Rodzina była przekonana, że to "tylko" grypa. 20‑latka zmarła dzień po diagnozie
- Była taka kochana. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele osób uważało tak samo – przyznaje ciocia Alani Murriety. 20-latka zmarła dzień po tym, jak lekarze zdiagnozowali u niej grypę. Wszystkim wydawało się, że to nie może być możliwe. Teraz historia Alani rozchodzi się w sieci – paradoksalnie - jak wirus.
05.12.2017 | aktual.: 05.12.2017 12:37
Tragiczna historia dziewczyny dopiero po kilku dniach trafiła do mediów. O sprawie piszą dziś m.in. dziennikarze "New York Post", "Buzzfeed" i wielu innych portali. Alani Murrieta miała tylko 20 lat. Zdążyła zostać mamą dwójki dzieci (jedno ma 2 lata, drugie 6 miesięcy). Mieszkała w Arizonie, w Stanach Zjednoczonych. W ostatnią niedzielę listopada poczuła się gorzej.
- Widziałam ją podczas Święta Dziękczynienia i wszystko było z nią dobrze. Była zdrowa – opowiada w rozmowie z "Buzzfeed" Stehpanie Gonzalez, ciocia dziewczyny. Tuż po święcie rodzina zachorowała. Typowe przeziębienie. Kiedy pozostali wyszli szybko z choroby, Alani wciąż źle się czuła. W niedzielę poszła do pracy. Po kilku godzinach poprosiła szefa, czy może iść, bo jednak nie da rady pracować. Wróciła do domu odpocząć. Jak relacjonuje ciocia 20-latki, następnego dnia siostra zabrała ją do lekarza. Diagnoza? Grypa. Lekarz przepisał odpowiednie leki i odesłał do domu. Nie widział żadnych powodów, by robić Alani dodatkowe badania.
Gonzalez wspomina, że 20-latka całą noc kaszlała. To jeszcze nikogo nie zaalarmowało – w końcu grypa potrafi dać w kość, ale nie w każdym przypadku od razu odsyła się chorych do szpitala. Jednak rano objawy się pogorszyły. Nie była w stanie oddychać. – Obudziła się o 6 rano i powiedziała mamie, że nie jest z nią dobrze. Nie mogła oddychać, a gdy kaszlała, wypluwała krew – przyznaje ciocia Alani. W szpitalu niemal natychmiast trafiła na ostry dyżur. Zrobiono prześwietlenie, które wykazało, że 20-latka cierpi na zaawansowane zapalenie płuc.
Lekarze podali antybiotyki, ale wieczorem straciła przytomność. Usunięto płyn z płuc młodej mamy, ale wkrótce przestało bić jej serce. Reanimowano ją kilka razy. W końcu zmarła.
Rodzina Alani nie kryje przerażenia. Dziewczyna nigdy nie skarżyła się na problemy ze zdrowiem, nie musiała brać leków, nigdy wcześniej nie była hospitalizowana. Bliskim trudno uwierzyć, że "zwykła" grypa spowodowała śmierć młodej mamy. Podobne historie zdarzają się, choć nie często. Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób podaje, że od 2010 roku było od 140 tys. do 710 tys. przypadków hospitalizacji pacjentów z grypą. Śmiercią zakończyła się dla 56 tys. osób.
Zdaniem lekarzy zbyt często lekceważymy powikłania grypy, takie jak zapalenie płuc i mięśnia sercowego. Prof. Lidia Brydak w rozmowie z WP Kobieta przyznawała nawet, że śmiertelnych powikłań pogrypowych jest nawet dziesięciokrotnie więcej niż wskazuje na to oficjalna statystyka. Wynika z to z tego – tłumaczyła – że nie wszystkie przypadki zgonu są zgłaszane przez lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej.
- Muszą oni wypełnić odpowiednią dokumentację, toteż wolą zapisać w karcie choroby pacjenta, że jest to przeziębienie i wypisują jedynie zwolnienie lekarskie. W akcie zgonu często wpisuje się jako przyczynę śmierci powikłania układów oddechowego i krążenia, a nie powikłania pogrypowe – dodała szefowa Krajowego Ośrodka ds. Grypy.
- Chciałabym tylko powiedzieć, żeby ludzie pamiętali, że nie można brać życia jako coś, co dane nam jest na zawsze. Jeśli źle się czujesz, idź do lekarza. Wsłuchaj się w swój organizm, szanuj go. Nigdy nie pomyślałabym, że dla Alani tak to się skończy. Była taką dobrą mamą. Była mądra, szanowała ludzi. Tak wiele osób ją kochało. Serce mi pęka, bo teraz dzieci będą wychowywały się bez mamy. Chciałabym jednak podziękować wszystkim, którzy wspierają nas i ślą ciepłe słowa – dodała Stephanie Gonzalez.