"Rano oglądam rozczłonkowane zwłoki, wieczorem gotuję dzieciom obiad"
Nastolatki, dorośli mężczyźni, starcy, dzieci. Zamordowani, zgwałceni. Niektóre sprawy ciągną się latami. Czasem myśli: "Po co ja żyję w tym koszmarze?". A potem łapią dilera narkotyków, który handlował w szkołach i Magda wie, że jej praca jest coś warta. Albo mężczyzna. Zabił żonę, dwoje dzieci. Dopiero po miesiącach wyrok. Patrzył jej w twarz i mówił: "I co mi zrobisz, suko? Masz dowody?". Potem wraca do domu, wtula się w męża, gotuje obiad. Magda, 35 lat. Policjantka.
16.11.2016 | aktual.: 24.04.2019 11:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Dlaczego nie mogę ujawnić twojego nazwiska?
- Bo jestem czynną policjantką, nie możesz po prostu.
- Jak wygląda trup?
- Siny jest.
- Ale coś więcej?
- Każdy trup wygląda inaczej. Topielec, wisielec. Każdy. Ale ja na to nie patrzę. Nie możesz myśleć: on żył, oddycha. Myślisz: to jest ciało. Musisz zrobić swoje.
- A pamiętasz pierwszego trupa?
- Pamiętam. To były dwa trupy. Wezwali nas do dwóch facetów. Syn i ojciec. W domu syf, kiła, mogiła, dwóch panów, barłóg, śmierdzi wódką. Każdy na swoim łóżku, sztywny. Dziwne mieli miny.
- Co czułaś?
- Nic. Zima była. Proszę cię, przestań, trupy są wszędzie. Wy, normalni, zwyczajnie żyjący, macie farta, że tego nie widzicie. Jest świat codzienności i świat przestępstw, świat zła.
- To znaczy?
- Dostajesz wezwanie. To samobójstwo. Wielkanoc. Tory kolejowe. Podjeżdżam, a technik mówi. „Lepiej nie patrz”. Większości nie widziałam. Kawałek nogi, płuco. Ku..a, kto sobie to zrobił? A to był młody chłopak, uklęknął na torach. Jasne, potem pojawia się pytanie. Dlaczego ludzie sobie to robią? Nie wiem.
Magdalena. 35 lat, policjantka z wydziału kryminalnego w jednym z komisariatów policji w centralnej Polsce. Mąż, dwoje dzieci.
- Napisz, że jestem Wera, okej? Ciemne blond włosy. Mocne uda. Uważam, że mogłabym schudnąć. Chociaż kiedyś widziałam koleżankę w akcji. Drobna, niewysoka. Nie dała rady X, gwałcicielowi. Podciął ją, kopnął, uciekł. Nie wszyscy nadają się do policji. Drobne, delikatne kobiety nie nadają się. Nie nadają się też niektórzy mężczyźni. Musisz mieć nerwy ze stali. A jednocześnie zdolność rozumienia innych. Jeśli tracisz tą zdolność, nawalasz. Pamiętam jedno z przesłuchań. Pracowałam wtedy „w rozbojach”. 20-latek okradł starszą panią. Podleciał, wyrwał jej telefon, który - jak się potem okazało - dostała od córki, popchnął. Był wściekły, a mnie przyprawiał o dreszcze. "Co się pytasz, głupia piz…, nie gap się na mnie, dziwo" - powiedział.
Wstałam i wyszłam. Do kolegi policjanta powiedziałam: "ja pierdolę, nie mogę".
Poranki
Często ich nie mam. O 6 rano próbuję przekręcić klucz w zamku. „Fuck!!! Nie idzie”. Drżą mi ręce, nogami powłóczę. Jestem ponad 24 godziny na nogach, nieprzytomna. Mieszkamy w domku pod miastem.Wieczorem poprzedniego dnia wróciłam z pracy. Ale miałam dyżur, więc musiałam być pod telefonem. Weszłam do wanny, do dzieci krzyknęłam: "jaki film oglądamy?". Włączałam płytę, gdy dostałam telefon od dyżurnego. Pożar. Trzy trupy. Rodzice koło 30-tki. I syn. Lat 6. Co się stało? Poszła instalacja gazowa. Kompletnie sfajczeni. Czarne, osmolone ciała. Wokół smród. Pomyślałam, że i tak nie wyglądają najgorzej. Czasem przyjeżdżamy do pożarów. Nie ma człowieka, jest kadłubek. Czasem kikuty. Ślad nogi, stopy.
Za pierwszym razem patrzyłam się na trupa jak na woskową figurkę. Rany. Serio tak wyglądamy po śmierci? Groteskowo? Żałośnie? To po co ja mam wstawać do pracy? Po co pędzić? Ogarniać dzieci? Skoro my wszyscy tak skończymy. No sorry. Rano szykuję Julkę i Maćka do szkoły. Robię kawę w ekspresie, mówię do męża: "pośpiesz się kotku". Na dzieci krzyczę: "czy musicie tak bałaganić?". Jestem zwyczajną kobietą.
Południa
Najgorsze były w szkole w Szczytnie. To było 10 lat. Przyjechałam do szkoły w Szczytnie na kurs. Piersi pełne od pokarmu, którym powinnam karmić syna. Biegałam do łazienki ściągać mleko laktatorem. W telefonie zdjęcia córki. Tęskniłam. Wstawałyśmy przed piątą rano. O szóstej był apel. 300 osób na placu. To się nazywało rozruch. Każdy kto był w szkole w Szczytnie, wie jak to wygląda. Masakrycznie. Walił deszcz, było minus dwadzieścia stopni, nieważne.
Dlatego, gdy ktoś pyta mnie czy jestem silna. Mówię: tak, jestem. Potrafię pokonać siebie. Bo szkoła w Szczytnie to walka z sobą samym. Ja pier..., powiem im, żeby się walili. Powiem dowódcy, że jest chory psychicznie i chyba chodzi mu tylko o to, żeby poczuć się lepiej. Nie będę tego znosić.
Ale ci, którzy chcą przetrwać, nie mówią tego. Od początku jesteśmy uczeni dyscypliny. Jest rozkaz, trzeba go wykonać, jest hierarcha. Nie ma innej sytuacji w policji.
- Ja pierdolę, nie wytrzymam – powiedział po miesiącu M. Wysoki, mocny. Nie mógł znieść tego upokorzenia. Po zajęciach fizycznych niektórzy wychodzili z urazami. Tak się waliliśmy. "Nie ma miękkiej gry" - słyszeliśmy. Więc M. powiedział: "Wychodzę".
W Szczytnie były cztery dziewczyny. Nie lubiłyśmy się. To była non stop wojna. Ty jesteś silniejsza, ty słabsza. Fuck. Po apelu miałyśmy 20 min na mycie i śniadanie. „Przyniesiecie mi śniadanie?” - prosiłam. Ani razu nie przyniosły. Solidarność kobiet. Nie działa w policji. Zresztą choć jestem kobietą nie znoszę kobiet w policji. Jesteśmy empatyczne? Gówno prawda. Pojechałam na zdarzenie. Podejrzenie o zgwałcenie. Szpital. W pokoju leży dziewczyna. Połamane kości, poobijana. W szoku.
- Hahahah, podobno to było przy ognisku - śmiała się policjantka, która przesłuchiwała dziewczynę.
O całej sytuacji dyskutowała głośno z kolegą, też policjantem. Drzwi były otwarte. To była ta empatia, którą ponoć mają kobiety. "Hahahaha, co za pech. Czy ona na pewno nie ponosi odpowiedzialności za to co ją spotkało?". Opowiadałam potem kumplom. Każdy z nich miał jakąś historię o policjantkach. Była taka jedna, co przychodziła na dyżur i mówiła: "Na trupa nie jadę, brzydzę się".
Popołudnia
Mój pierwszy dzień w pracy te dziesięć lat temu. Pojechałam na przeszukanie. Podejrzany diler narkotyków. Jego matka, lat 65. Niewysoka, drobna. Przestraszona, gdy otwierała drzwi policji. Potem kilkunastu mundurowych wywalało rzeczy z każdej jej szafki. Konfitury, majtki, herbaty. Ona nic nie rozumiała. „Mój syn jest niewinny. Nie wiem o co chodzi”. Byłam miła, ciepła. Mówiłam: "Dobrze, dobrze, proszę mi coś opowiedzieć". Chodziło o to, żeby ona przestała się trząść. Ale byłam w szoku. Tak można nie znać bliskiej osoby?
Wróciłam do domu i wypiłam butelkę wina. Wtuliłam się w dzieci. Staram się w takich momentach nie pamiętać tych wykrzywionych grymasów, ludzi z wypadków, samobójców. Kawałków ciała wszędzie. "Dlaczego zostałaś policjantką?" – spytała mnie przyjaciółka. Powód banalny. Usłyszałam o naborze. Zgłosiłam się. Szukałam wyzwań. Miałam dwoje małych dzieci i tak naprawdę nawet nie przypuszczałam, że 10 lat później będę współpracować przy sprawach gwałtów, zabójstw. Chciałam pomagać, zmieniać świat.
Wieczorem
Z córką ćwiczę litery. "A" wygląda tak, "B" tak. Nie dajesz rady? To jeszcze raz. Patrzę na nią i staram się nie pamiętać, że kilka godzin wcześniej oglądałam zabezpieczony materiał. Kilka godzin pornografii. Nie, więcej. Kilkaset płyt. Na zdjęciach kilkulatki. Gwałcone, bite. Kolejne taśmy, nagrywane niemowlęta, zwierzęta. Kopulacje. Przesłuchujesz faceta podejrzanego, widzisz mętne, wkurwione spojrzenie: "Ale o co pani chodzi?"
O nic mi, k…., nie chodzi.
Dopiero, kiedy zaczęłam tę pracę zrozumiałam, że zło istnieje naprawdę. Mam czasem schizę: czy moje dzieci są bezpieczne? Kontroluję je, bo wiem, jak łatwo stać się ofiarą przestępstwa. Dziewczynka, 11 lat. Dostawała anonimowe wiadomości ze zdjęciami męskich genitalitów. Chłopiec, lat 10, po prostu z kimś zagadał na czacie. Mama pozwoliła mu grać w Minecrafta.
Noce
Często nie śpię. Chociaż przyznaję, że jakiś czas temu wróciłam z pracy. Niemowlę wtopione w podłogę. Znaleźliśmy je w lipcu. Matka porzuciła je trzy miesiące wcześniej. Smród wszędzie.
- Gdzie znajdziemy ciało? – spytałam.
- Po zapachu – rzuciła technik. – Nie musisz patrzeć. Ale spojrzałam. Nie potrafiłam nawet rozpoznać rysów twarzy. Nie wymiotowałam, ale chodziłam z tym zapachem kilka dni. Choć codziennie szorowałam się w wannie. Tak właśnie intensywnie śmierdzi rozkładające się ciało.
Żaden serial tego nie odda, żaden tekst. Jak ktoś mówi, że jesteśmy jeba… psami to ja myślę: wal się.
Dzięki mnie, między innymi, twoje dzieci są bezpieczne.