Rozkosz bez ryzyka, czyli asystentki seksualne w Czechach
Seks niepełnosprawnych to temat tabu niemal wszędzie. W Polsce mało kto o tym mówi, dlatego szerokim echem odbiła się informacja, że Czesi nie tylko postanowili głośno mówić o problemach upośledzonych, ale stworzyli też nowy zawód: asystentkę seksualną.
01.02.2016 | aktual.: 02.02.2016 14:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Seks niepełnosprawnych to temat tabu niemal wszędzie. W Polsce mało kto o tym mówi, dlatego szerokim echem odbiła się informacja, że Czesi nie tylko postanowili głośno mówić o problemach upośledzonych, ale stworzyli też nowy zawód: asystentkę seksualną.
Niesłusznie nazywane „prostytutkami”, pełnią rolę bardziej terapeutek niż pań do towarzystwa. Pracują dla czeskiej organizacji „Rozkosz bez Ryzyka”, która od lat zajmuje się w kraju pomocą kobietom, które oferują usługi seksualne. Pracownicy „Rozkoszy” działają od lat 90. Do tej pory uczyli, jak zabezpieczać się przed chorobami wenerycznymi, dziś pomagają niepełnosprawnym w kontaktach seksualnych.
- Asystentka seksualna to płatna usługa, którą wykonują wykwalifikowane osoby. Pomagają w życiu intymnym niepełnosprawnym, osobom starszym, tym, którzy nie mogą się sprawnie poruszać – wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską Lucie Šídová, dyrektorka i jedna z założycielek „Rozkoszy”.
To nie agencja towarzyska. Šídová podkreśla, że najważniejsze w ich pracy to pomoc tym, którzy są pomijani przez społeczeństwo. To ona wprowadziła termin „seksualnych asystentek” do życia publicznego w Czechach.
- Pierwszy raz podjęliśmy ten temat w 2013 roku. Staraliśmy się przekonać ludzi, że taki zawód jest potrzebny. Szybko o seksualnych asystentkach zaczęły rozpisywać się największe media, ale nie tylko. Zaczęli zgłaszać się do nas niepełnosprawni, organizacje pracujące z upośledzonymi, rodzice, a nawet dzieci takich osób. To nas pozytywnie zaskoczyło. Zaczęliśmy współpracę z innymi instytucjami. Stworzyliśmy projekt „Prawo do seksu”, dostaliśmy wsparcie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, nawiązaliśmy nawet kontakt z kobietami z domów publicznych. Wszystko, by szczegółowo uzupełnić nasze plany. Sprowokowaliśmy ludzi do debaty. Dla nas nie ma czegoś takiego jak tabu – dodaje.
Każda z kobiet, która zgodziła się na tę pracę, została specjalnie przeszkolona. Organizacja wybrała te panie, które miały już doświadczenie w podobnej pracy. Najczęściej to masażystki, które wiedzą, że każdy, nawet najmniejszy dotyk, ma znacznie.
- Nie chodzi tylko o stosunek, a o dotyk, intymność, oswojenie z nagością. To masaże i przytulanie się, edukacja. Bazujemy na tym, że nawet niepełnosprawni mają swoje potrzeby seksualne, ale nie są w stanie ich sami spełnić. Stłumiona seksualność może powodować wiele problemów z psychiką, staje się choćby przyczyną depresji, agresywnych zachowań. Często nie są w stanie stworzyć prawdziwego związku, nienawidzą swojego ciała, a co za tym idzie są agresywni wobec siebie, robią sobie krzywdę. Nasza seksualność gra bardzo ważną rolę w codziennym życiu – mówi Šídová.
Do podobnego wniosku doszli już dawno specjaliści ze Szwajcarii i Holandii. Tam tego typu usługi opłacane są z kasy chorych, bo to podstawowa potrzeba każdego dorosłego człowieka. Asystentki pracują też w Niemczech. Tam koszt wizyty to blisko 150 euro. Do świadczenia takich usług zatrudniono osoby, które chciały zerwać z prostytucją. Rząd tym samym chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: skończyć z prostytucją i rozwiązać problem seksualności niepełnosprawnych.
- Zrozumieliśmy, że ci ludzie byliby o wiele bardziej szczęśliwi, gdyby mieli kogoś u swojego boku, kogoś, kto mógłby być z nimi także w intymnych sytuacjach. W idealnym życiu asystentki nie byłyby potrzebne, ale tak niestety nie jest. Według naszego doświadczenia, asystentki są naprawdę potrzebne – dodaje założycielka „Rozkoszy”.
Po pierwsze: etyka
Każda z pań musi podpisać specjalny kodeks etyczny. Na szkoleniach współfinansowanych przez czeski rząd uczą się, jak postępować z niepełnosprawnymi, czy jak używać gadżetów erotycznych. Po szkoleniu są umawiane na spotkania. W bazie klientów „Rozkoszy bez Ryzyka” jest dziś ponad 2000 osób.
- Organizuje się pierwsze spotkanie, co jest naprawdę istotne przy dalszej współpracy. To pierwsze zetknięcie się niepełnosprawnego z asystentką. Kosztuje to 500 koron czeskich. Na spotkaniu ustala się podstawowe zasady w kontaktach. Cały czas obie strony mogą się wycofać, bo na przykład dana czynność przekracza czyjeś granice. Nie narzucamy nic z góry, to dana para ustala, jak będzie wyglądał ich kontakt – mówi.
O tym, jak wygląda praca asystentek seksualnych, najlepiej mówią one same. Szum wokół czeskiej organizacji nie wszystkim się spodobał. Nie chcą zdradzać swoich imion, boją się, że niektórzy nie zrozumieją ich intencji.
- Otwieram ich na dotyk, objęcia, całowanie. Ich ręce często nie działają tak, jakby chcieli, więc pomagam im doświadczać rozkoszy. Potrzebują, żeby po prostu ich przytulić. Zdarza się, że prostytutki ich okradały, nam mogą zaufać – mówi w rozmowie z TVN24 jedna z asystentek.
Niepełnosprawny może stracić najwięcej. Przykuty do wózka nie zareaguje, gdy ktoś będzie próbował go okraść, nie doniesie na policję, że skrzywdziła go asystentka seksualna. Zaufanie to podstawa. Šídová i pozostali pracownicy mają ciężkie zadanie, by sprawdzić każdą potencjalną asystentkę.
- To pomoc psychiczna, akceptacja siebie samego i swojego ciała. Osoby niepełnosprawne często są bardzo bezpośrednie, czym mogą zakłopotać bliskich. Społeczeństwo nie rozumie, że my też potrzebujemy intymnego kontaktu. Traktują nas jak osoby nijakie, którym się nic nie należy – mówi klient „Rozkoszy”.
- Z radością stwierdzam, że jestem niepalący, niepijący i niemoralny. Trwam przy tym, że seksualność jest siłą napędową nie tylko ludzkości, ale życia w ogóle. To na swój sposób najważniejszy, zakodowany w nas popęd, w pewnym sensie nierozerwalny z nami. Seksualność jest w każdym z nas – mówi w jednym z wywiadów poruszający się na wózku Milan Langer.
md/ WP Kobieta