Ręcznie robione wesele
DYI jest tajemniczym skrótem, są to trzy literki i cała masa wysiłku. DIY, czyli do it yourself to popularne: zrób to sam. Ręczne robótki, podparte kreatywnością i sporym nakładem czasu oraz wysiłku, to hit nie tylko ostatnich sezonów. Wszystko można zrobić samemu, hamuje nas tylko wyobraźnia i umiejętności. Kiedy chcemy się tymi ostatnimi pochwalić: trzeba to zrobić na weselu!
23.03.2012 | aktual.: 06.08.2018 13:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
DYI jest tajemniczym skrótem, są to trzy literki i cała masa wysiłku. DIY, czyli do it yourself to popularne: zrób to sam. Ręczne robótki, podparte kreatywnością i sporym nakładem czasu oraz wysiłku, to hit nie tylko ostatnich sezonów. Wszystko można zrobić samemu, hamuje nas tylko wyobraźnia i umiejętności. Kiedy chcemy się tymi ostatnimi pochwalić: trzeba to zrobić na weselu!
Po wpisaniu w wyszukiwarce internetowej frazy „DIY Wedding” (Wesele samodzielnie wykonane) wyniki się mnożą. Panny młode (a czasem państwo młodzi wspólnie) ostatnio przyjęły za punkt honoru, aby zachwycić zaproszonych gości umiejętnościami manualnymi. Dzięki takim elementom, które państwo młodzi wykonali samodzielnie, impreza ma spersonalizowany, a czasem niezwykle intymny charakter.
Zrobić własnoręcznie można całe wesele, ale nie w tym tkwi istota rzeczy. Bardziej na topie jest mały detal, nadający weselu indywidualny charakter. Czasem element DIY jest też możliwością pochwalenia się sekretnymi umiejętnościami dekoratorskimi, kulinarnymi czy biegłością w majsterkowaniu. Nie zawsze weselne DIY jest reprezentowane przez parę młodą. Zdarza się, że np. ciocia lub kuzynka w prezencie ślubnym wykona dekorację stołów, albo sto pięćdziesiąt muffinek dla gości.
Co najczęściej wchodzi w zakres DIY? W Stanach Zjednoczonych popularne są samodzielnie wykonywane prezenty dla gości. Mogą to być: mini albumy ze zdjęciami pary młodej, albo koszyczki z ciasteczkami. To miły gest, lecz trudny do wykonania, gdy gości liczy się w setkach. Panna młoda może jednak zdecydować się na coś skromniejszego, np. na własnoręczne wykonanie wiązanki ślubnej i bukietów dla druhen.
Maria Zając (konsultantka ślubna z firmy zajmującej się organizacją wesel Perfect Moments) uważa, że weselny trend DIY to bardzo ciekawa inicjatywa. „Jednak warto pamiętać, że wymaga ona nie tylko zdolności, ale przede wszystkim czasu. Jeśli pary mają czas i cierpliwość to fajnie, jeśli dodadzą akcenty od siebie. Jeśli brak im talentu, czasu czy cierpliwości – niech lepiej skorzystają z pomocy profesjonalistów. Oszczędzą sobie stresu” - przestrzega organizatorka wesel.
Portal theknot.com (internetowa biblia panien młodych) opublikował ostatnio poradnik, dla wszystkich, którzy na własnym weselu chcą zachwycić gości własnoręcznie wykonanym elementem. Redaktorzy portalu (specjaliści od ślubno-weselnego knowhow) przestrzegają, że element DIY może być miłym dodatkiem na weselu, ale kiedy będzie niedbale wykonany, może nie spełnić swojej roli.
O czym należy pamiętać? Przede wszystkim: mierzyć siły na zamiary i wybrać coś, co rzeczywiście potrafimy robić prawie profesjonalnie. Upewnijmy się też, że nie porywamy się z motyką na słońce i że ilość nie zastąpi jakości. Przykładowo, jeśli dotąd piekłyśmy raz w życiu sernik na Wielkanoc, wykonane setki mini-serniczków jako uroczego deseru dla gości może zakończyć się fiaskiem. Własnoręcznie (z naciskiem na ręcznie!) robione zaproszenia są urocze, ale możesz nie podołać i wtedy miły element będzie kojarzył ci się z koszmarem. Pamiętaj też, że „zrób to sam” nie oznacza „kup to w hurtowni i udawaj, że to Ty zrobiłaś”.
Maria Zając z Perfect Moments ma wrażenie, że za granicą pary młode wykorzystują własne umiejętności by wesele wyróżnić, sprawić by było oryginalniejsze. Tymczasem w Polsce jest to raczej częściej kwestia ekonomiczna.
„Miałam jedną parę, która chciała własnoręcznie zrobić zaproszenia ze względów ekonomicznych. Wycena zaproszeń gotowych na rynku ich nie satysfakcjonowała i postanowili zrobić to samemu. Okazało się, że wyszło o wiele drożej. Ale i tak byli zadowoleni, bo choć poświęcili temu mnóstwo czasu, był to ich osobisty akcent włożony w zaproszenia. Radość z tworzenia jest czasem ważniejsza niż ekonomia” – dodaje Maria Zając.
Radość tworzenia była na pewno u Gusi Brzozowskiej. Prowadzi ona popularnego bloga, a w sierpniu wyszła za mąż. To mąż Gusi wymyślił, że aromatyczne, ręcznie robione i starannie pakowane świece będą miłym podarunkiem dla gości. Odwiedzający jej blog wiedzą, że państwo Brzozowscy robili już nie raz świece na własne potrzeby.
„Sam proces tworzenia własnej świecy ma w sobie coś magicznego. Oczekiwanie na roztopienie parafiny lub wosku naturalnego oraz te rozchodzące się aromaty po całym domu…” – Gusia wspomina, że przed ślubem jej kuchnia zmieniła się w małą manufakturę. „Zrobienie osiemdziesięciu podobnych sztuk było nie lada wyzwaniem! Ważne było również opakowanie. W tym pomógł mi mój tata. Pakowanie zajęło nam prawie cztery godziny!”
Gusia Brzozowska zrobiła wraz z mężem świece i zaprojektowała własną suknię ślubną. Ale to jeszcze nie koniec możliwości. Inna popularna blogerka, nieesia25 (która ostatnio opublikowała serię filmów o przygotowaniach weselnych) zdradziła, że z pomocą rodziny wykonała wazony na kwiaty ze starych, oldschool’owych butelek.
Maria Zając z Perfect Moments wspomina, że jedna z par (której wesele przygotowywała jej firma) wykonała sama numerki stolików na weselne przyjęcie. „Każdy numer stołów to było zdjęcie wraz z nazwą, która była związana z historią związku tej pary: miejsce pierwszej randki, miejsce oświadczyn, pierwszego pocałunku.”
„Inna nasza para małym kosztem pięknie udekorowała salę, kolejna robiła upominki dla gości. Kupili czekoladki, wydrukowali swoje zdjęcie w rozmiarach czekoladki i owinęli prezenciki w tiul i wręczali je gościom przy składaniu życzeń pod kościołem” - dodaje Maria Zając.
Wesele DIY może okazać się koszmarem, kiedy przecenimy nasze siły, albo będzie prześladował nas weselny pech. Prezentowe spersonalizowane muffinki mogą mieć zakalec, od wianka mogą odpadać własnoręcznie przyszyte cekiny, a przystrojona przez nas sala będzie wyglądała jak szkolna dyskoteka. Ale czy jest to takie ważne? Na weselu liczą się emocje, po weselu pamięta się wspomnienia, a i jedne i drugie są zawsze bardzo spersonalizowane.
(alp/bb)