Rak, poważny wypadek samochodowy. W jej życiu nie brakowało dramatów
Choć rzadko gości na okładkach kolorowych magazynów i nie budzi specjalnego zainteresowania tabloidów, od lat pozostaje niekwestionowaną gwiazdą polskiej sceny muzycznej. W jej życiu nie brakowało dramatów, jednak Irena Santor nie traci pogody ducha i wciąż przekłada artystyczną emeryturę.
Urodziła się 9 grudnia 1934 roku w Papowie Biskupim, niewielkiej miejscowości leżącej dziś w województwie kujawsko-pomorskim. W rodzinie Ireny wszyscy śpiewali: ojciec, który pracował jako flisak miał głos tenora, matka – aksamitny alt. Nic dziwnego, że także ich córka od najmłodszych lat chętnie prezentowała talent wokalny gdzie tylko mogła, na przykład w sklepie, by w ten sposób zasłużyć na cukierka.
Irena Santor
Przyszła gwiazda piosenki dorastała w Solcu Kujawskim, gdzie jako 5-letnia dziewczynka przeżyła pierwszą z życiowych tragedii – pod koniec października 1939 roku zamordowano jej tatę. „Uczestniczył w tym niemiecki przyjaciel ojca, z którego rodziną znaliśmy się lata. Ten człowiek odwiedzał nas przed wojną w domu. Ludzie z tzw. piątej kolumny jeszcze przed wejściem niemieckiego wojska postanowili rozprawić się z Polakami „po swojemu”, doszło do zbiorowego mordu. (…) Gdy bito tatę, jego „przyjaciel” krzyczał: „Tylko nie w głowę!”. Chodziło o to, żeby męczarnia trwała dłużej, była bardziej bolesna” – mówiła w rozmowie z „Wysokimi Obcasami”.
Irena Santor
Po wojnie razem z matką, która ciężko zachorowała, przeprowadziła się do Polanicy-Zdroju. Została uczennicą Gimnazjum Zdobienia Szkła w Szczytnej Śląskiej, jednak wychowawczyni szybko odkryła, że jej podopieczna niespecjalnie marzy o karierze szlifierza, za to pięknie śpiewa. Gdy Polanicę odwiedził Zdzisław Górzyński, dyrektor opery poznańskiej, nauczycielka zaaranżowała spotkanie z Ireną. Mężczyzna był urzeczony wokalnym potencjałem nastolatki i dał jej list polecający do Tadeusza Sygietyńskiego, który w 1948 roku założył Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca „Mazowsze”.
„Ładny, czysty sopran, nieprzeciętna muzykalność, prawdziwy, szczery talent, który należy kształcić i otoczyć bardzo troskliwą opieką. Jestem głęboko przekonany, że już po roku będzie ozdobą (nie ozdóbką) Mazowsza. (…) Jej odwaga, bezwzględna uczciwość – ujęły mnie serdecznie, toteż proszę Cię jeszcze raz o zajęcie się jej losem – na pewno nie pożałujesz” – napisał Górzyński. O angażu do Mazowsza Irena dowiedziała się tuż przed śmiercią matki. Miała 16 lat, gdy została sierotą. Choć bała się o przyszłość, wiedziała, że chce ją związać ze śpiewaniem.
Irena Santor
W Mazowszu spędziła osiem lat. Z tamtego okresu pochodzi jej pierwszy wielki przebój - „Ej, przeleciał ptaszek”. Podczas pracy w zespole poznała też Stanisława Santora, skrzypka i koncertmistrza orkiestry Polskiego Radia. Szybko połączyło ich głębokie uczucie i niedługo później stanęli na ślubnym kobiercu. Związek nie przetrwał jednak próby czasu, ale Irena darzyła byłego męża przyjaźnią aż do jego śmierci w 1999 roku.
Prawdziwym mężczyzną życia gwiazdy okazał się Zbigniew Korpolewski, artysta estradowy, konferansjer, scenarzysta i reżyser. Tworzą związek od blisko trzech dekad, ale nie zdecydowali się na ślub. „Małżeństwo często coś w ludziach zabija. Ci, którzy się kochają, powinni być wolni, i to się sprawdza w naszym związku. Zbyszek otoczył mnie wielką opieką. Czułą, spokojną, rzetelną” – opisuje Irena Santor.
Irena Santor
Pod koniec lat 50. piosenkarka postanowiła opuścić zespół Mazowsze i rozpocząć karierę solową. Debiutancki występ artystki odbył się 26 grudnia 1959 roku w warszawskiej Sali Kongresowej. Na gali z okazji 50. edycji popularnej audycji radiowej „Zgaduj zgadula” Santor zaśpiewała m.in. piosenkę z repertuaru Reny Rolskiej „Nie oczekuję dziś nikogo”, skomponowaną przez samego Witolda Lutosławskiego, ukrywającego się pod pseudonimem Derwid.
Od początku kariery spotykała na swojej drodze wybitnych fachowców. Jednym z nich był Władysław Szpilman, znakomity kompozytor i twórca takich przebojów jak „Czerwony autobus”, „Nie ma szczęścia bez miłości”, „Trzej przyjaciele z boiska” czy „W małym kinie”.
Irena Santor
To on wybrał dla szykującej się do pierwszego występu na festiwalu w Sopocie Ireny Santor utwór „Embarras”. - Wręczając mi nuty, oświadczył: Daję pani tę piosenkę, ale jeśli zaśpiewa ją pani źle, odbiorę! – wspominała Santor w „Wysokich Obcasach”. Nie musiał zrealizować tej groźby, ponieważ młoda piosenkarka brawurowo wykonała utwór o pięknym walcu i w 1961 roku zdobyła nagrodę Bursztynowego Słowika.
W tym samym roku przeżyła jednak kolejny dramat życiowy. Wieczorem, 5 listopada, Santor wracała z Łodzi po nagraniu programu telewizyjnego „Muzyka lekka, łatwa i przyjemna” w towarzystwie 22-letniej Ludmiły Jakubczak, której hit „Alabama” śpiewała wówczas cała Polska. Za kierownicą samochodu siedział Jerzy Abratowski, kompozytor i mąż Jakubczak. Niedaleko Błonia ich citroen wpadł w poślizg, a następnie uderzył w drzewo. Santor i Abratowski wyszli z wypadku bez szwanku, druga pasażerka doznała poważnego urazu czaszki i zmarła w drodze do szpitala.
Piosenkarka długo wychodziła z traumy po tej tragedii. Szczególnie, że musiała się też zmierzyć z różnymi plotkami na swój temat. Zarzucano jej, że razem z Abratowskim ukartowali zdarzenie, bo mieli romans i postanowili pozbyć się Jakubczak. Jedna z fanek Ludmiły prześladowała artystkę, obwiniając ją o śmierć idolki.
Jolanta Kwaśniewska, Irena Santor
W kolejnych latach Irena Santor ugruntowywała pozycję na rynku muzycznym i nie tylko, m.in. występowała w kabarecie „Wagabunda”, obok Bogumiła Kobieli i Lidii Wysockiej oraz na deskach stołecznego Teatru Syrena. Zagrała też w filmie Stanisława Barei „Przygoda z piosenką”.
Koncertowała na całym świecie, amerykańska Polonia dwukrotnie przyznała jej tytuł „Pieśniarki roku”. Reprezentowała nasz kraj na zagranicznych festiwalach, np. w Rio de Janerio, gdzie zaśpiewała utwór „Tak daleko już jesteśmy”. Choć nie wygrała, zachwyciła słynnego kompozytora Henry’ego Manciniego (twórcę kultowej ścieżki dźwiękowej do filmów z cyklu „Różowa Pantera”), który na dyplomie dla Santor dopisał: „Prawdziwej zwyciężczyni”.
Mimo upływu lat, pojawiania się nowych gwiazd i zmieniających się trendów, popularność piosenkarki nie słabła, a jej przeboje „Tych lat nie odda nikt”, „Powrócisz tu” czy „Już nie ma dzikich plaż” do dziś wzruszają kolejne pokolenia fanów.
Irena Santor
W 2000 roku Irena Santor dowiedziała się, że choruje na nowotwór. - Natychmiast pobiegłam do Centrum Onkologii na Ursynowie, wpadłam do ponurego, opustoszałego gmachu – akurat był Wielki Czwartek – i narobiłam rabanu: Mam zły wynik, proszę mnie natychmiast zoperować. Biopsja wykazała, że to niezłośliwy guzek. Zaopiekowała się mną doktor Monika Nagadowska, to ona zrobiła mi operację tzw. oszczędzającą, nadal mam obie piersi. Ale potem okazało się, że rak był złośliwy. Przeszłam naświetlania i drugą operację, usunięto mi węzły chłonne – wspominała w wywiadzie dla magazynu „Pani”.
Anna Dymna, Irena Santor
Od tego czasu piosenkarka chętnie bierze udział w różnych kampaniach społecznych, promujących profilaktyczne badania mammograficzne i cytologiczne. Angażuje się również w działalność rozmaitych fundacji, m.in. „Mimo wszystko” Anny Dymnej. Dymna mówi o niej: „Pomaga i jeszcze nam dziękuje, bo to prawdziwa dama, zawsze elegancka. Nie zważa na trudy. Jak trzeba, wsiada do pociągu i telepie się do Krakowa choćby z drugiego krańca Polski. Nigdy nie słyszałam, żeby mówiła, że czegoś nie może albo że brakuje jej czasu. Ma fantastyczny kontakt z naszymi podopiecznymi. Potrafi tak pochwalić, że człowiekowi skrzydła rosną. Mało jest dzisiaj autorytetów, a Irena Santor nim jest”.
Doda, Irena Santor
82-letnia piosenkarka wciąż koncertuje i nadal jest otwarta na nowe doświadczenia. Świadczy o tym udział w jury telewizyjnego programu „Tylko nas dwoje”, gdzie zasiadła obok Dody, czym wywołała falę krytyki. - To bardzo inteligentna, miła dziewczyna. Nie wiem, dlaczego jej się boją. Myślę, że ona bardziej gra, niż w rzeczywistości jest taka ostra – podsumowała Irena Santor naczelną skandalistkę polskiego show-biznesu, jak zawsze zachowując klasę.