Rozwiedziony gej
Sprawa legalizacji tzw. związków partnerskich wywołuje silny sprzeciw wielu osób. Zdaję sobie sprawę, że żyje wśród nas wielu homofobów, którzy boją się inności i wizji, że lesbijki będą odwiedzały się w szpitalach, rodziły wspólnie na porodówkach, albo odbierały adoptowane dzieciątka z przedszkola.
26.07.2011 15:49
Sprawa legalizacji tzw. związków partnerskich wywołuje silny sprzeciw wielu osób. Zdaję sobie sprawę, że żyje wśród nas wielu homofobów, którzy boją się inności i wizji, że lesbijki będą odwiedzały się w szpitalach, rodziły wspólnie na porodówkach, albo odbierały adoptowane dzieciątka z przedszkola. Co prawda na naszej planecie żyją sobie zdrowo miliony ludzi, których wychowały samotne mamy lub samotni tatusiowie, żyją ludzie wychowani przez dobre macochy i fajnych ojców zastępczych, ludzie których wychowywały dwie babcie albo dzieci, które wychowywał klan wszelakich wujków, cioć, starszych braci, itd.
Modeli rodzin jest nieskończenie wiele, ale w Polsce od stu lat przyzwyczailiśmy się kurczowo trzymać wiary (bo nie jest to naukowe twierdzenie), że najlepsze dla dzieciątka jest, gdy wychowują go dwie osoby i do tego heteroseksualne. Inność przeraża i ten fakt nie zmiania się od lat. Wyobrażam sobie, że gdybym urodziła się sto lat temu, na podwórku wołano by na mnie „bękart“, gdyż moi rodzice nigdy ślubu nie wzięli.
Legalizacja związków partnerskich dla wielu ludzi nie jest zwykłym efektem zmian społecznych, tylko rewolucją moralną na miarę rezygnacji z małżeństw przymusowych. Jeszcze nie tak dawno para młoda była kojarzona przez bliskich i panna czy pan młody musieli wyjść za kogoś, kogo wskazała rodzinka. Zwykły biznes. Trzeba było wżenić się w plantację kawy albo ziemię żonusi. Panienka, które wybierała się za mąż wbrew woli tatusia, była wyklęta, trędowata. Dziś nikt już o takich breweriach nie pamięta. Teraz to gej pragnący wyjść za geja jest wyklętą panienką.
Tymczasem wszyscy ci, którzy gejom i lesbijkom pragną uprzykrzać życie i zabraniać dostępu do wszystkich praw, powinni pomyśleć o tym, że małżeństwo i rodzicielstwo obfituje w trudy i problemy. Statystyki rozwodowe wśród heteryków wciąż rosną! Małżeństwa gejów oznaczają zatem rozwody gejów. Starzejący się mężaty gej będzie opuszczany przez męża dla młodszego kochanka. Płacz, sceny zazdrości.
Powstaną gejowskie trójkąty małżeńskie—wszak małżeństwa heteryków pełne są zdradzanych żon I mężów. Nie tylko królowie czy prezydenci Francji miewali legalne kochanki. I tu w Polsce zapewne setki małżeństw funkcjonuje wspaniale, gdyż żony przymykają oko na mężowskie skoki w bok, delegacje, weekendy lub po prostu akceptują tzw. białe małżeństwo i już. Mąż co prawda miewa kochanki, ale jest dobrym przyjacielem i wspaniałym tatuśkiem. Niedługo lesbijki będą w sądzie kłócić się o alimenty na adoptowane dzieciątko. Wdowiec gej po śmierci męża odpieczętuje testament, a tam może przeczytać, że mąż zapisał wszystko na malutką wiejską parafię (hi,hi,hi) lub jakąś fundację zajmującą się ratowaniem kotów.
Legalizacja związków gejowskich oznacza, że geje nie tylko będą się rozwodzić, ale też będą znosić trudy monogamicznych związków. Po piętnastu latach małżeństwa mąż będzie spoglądał na męża, widział zwisający brzuszek, kłopoty z małżeńskim seksem, erekcją i cellulit na gejowsich udach partnera. Adoptowana kruszynka będzie po nocach budzić męża geja, który będzie musiał wstawać i karmić z butelki na żądanie.
Przeciwnicy legalizacji gejowskich związków powinni zatem pocieszyć się, że małżeństwo to nie tylko przywilej i wesołe bara bara, ale obowiązek bycia partnerem na dobre i na złe. Kraj zaludnią rozwiedzeni geje z podkrążonymi oczymi, niedospani, porzuceni. Lesbijskie stare panny albo lesbijskie rozwódki po przejściach. Skoro wielu z nas życzy gejom źle, można pocieszać się wizją, że legalizacja związków gejowskich sprawi, iż będą oni wreszcie cierpieć tak samo, jak miliony rozwiedzionych heteryków. Rozwiedziony gej będzie łatwiejszy do zaakceptowania niż gej singiel, który w tej chwili przeraża tylu „normalnych“ Polaków…
(agp/sr)