agresją na ulicy. Jeżeli byśmy próbowali na to zareagować, to w naszej sytuacji podwójnie stawiamy się w sytuacji zagrożenia. Bo on tego nie rozumie i nie wie, co ma robić. Przerażające jest to, że kiedyś wywiesiliśmy flagę przy okazji jakiejś parady. Szliśmy do sklepu i szedł za nami chłopiec, który miał 10-12 lat, no i zobaczył tę flagę i krzyknął: "j..ć ped..y". No i nie wiem, jak mam reagować w takich sytuacjach.
Co najbardziej was martwi, jeśli chodzi o waszą przyszłość?
Przemek: To, że za każdym razem, kiedy on będzie się starał o legalizację pobytu, będziemy musieli robić to samo. Może znowu trzeba będzie zawrzeć umowę renty, jeśli nie znajdzie pracodawcy, który zechce wystąpić o pozwolenie na pracę. Z jednym pracodawcą udało mu się uzyskać to pozwolenie, ale to zajęło 9 miesięcy. Czyli gdziekolwiek on pójdzie i ktokolwiek będzie chciał go zatrudnić, nie będzie czekać na niego 9 miesięcy. Dla mnie najbardziej dotkliwe jest jako obywatela tego kraju, który ma zagwarantowane prawa w Konstytucji, że nie są one egzekwowane.Nikt nie widzi tego, że to JA jestem obywatelem Polski i to JA mam prawo do tego związku.
Umowy renty?
Przemek: Cudzoziemiec musi mieć zapewnione źródło dochodu. Po raz pierwszy on tu przyleciał na moje oficjalne zaproszenie. I teraz jeżeli zaprasza się osobę, a można do roku zaprosić, to wtedy osoba zapraszająca ponosi wszelkie konsekwencje, również finansowe, i wtedy on nie musi wykazywać, że ma środki na koncie, cokolwiek.
Jest na utrzymaniu tej osoby. Urzędnicy nakłonili nas do zawarcia umowy renty, która jest zobowiązaniem podatkowym na rzecz miasta i stanowi podstawę udzielenia zgody na pobyt. Oczywiście związki heteroseksualne też muszą zawierać taką umowę, tylko że oni mogą się pobrać i wtedy po kłopocie. My nie mamy takiej możliwości. Nawet prawnicy z różnych fundacji nie wiedzą, co z tym zrobić.
Więc jaki macie plan na przyszłość?
Przemek: Plan jest taki, że Garry dostaje kartę pobytu i wyjeżdżamy do Berlina, żeby się pobrać. Berlin jest blisko i nie trzeba tam posiadać oświadczeń z urzędu stanu cywilnego, wystarczy oświadczenie woli.
Garry: Ja miałem nadzieję, kiedy zobaczyłem tegoroczną paradę, w której wzięło udział 80 tys. osób i przyszli nawet rodzice osób homoseksualnych, że ten kraj się zmieni. Ale jest wielu, którzy tak jak Przemek uważają, że to nigdy nie nastąpi. Czas pokaże.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl