Przemoc ekonomiczna przechodzi z pokolenia na pokolenie. "Chodzi o kulturę patriarchalną"
"Nie tylko kobiety padają ofiarami przemocy ekonomicznej. Gdy mężczyzna przez lata pracuje, zarabia i sam utrzymuje dom, a kobieta mówi, że pieniędzy jest ciągle za mało, to mamy do czynienia z sytuacją, gdy to on jest ofiarą" - mówi Aneta Pękała, psycholożka i psychoterapeutka Gestalt z Pracowni Psychoterapii Dobre Więzi.
Katarzyna Trębacka: Czym jest przemoc ekonomiczna?
Aneta Pękała: To szerokie spektrum zachowań, wcale nieoczywistych, które sprawiają, że jeden z partnerów w związku jest zależny finansowo od drugiego w sposób destrukcyjny. Nie mówimy tu o zdrowej zależności, która występuje w relacjach międzyludzkich i jest ich naturalną konsekwencją. Przemoc ekonomiczna pojawia się wtedy, kiedy ta zależność o podłożu finansowym staje się przyczynkiem do wywoływania negatywnych uczuć i wymuszania określonego zachowania u osoby, która jest ofiarą przemocy.
Jakie uczucia i zachowania ma pani na myśli?
Upokarzanie, zawstydzanie, zastraszanie... Sprawca przemocy nie tylko nie daje pieniędzy lub je wydziela. Także pozbawia dostępu do potrzebnych ofierze rzeczy lub go ogranicza. Poprzez takie zachowanie sprawuje władzę nad drugą osobą. Może ją kontrolować. Przykład z życia: między małżonkami dochodzi do sporu, kłócą się, nie są w stanie dojść do porozumienia w jakiejś kwestii. Ona pyta go, czy może wziąć jego samochód, bo musi pojechać po zakupy. A on mówi: co to, to nie, skoro jesteś dla mnie taka, to jedź tramwajem.
Są też drastyczniejsze przykłady…
Tak, kobieta, która mniej zarabia w związku lub nie pracuje i wychowuje dzieci, czyli de facto wykonuje pracę nieodpłatnie, czuje, że musi być wieczorem dostępna seksualnie dla partnera nawet wtedy, gdy nie ma na to ochoty. Dlaczego? Bo przykładowo wie, że nie będzie zgrzytu przy śniadaniu, gdy poprosi go o pieniądze na swoje przyjemności. Ma świadomość, że konsekwencją odmowy seksu będzie niezadowolenie partnera.
Żeby dostać od niego pieniądze, będzie musiała go w jakiś sposób urabiać, ułaskawiać. Już sam fakt proszenia o pieniądze jest znamienny i obrazuje, że partnerzy nie wypracowali partnerskiej formuły współpracy w zarządzaniu finansami. I to jest taka sytuacja, w której być może wcale nie mówi się wprost o pieniądzach, mężczyzna nie artykułuje, że ograniczenie dostępu do jego portfela jest spowodowane brakiem seksu, ale oboje partnerzy wiedzą podskórnie, że tak jest.
Trudno w takiej sytuacji mówić o partnerstwie…
Moim zdaniem do opisania zjawiska przemocy ekonomicznej można zastosować analizę transakcyjną, czyli psychologiczną koncepcję stosunków międzyludzkich Erica Berne’a. Polega ona na tym, że w partnerskiej relacji, czyli dorosły - dorosły zaczyna się traktować tę drugą osobę jak dziecko albo jako podwładną, kogoś, nad kim ma się przewagę i bez problemu można mu powiedzieć: skoro ty zachowujesz się tak, to ja ci nie dam tego i tego. Czyli potraktować partnera jak malucha, któremu zabiera się kredki, bo maże po ścianach. W takiej sytuacji dochodzi do naruszania godności dorosłej i niezależnej osoby, jej dobrostanu.
Wyobrażam sobie, że o takie zachowania przemocowe wcale nie jest trudno. W wielu polskich domach partnerzy umawiają się, że do czasu aż dzieci nie podrosną i nie pójdą do przedszkola, jedno z rodziców, najczęściej kobieta, zostaje z nimi w domu, a drugie na ten dom zarabia. W związku, w którym stosuje się przemoc ekonomiczną, to sprzyjające okoliczności do demonstrowania przewagi mężczyzny i wykorzystywania jej.
Jednak myślenie, że sprawcą przemocy ekonomicznej są tylko mężczyźni to stereotyp?
Tak, zdecydowanie. Sytuacje, gdy to mężczyzna pada ofiarą, też mają miejsce. Dość trudno zidentyfikować tych, którzy otwarcie powiedzą, że kobieta wydziela im pieniądze, bo pracuje i zarabia więcej, choć takie sytuacje się zdarzają. Jednak z moich obserwacji wynika, że do przemocy ekonomicznej dochodzi też wtedy, gdy to mężczyzna utrzymuje dom…
W jaki sposób?
Choćby wtedy, gdy mężczyzna czuje na sobie dużą presję, że cała odpowiedzialność za utrzymanie domu spada na niego i choćby chciał, próbował, nie ma możliwości rozmowy z partnerką o zmianie tego stanu rzeczy. Albo gdy taki mężczyzna jest w relacji z dominującą psychicznie partnerką, która żąda dóbr, która tymi dobrami zarządza, a mimo to ciągle go krytykuje. Na przykład jej zdaniem partner za mało zarabia, choć on obiektywnie zarabia bardzo dużo i latami utrzymuje swoją rodzinę. Przemoc ekonomiczna jest także jedną z form stosowania agresji w parach.
Co sprawia, że ludzie stosują wobec siebie przemoc ekonomiczną?
Moim zdaniem jako społeczeństwo jesteśmy naznaczeni rodzajem traumy rozwojowej - dokładnie - post traumatycznym zaburzeniem rozwojowym, które co prawda jeszcze oficjalnie nie funkcjonuje w spisie zaburzeń, choć trwają od lat badania, między innymi w USA, które mają na celu zrozumienie i opisanie tego zjawiska.
Co to trauma rozwojowa?
To trauma wynikająca z zaniedbania lub nadużyć w okresie dzieciństwa. Może niekiedy mieć siłę rażenia i dawać podobne symptomy jak trauma u osób z zespołem stresu pourazowego. Tego ostatniego doświadczają np. żołnierze na misji w Iraku czy Afganistanie. Trauma rozwojowa bardzo często wynika z wielopokoleniowego przekazywania nadużycia. Gdy rodzic ma władzę nad dzieckiem i tej władzy nadużywa, to gdy to dziecko dorasta i samo staje się rodzicem, nadużywa władzy wobec swoich dzieci w ten sam lub podobny sposób.
Jakiego rodzaju są to nadużycia?
Spektrum jest bardzo szerokie: od oczywistych i bardzo poważnych nadużyć o charakterze seksualnym, poprzez przemoc fizyczną, czyli bicie, ale także psychiczną objawiającą się oziębłością rodzica wobec dziecka lub brakiem obecności. Ale to także są pozornie niegroźne zachowania rodzicielskie takie jak: niewidzenie dziecka takim, jakie jest, tylko stawianie mu w życiu codziennym wygórowanych oczekiwań. Wymuszanie, by dziecko było inne, niż jest, by zachowywało się w jakiś określony sposób. W efekcie osoba będąca w dzieciństwie ofiarą nadużycia, gdy dorasta i sama dostaje władzę, często w sposób niezamierzony, nieświadomy, w innym kontekście tej władzy także nadużywa, choćby w małżeństwie. Mamy do czynienia wtedy z uruchomieniem się zależności destruktywnej, czyli wzorca, który dorosły poznał, będąc dzieckiem. Po prostu powiela to zachowanie, którego się nauczył.
Czy jest jakiś typ osobowości, który predestynuje do bycia ofiarą? Może w nas, kobietach, jest coś takiego, co sprawia, że częściej dotyka nas przemoc ekonomiczna?
To raczej nie chodzi o typ osobowości czy kobiety, ale o kulturę patriarchalną, w której w Polsce od wieków jesteśmy mocno osadzeni. Kobiety wychowuje się w przeświadczeniu, że facet jest głową rodziny, to on decyduje i rozdaje dobra. I jeśli zarabia, to nie ma się o co czepiać. Druga kwestia to wychowanie i to, z jakiego domu się pochodzi. Kobiety uczą się funkcjonowania według takiego modelu, jaki widzą. Jeśli matka jest uległa, podporządkowana, to jej córka może te cechy niejako przyjąć.
To jest model zachowania przekazywany z pokolenia na pokolenie. Osoby z pierwiastkiem współzależności, czyli takie, które w wewnętrznym przymusie zależności od kogoś żyją przez lata, częściej w kolejnych relacjach mogą wchodzić w rolę ofiary. Nie patrzą na siebie realistycznie, wyolbrzymiają lęk i trwają w toksycznym związku, bo nie wierzą, że potrafią sobie w pojedynkę poradzić w świecie. Często albo tego nie sprawdzały, albo paradoksalnie radzą sobie świetnie, ale nie są w stanie tego zobaczyć. Wynika to z niewiary w siebie czy doświadczeń rodzinnych. Tymczasem ich potencjał jest duży. Wystarczy sobie tylko z niego zdać sprawę.