"Demon Śmierci" z Auschwitz
Dla wprawy przeprowadzał zabiegi na kobietach z guzami narządów rodnych. Operował więźniów z przepukliną. Potem uznawał ich za niezdolnych do pracy i zabijał.
24.11.2023 16:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jest maj 1944 roku. Selekcja węgierskich Żydów. Fotograf zatrzymuje w kadrze moment, kiedy na czele tego strasznego pochodu wsparty na lasce staruszek, siwy i niewysoki, staje tuż przed lekarzem SS. Tym lekarzem jest najprawdopodobniej doktor Thilo. Podnosi dłoń i wskazuje kciukiem na prawo. W tej samej chwili jeden z funkcyjnych popycha mężczyznę szpicrutą. Robi to gestem, jakim pogania się zwierzęta. Staruszek ruszy zaraz w swoją ostatnią podróż, zostało mu jeszcze kilkaset metrów do komory gazowej.
Dzień dopiero się budzi, słońce jeszcze mocno świeci od wschodu, dlatego za doktorem kładzie się czarny cień. W plamie wyraźnie odznacza się uniesiony kciuk, od którego zależy absolutnie wszystko. Ty umierasz od razu, ty jeszcze poczekasz. To palec diabła. I parodia sądu bożego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zwykły człowiek
Ale Heinz Thilo to przecież zwykły człowiek. Elegancki mężczyzna. Na rodzinnym zdjęciu z żoną prezentuje się w dobrze skrojonym garniturze, do którego dobrał krawat w szerokie pasy. Studia skończył w Jenie, sławnym bastionie nazizmu, który "stworzył" profesora Gerharda Buhtza. Do SS wstąpił w wieku 23 lat, później pracował jako ginekolog w Lebensbornie, wielkim przedsiębiorstwie SS dbającym o rozwój wyższej rasy, oraz w 3. Sanitätskompanie Waffen SS w Oranienburgu.
Do Auschwitz przyjeżdża 27 lipca 1942 roku. Melduje się i idzie do magazynu, w którym dostaje swój obozowy niezbędnik. Nie ma tego wiele. Mundur służbowy, spodnie długie, szare, buty sznurowane, trzy koszule brązowe, dwie pary slipków, trzy pary skarpetek, ciepła kurtka, dwa podkołnierzyki, hełm, pasek do hełmu, rękawiczki, trzy chusteczki, zestaw do szycia, pięć szczotek. Wszystko.
W Auschwitz Thilo będzie pełnił obowiązki lekarza oddziałów SS, a także lekarza obozowego w Birkenau, w sektorze drugim, gdzie mieszczą się obozy dla Sinti i Romów, barak szpitalny, a we wrześniu powstanie obóz rodzinny dla Żydów z Terezina. W zeznaniach więźniów Thilo nie pojawia się na obozowej rampie tak często jak Josef Mengele. W archiwach DEGOB (Deportáltakat Gondozó Országos Bizottság), czyli węgierskiego Narodowego Komitetu Pomocy Deportowanym, występuje kilka razy, podczas gdy Anioła Śmierci wspomina aż 350 osób (…).
Obozowe "depozyty"
"Podczas tych selekcji Mengele i Thilo pogwizdywali sobie różne melodie. Ci wybrani do komór gazowych musieli się rozebrać przy wejściu i następnie byli poganiani do wejścia do środka. Drzwi się zamykały i zaczynało się gazowanie. (…) W czasie węgierskich transportów nie było dostatecznej liczby pieców w krematoriach, żeby nadążyć ze spaleniem wszystkich ciał. Dlatego kopano duże doły do palenia trupów. Tam wrzucano drewno polane benzyną. Na nie zrzucane były zwłoki. Często żywe dzieci i dorośli byli wrzucani do tych dołów. Ci nieszczęśnicy umierali od poparzeń. Tłuszcz potrzebny do palenia był częściowo pozyskiwany z ciał zagazowanych, aby oszczędzić benzynę".
Młodych i zdrowych Żydów rozmieszcza się w różnych obozach Birkenau jako "depozyt". Niektórzy tygodniami czekają na decyzję SS co do ich ostatecznego losu. Część zostaje wysłana do obozów pracy lub do fabryk zbrojeniowych. Słabych i wyczerpanych Thilo i Mengele kierują do komór gazowych. Doktor Otto Wolken, żydowski lekarz więzień z Wiednia, opowiada, że w obozie BIII przez dwa miesiące koczuje 50 tys. młodych Żydówek. Załoga zabrała im nie tylko ubranie, ale i bieliznę. Są nagie.
"Najprawdopodobniej władzom obozowym SS chodziło o psychiczne załamanie masy młodych i zdrowych kobiet, które mogły stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa obozu" – uważa Danuta Czech, autorka Kalendarza wydarzeń w KL Auschwitz. "Ludzie nadzy, a zwłaszcza kobiety, stają się bowiem bezbronni, niezdolni do stawienia oporu". Ale nawet najpiękniejsza żydowska dziewczyna nie jest dla lekarza SS człowiekiem. Jest tylko Żydówką.
Anus mundi
Ponad dwadzieścia lat po wojnie Romuald Wiesław Gutt, polski historyk medycyny, takich jak Thilo i Mengele nazwie pasożytami typu Thilo Mengeloidów. Heinz Thilo niemalże od przyjazdu do Auschwitz bierze udział w selekcjach. 5 września 1942 roku esesmani wysyłają do gazu 800 kobiet z obozu kobiecego w Birkenau.
Słowa, które lekarz wypowiada po tej "akcji specjalnej", przechodzą do historii, a ich wymowa będzie analizowana po wojnie przez wielu badaczy. Zapisuje je w dzienniku doktor filozofii oraz medycyny, profesor anatomii, lekarz SS w Auschwitz Birkenau SS-Obersturmführer Johann Paul Kremer. O "akcji specjalnej" opowie w lipcu 1947 roku podczas procesu przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w Krakowie.
"(…) Jako anatom widziałem bardzo dużo rzeczy strasznych, miałem dużo do czynienia ze zwłokami, jednak to, co wówczas widziałem, nie dało się z niczym porównać. Pod wpływem wrażeń, których wówczas doznałem, wpisałem właśnie w mym pamiętniku: »5 września 1942: Coś najokropniejszego z okropności. Hschf. Thilo, lekarz garnizonowy miał rację, mówiąc mi dzisiaj, iż znajdujemy się tutaj przy anus mundi (odbytnicy świata). Wieczorem około godziny 8 znów przy akcji specjalnej z Holandii. Ze względu na przyznawany z tego tytułu specjalny przydział żywnościowy, składający się z 1/5 l wódki, 5 papierosów, 100 g kiełbasy i chleba, ludzie pchają się do takich akcji. Dziś i jutro (niedziela) służba«".
Następnego dnia Kremer notuje inne ważne wydarzenia: "6 września 1942. Dziś w niedzielę wyśmienity obiad: zupa pomidorowa, pół kury z kartoflami i czerwoną kapustą (20 g tłuszczu), słodka legumina i wspaniałe lody waniliowe". Kilka tygodni później lekarz wspomina, że w niedzielę rano, przy wilgotnej, zimnej pogodzie, w trakcie "akcji specjalnej" doszło do "obrzydliwych scen z trzeba kobietami, które błagały tylko o darowanie życia". Jakie to obrzydliwe. Człowiek nie chce umierać.
Cień Anioła Śmierci
(…) Z 18 na 19 września 1944 roku odbywa się selekcja chłopców z getta żydowskiego w Kownie. Wszyscy mają się ustawić w piątki. Czekają. Przychodzi doktor Thilo, ma na sobie esesmański mundur i białe rękawiczki. Jest z nim więzień, który ma zapisywać numery dzieci. Thilo zdejmuje rękawiczkę z prawej dłoni i wskazuje na niektórych chłopców. – Komm [chodź]– mówi. Wieczorem wybrane dzieci wsiadają do auta i jadą gdzieś w głąb obozu. "Wtedy zorientowaliśmy się, że stało się coś złego, bo wśród wybranych byli sami mali i słabi chłopcy" – wspomina Łazar Grejs.
W następnym miesiącu identyczną selekcję przeprowadza Josef Mengele. Tyle że każe chłopcom przechodzić pod poprzeczką. Przeżyją te, które dotkną jej głową. Dzieci są sprytne, wkładają słomę do chodaków, żeby dodać sobie kilka centymetrów. Ale i tak wiele nie dotyka kijka.
Mengele i Thilo często pojawiają się razem. Kiedy Mengele jest chory, zastępuje go Thilo. Obydwaj korzystają z usług tego samego patologa Miklósa Nyiszliego, rumuńskiego Węgra żydowskiego pochodzenia. Nyiszli, z wykształcenia lekarz anatomopatolog, studiował w Kilonii i praktykował we wrocławskim Zakładzie Medycyny Sądowej, więc doskonale zna niemiecki. Na polecenie Mengelego wykonuje sekcje zwłok, ale zleca mu je także Thilo.
Niemieccy lekarze nie czują się skrępowani przy swoim niewolniku, najczęściej urządzają sobie pogaduszki w krematorium. Dzięki temu Nyiszli jako pierwszy dowiaduje się o likwidacji części obozu, w której przebywa jego żona. Ma szansę ją ostrzec. W książce, którą wydał po wojnie, najczęściej pisze o Mengelem, ale Thilo okazuje się cieniem Anioła Śmierci. Na cień rzadko kto zwraca uwagę, może więc żyć własnym życiem i siać spustoszenie.
Blok Thila
Bo elegancki pan, w cywilu noszący krawat w szerokie paski, bezdusznie przeprowadza eksperymenty, które sam nazywa medycznymi. Lekarki więźniarki mówią, że Heinz Thilo to jeden z najgorszych kryminalistów w obozie. Czasami dla wprawy przeprowadza zabiegi na kobietach z włókniakami albo guzami narządów rodnych. Interesują go również przepukliny. Operuje wszystkich cierpiących na nie więźniów. Potem uznaje ich za niezdolnych do pracy i zabiera im życie.
(…) Leniwy i wygodnicki, nieprzystępny dla chorych, brzydzi się nimi, przygląda im się jedynie z daleka. Zawsze chodzi w mundurze i czapce. Jeśli wkłada fartuch lekarski i dotyka ciała pacjenta, to tylko na sali operacyjnej, gdzie uczy się operować. Do zabiegów często wybiera osoby zdrowe. Heinz Thilo robi tak prawie zawsze, kiedy ma ochotę na chirurgiczne wprawki. Żeby "nie babrać się w gównie", jak mówi o tych naprawdę niedomagających.
W grudniu 1943 roku zakłada specjalny blok dla chorych więźniów niemieckiego pochodzenia oraz małą salę dla "interesujących przypadków". Chce się rozwijać. Blok numer 7 w obozie BIa zostaje wyremontowany i od tej pory określa się go mianem "bloku Thila". Doktor wywołuje sztuczne poronienia, najczęściej w ostatnich miesiącach ciąży. Świadkowie twierdzą, że po takim zabiegu matka na ogół umiera, zaś "truponosze" wrzucają dzieci do krematoryjnego pieca. Zarówno te martwe, jak i żywe.
Odwrócona selekcja
Nie, Heinz Thilo nie może być zwykłym człowiekiem. Z tą samą bezdusznością, z jaką podnosi palec na rampie, podchodzi do wybiórek w barakach. W ciągu dziesięciu minut jest w stanie "przebadać" 500 osób. Wystarczy, że dojrzy u kogoś czyraka albo bandaż, i człowiek jest już stracony. Idzie do gazu. Ale to nie tylko kwestia obojętności, która cechuje większość lekarzy SS. Heinz jest też perwersyjnie okrutny.
Pewnego dnia orientuje się, że lekarki więźniarki ukrywają przed nim żydowskie pacjentki w ciężkim stanie, chcąc im ocalić życie. Doktor opracowuje więc własną metodę selekcji. Pojawia się w kobiecym rewirze. Chore mają przed nim po kolei przechodzić. Przerażone więźniarki idą jedna za drugą. Thilo wskazuje od czasu do czasu na którąś i każe zanotować numer. Kobiety wiedzą, co to oznacza. Za chwilę, może za parę godzin, opuszczą szpital, żeby udać się w ostatnią drogę. Tracą nadzieję.
Heinz Thilo twardym głosem oznajmia lekarce odpowiedzialnej za rewir: – To są te, które mogą zostać, wszystkie pozostałe numery należy wywieźć z bloku. Przeprowadził właśnie odwróconą selekcję. Więźniarki, które się ukryły, nawet jeśli są zdrowe, i tak pójdą do gazu. To celowe okrucieństwo. Przemyślane. Być może nawet sprawiające doktorowi przyjemność.
Podróż w nieznane
(…) Thilo przyjeżdża do Gross Rosen w październiku 1944 roku. (…) Kiedy Friedrich Entress przy dźwiękach obozowego chóru morduje w swoim gabinecie fenolem, on przeprowadza badania, których sensu więźniowie nie rozumieją. Po wojnie będą więc zeznawać o zbrodniczych eksperymentach. – No bo jak to rozumieć – pytają – jeśli lekarz robi zastrzyk zdrowej osobie, a ona zaczyna po nim chorować?
(…) Elegancki lekarz oficjalnie zostaje w Gross Rosen do 25 stycznia 1945 roku. Ale czy na pewno? 4 grudnia więźniowie widzą go w Birkenau, jak przeprowadza selekcję. W nocy z 17 na 18 stycznia 1945 roku zabiera z tamtejszego szpitala historie choroby i karty zgonu. Polscy lekarze nie oddają mu rejestru pacjentów. Thilo pakuje dokumenty do sanitarki z czerwonym krzyżem, która zawsze woziła do komór gazowych cyklon B. Esesmani niszczą dokumentację.
Armia Czerwona jest już bardzo blisko. Całe Auschwitz się ewakuuje. Na zachód wyruszają marsze śmierci. W ciągu kilku dni Gross Rosen zapełni się najgorszymi kanaliami z SS. Ich świat się kończy, wiedzą o tym, ale się nie poddają. (…) Heinz Thilo też czuje, że lepiej uciekać. Wybiera podróż w nieznane. 13 maja 1945 roku popełnia samobójstwo w położonej na terenie Czech kobiecej filii Gross Rosen – Hohenelbe (dziś Vrchlabí). Ostatnią selekcję przeprowadził tu najbliższy kolega doktora – Josef Mengele.