Rodziny patchworkowe: święta bez najbliższych
– Poukładanie wzajemnych relacji między moim byłym mężem a mną oraz między moim obecnym partnerem a jego byłą żoną zajęło nam sporo czasu. Teraz znowu musimy się dzielić, wyrywać sobie dzieci. Bo mimo tego, że zgodziliśmy się na taki podział, każdy z nas odczuwa smutek i wiem, że te święta będą inne, a dzielenie się opłatkiem na zoomie nie załatwi sprawy - mówi Agnieszka.
24.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 23:59
Jak wynika z wytycznych Ministerstwa Zdrowia, z powodu pandemii koronawirusa Boże Narodzenie powinniśmy zaplanować tak, by spędzić je w gronie domowników. W przypadku imprez organizowanych w domu wolno na nie zaprosić maksymalnie pięć osób (do tego limitu nie wlicza się osoby zapraszającej na imprezę oraz osób, które wspólnie z nią mieszkają lub gospodarują). Nie muszą przejmować się limitami osób ci, którzy nie zapraszają na Wigilię oraz pozostałe dni świąteczne gości, ponieważ limit obecnych na Wigilii dotyczy wyłącznie osób spoza gospodarstwa domowego.
Święta bez syna
Jednak wiele osób, które spotykając się z najbliższymi, nie łamałoby ministerialnych rozporządzeń, i tak rezygnuje ze spotkania z najbliższymi. Tak jak 39-letnia Monika Adamowicz, instruktorka tańca i jej były mąż Grzegorz, którzy sprawują naprzemienną opiekę nad ich 14-letnim synem Mikołajem.
Kobieta nie spędzi świąt z chłopcem. – Jestem załamana, ale nic nie mogę na to poradzić – opowiada. – Musieliśmy podjąć wspólną decyzję, gdzie Mikołaj spędzi święta. Chodzi o ograniczenie kontaktów ze zbyt dużą liczbą osób, by nasz syn nie stanowił zagrożenia dla swoich dziadków, czyli rodziców mojego byłego męża lub dla moich rodziców. Fakt, że młodzi ludzie często przechodzą Covid-19 bezobjawowo, stanowi tutaj dodatkowe utrudnienie. Mikołaj może być zakażony, a nikt o tym nie będzie wiedział.
Monika przyznaje, że wraz z byłym mężem i synem uznali, że skoro Grzegorz, jego obecna żona i ich dzieci poddają się samoizolacji przed świętami z dziadkami, to Mikołaj, który tydzień poprzedzający ten świąteczny spędza u taty, zostanie tam również na całe święta. - Do nas za to przyjedzie syn mojego obecnego partnera. Też na cały tydzień, żeby nie narażać dla odmiany moich rodziców, którzy nas odwiedzą – opowiada kobieta.
– Poukładanie wzajemnych relacji między moim byłym mężem a mną oraz między moim obecnym partnerem a jego byłą żoną zajęło nam sporo czasu, kosztowało dużo energii i wysiłku. Ostatnio nawet spotkaliśmy się razem na wspólnie organizowanych urodzinach chłopców. Teraz znowu musimy się dzielić, wyrywać sobie dzieci. Bo mimo tego, że zgodziliśmy się na taki podział, każdy z nas odczuwa smutek i wiem, że te święta będą inne, a dzielenie się opłatkiem na zoomie nie załatwi sprawy.
– To, czego nam wyjątkowo w tym roku potrzeba to wzajemna akceptacja, ciepło, życzliwość – uważa psycholożka Katarzyna Szymańska. – Ten rok był trudny i naprawdę bardzo obciążający dla nas wszystkich, dlatego im większym zrozumieniem wykażemy się wobec siebie, tym łatwiej będzie nam zrozumieć innych, ich słabości czy potknięcia. To także dobry moment, by zdać sobie sprawę, że nie na wszystko mamy wpływ, nie wszystko możemy załatwić i czasami po prostu musimy pogodzić się z takim stanem rzeczy, jaki jest.
Była żona utrudnia kontakty z dziećmi
42-letni Marek, lekarz z Krakowa, toczył przez kilka tygodni spór ze swoją byłą żoną o to, z kim spędzą święta ich wspólne dzieci: 6-tenia Marcelina i 10-letni Kacper.
– Magda uparła się, że dzieci nie mogą być u mnie, bo z racji pracy w szpitalu jestem narażony na zakażenie – opowiada mężczyzna. – I w związku z tym, moja była żona obawia się, że zakażę dzieci, które będą stanowiły zagrożenie dla moich byłych teściów. Do Magdy nie dociera fakt, że jestem często poddawany testom, że nie pracuję ani w szpitalu jednoimiennym, ani na oddziale covidowym. Żaden argument nie trafia. Niestety nie mogę pozbyć się wrażenia, że żona jednak nie chce mi dać córki i syna na święta, bo chce mnie w ten sposób ukarać za wakacje. Nie chciałem się zgodzić na zmianę w ostatnim momencie terminu wyjazdu z dziećmi. Nie mogę się doczekać dostępności szczepionki, która – mam nadzieję – przywróci choć trochę normalności do naszego życia.
Jak twierdzi Marek, pandemia stała się pretekstem do wielu nadużyć. – Moja babcia przebywa w domu opieki, niestety nie jest już w stanie mieszkać sama – opowiada lekarz. – Tymczasem dom opieki nie dość, że nie daje możliwości spotkania się z babcią nawet przy zachowaniu wszelkich zasad reżimu sanitarnego, to jeszcze wprowadził ograniczenia związane z przywożeniem paczek pensjonariuszom. Można to zrobić dwa razy w tygodniu przez dwie godziny, na dodatek przed południem, czyli zawsze wtedy, gdy pracuję.
Jak twierdzi psycholożka Katarzyna Szymańska, spędzanie świąt bez jednego z rodziców, babci czy innych bliskich krewnych może okazać się trudne, zwłaszcza dla młodszych dzieci. – Najważniejsze to wytłumaczyć maluchom, z jakiego powodu doszło do takiej sytuacji – mówi psycholożka. – Warto połączyć się z drugim rodzicem, dziadkami czy rodzeństwem poprzez aplikację internetową, by złożyć sobie życzenia, pochwalić się prezentami, opowiedzieć, jak się wszyscy mają. To także dobry czas na czułości. Nie warto jednak roztkliwiać się, zasmucać, choć oczywiście jeśli komuś jest przykro, to powinien to powiedzieć. Łatwiej jest nam, gdy możemy głośno powiedzieć, co czujemy.
Zobacz także: Kochanka, czyli kobieta drugiej kategorii
Jak podkreśla psycholożka, pandemia nie powoduje, że dawne urazy, które nie zostały zaleczone, słabną. – Myślę, że w tej trudnej emocjonalnie sytuacji, mamy mniej cierpliwości, zrozumienia dla innych – uważa Szymańska. – Zdecydowanie zalecam, by kwestie sporne rozwiązywać na bieżąco, a jeśli byli małżonkowie ciągle żywią do siebie z jakiegoś powodu urazę, to dla dobra dzieci mogą skorzystać z pomocy negocjatora rodzinnego lub psychoterapeuty.