Polka poślubiła Jordańczyka. Poznali się przez internet
Ona pochodzi z Polski, on jest Jordańczykiem z palestyńskimi korzeniami. Poznali się online i zakochali bez pamięci. Obecnie są po ślubie i wspólnie wychowują synka. Jak wygląda taki międzykulturowy związek?
Karolina Wachowicz: Jak poznałaś swojego męża?
Karolina Tomaszewska: Napisał do mnie na Instagramie. Odpowiedział na moje relacje, ale żeby nie było tak łatwo, nie odpisałam od razu. Dopiero na drugi dzień coś mi podpowiedziało: "odpisz" i tak zrobiłam. Po kilku dniach napisał do mnie: "Wiesz co, Bóg dał Ci wszystko, ale nie mój numer". Wymieniliśmy się telefonami i tak zaczęła się nasza love story.
Co cię w nim urzekło?
Na początku jego głos — po pierwszej rozmowie jakby wkradł się w moje serce — uczucie nie do opisania. Jego podejście do życia, to jak umiał odpowiedzieć na każde moje pytanie. Był pomocny we wszystkim, opiekuńczy — mimo że dzieliła nas taka odległość. Mogłabym wymieniać tak w nieskończoność.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Problemy sercowe po pięćdziesiątce? Psycholożka mówi o rewolucji
Jak długo rozmawialiście online, zanim się zobaczyliście?
Dziewięć miesięcy rozmawialiśmy, zanim pierwszy raz się zobaczyliśmy — telefon, rozmowy wideo — dzień w dzień, czasami po kilka godzin. Na początku nie zdawałam sobie sprawy, ale chciałam, aby był ze mną w najważniejszych momentach, tak jak ja byłam z nim.
Jesteście z dwóch różnych światów, kultur i religii. Jak to godzicie?
To coś niesamowitego — wspieramy się we wszystkim. Mamy wielki szacunek do siebie. Czy jest to Ramadan czy Wielkanoc — staramy się pielęgnować tradycje. Mój mąż często gotuje tradycyjne arabskie dania, a ja polskie. Dzięki niemu dużo się nauczyłam. Jak wcześniej wspominałam, nie znałam wcześniej tej kultury czy religii, więc wszystko to było dla mnie nowe, ale bardzo pozytywnie zaskakujące. Chcę dalej odkrywać i poznawać tę piękną kulturę, bo to, co pokazuje się w TV, często nie jest prawdą. Warto sięgnąć dalej i zobaczyć, jak jest naprawdę.
Jak wyglądały wasze zaręczyny?
Nasze zaręczyny odbyły się w Jordanii. Wróciliśmy z wycieczki, a jego siostra zawołała mnie do pokoju, mówiąc, że musimy się przebrać na kolację. Wszyscy byli w pośpiechu. Słyszałam rozmowy zza drzwi, mama, tata, mój mąż, jakieś przygotowania, siostry uśmiechały się ciepło i dbały, abym czuła się jak w domu. Po jakiejś godzinie powiedzieli, że już czas i musimy iść. Wyszliśmy na taras, a tam była przygotowana kolacja — świeczki, balony, kwiaty i on — ze wzrokiem wpatrzonym we mnie i uśmiechem. Uklęknął na kolano i zapytał, czy zostanę jego żoną. W oczach pojawiły się łzy szczęścia, i bez zastanowienia odpowiedziałam "tak". Z tych emocji zapamiętałam tylko to. Potem świętowaliśmy z jego rodziną.
Czy wasze rodziny znalazły wspólny język?
Nasze mamy są bardzo podobne — uśmiechnięte, życzliwe, wesołe, opiekuńcze, podobnie jak nasi ojcowie. Jedyną przeszkodą jest język, bo rodzice nie znają na tyle angielskiego, aby rozmawiać, więc z mężem musimy być tłumaczami. Mimo tych barier, bardzo się lubią i szanują. Mam nadzieję, że pewnego dnia zabiorę moich rodziców do Jordanii, aby zobaczyli ten piękny kraj.
Gdzie obecnie mieszkacie i czym się zajmujecie?
Mieszkamy w Austrii. Nasz synek skończył niedawno dwa lata, więc jestem jeszcze z nim w domu. Przed ciążą pracowałam w salonie beauty. Mój mąż pracuje w firmie logistycznej.
Jak wyglądał sam ślub?
Ślub również miał miejsce w Jordanii. To był magiczny dzień pełen wzruszeń. Tam śluby wyglądają zupełnie inaczej niż w Polsce, ale równie pięknie. Podpisanie dokumentów w urzędzie, a później wesele z pięknymi dekoracjami w ogrodzie, muzyką i tańcami. Chociaż nie mieliśmy tradycyjnego jordańskiego czy polskiego ślubu, to był nasz najpiękniejszy dzień.
Czy czujesz się szczęśliwa?
Szczęśliwa to mało powiedziane. To coś tak pięknego, kiedy masz obok swoją bratnią duszę, swoją drugą połówkę. Kiedy rozumiecie się bez słów — wystarczy spojrzenie. Mahmoud dał mi nie tylko miłość, wsparcie i szacunek, ale także piękne uczucie bycia mamą dla naszego synka. Czuję się bardzo szczęśliwa i spełniona, gdy mam moich dwóch mężczyzn obok.
Wiem, że byłaś w Jordanii, jak ci się tam podobało?
Zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Polecam ze szczerego serca — to miejsce przeurocze. Najpiękniejsze są zachody słońca — wygląda to inaczej niż u nas. Ludzie są cudowni, otwarci, rodzinni — nigdy nie poczułam się tam "inaczej", mimo że jestem blondynką o niebieskich oczach. Czułam się zawsze bezpiecznie. Jedzenie — wow! Moje smaki i kawa z kardamonem, dosłownie na każdym kroku. Architektura różnorodna, od bardzo starych kościołów i zabytków po nowoczesne budynki. Piękne widoki, pustynie i zielone góry. Mimo że Jordania jest w większości krajem muzułmańskim, obok meczetów stoją kościoły, a ludzie żyją w zgodzie, niezależnie od wyznawanej religii. Jeśli obchodzone są święta chrześcijańskie — zapraszają swoich muzułmańskich przyjaciół, a podczas świąt muzułmańskich — chrześcijańskich. To coś pięknego. Mogłabym tam zamieszkać.
Czy twój mąż był w Polsce? Jakie były jego wrażenia?
Tak, był w Polsce. Pierwszy raz przyjechał w grudniu, akurat spadł śnieg, więc pierwsze wrażenie było "zimne", ale pozytywne. Bardzo polubił Polskę, nie spotkał się z niczym negatywnym i chętnie jeździ do mojej rodziny. Nauczył się nawet trochę języka, więc może bez problemu rozmawiać z moimi rodzicami i rodzeństwem.