Realne oszczędzanie
Dlaczego palimy pieniędzmi w kominku, w hierarchii płatniczej najwyżej cenimy gaz, a zamiast lokaty wolimy skarpetę? Jest kilka złotych reguł zarządzania domowym budżetem, żeby zamiast debetu na koncie wypracować realny zysk.
28.01.2014 | aktual.: 09.11.2015 12:58
Dlaczego palimy pieniędzmi w kominku, w hierarchii płatniczej najwyżej cenimy gaz, a zamiast lokaty wolimy skarpetę? Jest kilka złotych reguł zarządzania domowym budżetem, żeby zamiast debetu na koncie wypracować realny zysk.
Wyobraźmy sobie srogą zimę i ogień trzaskający w kominku. Siedzimy zmarznięci, owinięci w koc, co chwilę dorzucamy do kominka nowe drewienko, a w domu wcale nie robi się ciepło. To dlatego, że nasz budynek jest źle ocieplony i energia ucieka na zewnątrz. Mimo że nieustannie dorzucamy do ognia – cenne ciepło ulatnia się bezpowrotnie. Tak właśnie wygląda nasz domowy budżet: ma szczeliny i pęknięcia, przez które drobnym ciurkiem wypływają pieniądze. Choćbyśmy nie wiem jak zasilali go gotówką, zawsze znajdzie się jakaś dziura, przez którą pogubimy pieniądze. Zamiast więc palić pieniędzmi w kominku, lepiej od razu uszczelnić budżet i zakleić dziurę, a przy okazji wypracować pewne oszczędności, które ulokowane w bezpiecznym miejscu będą procentować w przyszłości.
Oszczędności do poduszki
Pierwszym krokiem na drodze do lepszego jutra są nasze oszczędności. Niestety z badań przeprowadzonych na zlecenie Banku Millennium wynika, że 37 proc. Polaków nie ma żadnej poduszki finansowej, a 24 proc. z nas posiada jedynie oszczędności w wysokości 1-2 pensji. To za mało, by mówić o zabezpieczeniu finansowym na wypadek kryzysu – alarmują specjaliści i podkreślają, że żelazna rezerwa powinna wynosić 6-12 pensji. „To niewykonalne” – myślimy i już na wstępie rezygnujemy z oszczędzania. Tymczasem oszczędzanie wcale nie musi być bolesne.
Specjaliści radzą, by co miesiąc odkładać 10 proc. swoich zarobków, ale na początek warto spróbować latte. Nie chodzi oczywiście o kawę z mlekiem, ale o czynnik latte zaproponowany przez amerykańskiego dziennikarza i finansistę Davida Bacha. Jest to forma oszczędzania, polegająca na przelewaniu na konto drobnych sum pieniędzy zaoszczędzonych w ciągu dnia. Rezygnując z posiłków „na mieście” czy drobnych, acz kosztownych przekąsek, zaoszczędzone pieniądze przelewajmy na rachunek. W ten sposób każdego dnia nasze saldo będzie rosło, a drobiazgi, które w sposób niezauważony pożerały nasze finanse, pod koniec miesiąca mogą przybrać całkiem spore rozmiary.
Królowa nauk – matematyka – mówi, że każde zaoszczędzone 5 zł po tygodniu przynosi zysk w wysokości 35 zł, ale w skali roku to już 1825 zł! Jeśli rachunek oszczędnościowy jest oprocentowany, zysk będzie jeszcze większy.
Polacy wolą skarpety
Oszczędzanie ma sens tylko wtedy, gdy odkładana przez nas kwota pieniędzy sukcesywnie rośnie – nie maleje. Dlatego istotne jest nie tylko bezpieczne, ale też korzystne lokowanie środków. Takich możliwości nie daje oczywiście skarpeta, ale już lokata czy rachunek oszczędnościowy – tak. Tymczasem Polacy niechętnie wybierają lokaty bankowe. Wyniki badania „Diagnoza Społeczna” pokazują, że w tej formie przechowywane jest zaledwie ok. 42 proc. oszczędności polskich gospodarstw domowych, a w grupie bardziej zamożnych gospodarstw domowych odsetek ten jest nawet niższy. Żeby skłonić Polaków do odłożenia pieniędzy na lokacie, w większości przypadków potrzebne jest zaoferowanie odsetek daleko wykraczających ponad poziom rynkowy.
Rzeczywiście ważne jest, żeby zarówno lokata, jak i rachunek oszczędnościowy były oprocentowane, ale też dobrze, jeśli będą obwarowane pewnymi ograniczeniami, np. zwolnienie środków z lokaty przed terminem wiąże się z utratą naliczonych odsetek, a zbyt częste wypłaty pieniędzy z konta oszczędnościowego będą nas kosztować np. 10-50 zł. To z zasady już powinno nas zniechęcić do sięgania po oszczędności. Nie wystarczy bowiem oszczędzać. Trzeba żyć tak, jakby tych pieniędzy nie było. To jedyny sposób, by nie konsumować pieniędzy odłożonych na czarną godzinę.
Tajemnicą Poliszynela jest, że jeśli już Polacy decydują się oszczędzać, to w pierwszej kolejności na zakup lub budowę domu, następnie na zakup samochodu i drobnych dóbr trwałych (np. sprzęt RTV-AGD), a na szarym końcu dopiero na emeryturę.
W poszukiwaniu czarnej dziury
Złotą zasadą oszczędzania jest poznanie swoich wydatków. Okazuje się, że zazwyczaj w pierwszej kolejności płacimy rachunki za gaz, wodę, prąd (87 proc.). Na drugim miejscu znajduje się czynsz (70 proc.), na trzecim zaciągnięte kredyty hipoteczne, a na końcu zestawienia mamy opłaty za telefony i telewizję – wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Krajowego Rejestru Długów.
Tymczasem każde zobowiązanie powinniśmy traktować poważnie i regulować je terminowo, bo do KRD można trafić już za 200 zł zaległości. A widniejąc w bazie KRD jako dłużnicy, możemy mieć problem z zaciągnięciem kredytu, wzięciem auta w leasing, zakupami ratalnymi czy podpisaniem umów z dostawcami energii elektrycznej, wody, ciepła oraz z telekomami. Jeśli nagminnym problemem jest nieterminowe regulowanie zobowiązań – zaplanujmy harmonogram spłat na kilka miesięcy do przodu. Warto zintegrować nasz kalendarz opłat ze skrzynką mailową lub wprowadzić system powiadomień na telefonie komórkowym. Wówczas nie zdarzy nam się już nigdy pominąć żadnego rachunku.
Aby policzyć wszystkie nasze stałe miesięczne wydatki i porównać je z dochodami, wystarczy kartka papieru i długopis albo arkusz kalkulacyjny w komputerze. Jeśli szukamy bardziej zaawansowanych narzędzi, spróbujmy skorzystać z gotowych aplikacji mobilnych. Nie tylko umożliwiają one kontrolę comiesięcznych rachunków, ale też pozwalają przewidzieć i zaplanować przyszłe wydatki. Do takich należą chociażby: Budżet Domowy, Interesik, DBBD Twój Budżet czy Domowe Finanse. Niektóre banki oferują swoim klientom systemy do zarządzania finansami osobistymi dostępne on-line. Takim przykładem jest Finansometr ING Banku Śląskiego.
Gdy już wybierzemy właściwą aplikację, szybko wskaże nam ona winowajców naszej finansowej czarnej dziury. Jeśli okaże się, że nasze wydatki stałe przekraczają 50 proc. dochodów, warto rozważyć możliwość: renegocjacji stałych umów, zmiany dostawcy mediów, konsolidacji kredytów lub rezygnacji z niektórych usług. Po głębszej analizie lub dyskusji w gronie rodzinnym będziemy mogli stworzyć optymalny domowy rejestr wydatków, a także opracować taką strategię zarządzania domowym budżetem, by każdy z członków rodziny poczuł się odpowiedzialnym menedżerem tego projektu.
Jeśli zdroworozsądkowe rady nie robią na nas wrażenia, a na naszym koncie zamiast oszczędności rośnie debet, zastanówmy się, co jest przyczyną niepowodzeń finansowych. Być może psychologia? Według niektórych guru motywacji i finansów osobistych, np. T. Harva Ekera, każdy z nas ma swój własny, wewnętrzny wzorzec finansowy i to od niego w dużej mierze zależy, czy przez resztę życia będziemy się zmagać z biedą czy cieszyć bogactwem. Tylko wzorzec, ustawiony na najwyższy poziom sukcesów gwarantuje powodzenie finansowe. Ale to już opowieść na całkiem inny artykuł.