Agnieszka Chylińska i jej droga od buntowniczki w O.N.A. do nowej płyty "Never ending sorry"

Czy wraz z nową płytą Agnieszka Chylińska nagnie swoje zasady o niewciąganiu polityki do muzyki? Można odnieść takie wrażenie.

Agnieszka Chylińska w 2005 r.
Agnieszka Chylińska w 2005 r.
Źródło zdjęć: © AKPA

Agnieszka Chylińska tego lata opublikowała pierwszy singel z nadchodzącej płyty "Never ending sorry". Na zdjęciu profilowym na Facebooku artystka występuje w krótkich włosach i przyklejonych wąsach. Nowy utwór rozpoczyna się słowami: "Nie mów mi, kogo mam kochać (…) z kimś iść za rękę".

Zaczynam mieć wyraz twarzy jak to nowe emoji, z oczkami mokrymi ze wzruszenia. Czyżby za tym wszystkim stał przekaz wspierający walkę o równość społeczności LGBTQ+?

Chyba jednak nic takiego się nie dzieje. Przy okazji premiery singla Agnieszka nie pisze w zasadzie nic wyjaśniającego. Szukam hejtu, na który niechybnie by się naraziła, oficjalnie wspierając moją społeczność w komentarzach, ale tam też nic. Nawet queerowe media tego nie podchwyciły. Szybko dochodzę do wniosku, że to typowy efekt błędu poznawczego – tylko mnie wydaje się, że piosenka jest o tym.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Szkoda, bo choć Chylińska wypowiadała się oszczędnie, ale jednak, na inne tematy społeczne, to brakuje wyrazistego głosu w kwestii spraw społeczności LGBT. Jeśli nowy utwór tym głosem ma być, to zbyt rozmytym, niewyraźnym. Bo o czym on jest tak naprawdę? Nie wiadomo. Buntowniczy przekaz: nie mów mi co mam robić i "jest nas więcej" – czyli, jak rozumiem, tych niegodzących się na z góry narzucane zakazy i nakazy – jest na tyle uniwersalny, że utożsamić może się z nim każdy. Ale tak naprawdę… kogo właściwie jest tutaj więcej?

Wyjaśnienia dla tego, co kryje się za nowym singlem, szukałam w wywiadach, ale tych Chylińska udziela rzadko. Po premierze pojawił się jeden, z Marcinem Wojciechowskim w Radiu ZET, przez który nie udało mi się przebrnąć. Redaktor na słowa Agnieszki o tym, że zrobiła prawo jazdy na duże pojazdy i marzy o prowadzeniu autobusów, reaguje słowami "myślałem, że to żart", a później kontynuuje rozmowę w nieprzebranym zdziwieniu, że oto artystka, wokalistka, a przede wszystkim kobieta, chce prowadzić autobus.

Teledysk promujący "Jest nas więcej" osadzony jest w stylistyce lat 80. i zastanawiam się, czy dziaderskie pytania Wojciechowskiego też mają korespondować – mentalnie – z tymi czasami, ale chyba niestety nie taki był zamysł. Wyłączam więc i poza informacją o prawie jazdy, nie dowiaduję się niczego.

Buntowniczka. Murem za outsiderami

Agnieszka Chylińska, pokazując środkowy palec nauczycielom podczas odbierania Fryderyka, przeklinając w tekstach swoich piosenek i prezentując image niegrzecznej dziewczyny, buntowniczki o silnej energii, szybko stała się postacią ikoniczną. Nie było w polskim mainstreamie kogoś odchodzącego tak daleko od popkulturowych reguł w czasach, kiedy na listach przebojów królowała na przykład słodka Britney w szkolnym mundurku. Była głosem i autorytetem wszystkich outsiderów, młodych ludzi czujących się jak "odrzutki", na marginesie, gnojonych przez nauczycieli za swoją inność.

Agnieszka Chylińska O.N.A.: "Kiedy powiem sobie dość" i inne piosenki

Agnieszkę poznaliśmy dzięki zespołowi O.N.A., który istniał stosunkowo krótko. 18-letnia Chylińska dołączyła do o dwie dekady starszych muzyków zespołu Skawalker (wśród nich: Grzegorz Skawiński, założyciel zespołu Kombi, a po rozpadzie O.N.A. – Kombii). Tak powstała kapela, która mimo istnienia zaledwie przez niecałe 10 lat, zapisała się złotymi głoskami w historii polskiej muzyki.

"Kiedy powiem sobie dość", "Niekochana", "Zmęczona" – rockowe ballady i kawałki z pogranicza heavy metalu spodobały się polskiej publiczności. Nastoletnia, energiczna wokalistka, która ze sceny do swoich nauczycieli mówi "fuck off, nienawidzę was" – również. Chylińska śpiewała o anoreksji i bulimii, o szpitalu psychiatrycznym, zaburzeniach emocjonalnych.

Agnieszka Chylińska – wywiad jakiego jeszcze nie było, z okazji premiery Pink Punk

Artystka raczej chroni swoją prywatność, więc poznajemy ją głównie przez jej teksty. Były odważne, drapieżne, mocne. Czy były o niej?

Prawdopodobnie tak, bo w 2018 roku po premierze płyty "Pink Punk" na YouTube pojawił się długi i mocny wywiad z artystką, przeprowadzony przez trzech dziennikarzy: Kubę Wojewódzkiego, Edwarda Miszczaka i Marcina Prokopa. Piosenkarką odważnie opowiada w nich o swoich problemach z depresją, używkami, relacjach z rodzicami i wierze w Boga. Wywiad promowany był słowami "… jakiego jeszcze nie było" i choć artystka po raz pierwszy tak bardzo się otworzyła publicznie, był krytykowany za powierzchowność i przez część komentatorów – za bycie raczej przemyślaną akcją promocyjną, niż szczerym dzieleniem się emocjami.

Czy ona jest winna?

W 2003 roku historia z O.N.A. się skończyła. Rozpad zespołu artyści tłumaczyli rozbieżnością wizji muzycznych, w mediach Chylińska opowiadała o kiepskich relacjach z Grzegorzem Skawińskim. "Albo on, albo ja", miała powiedzieć do kolegów z zespołu. Wojciech Horny i Zbigniew Kraszewski poszli za Agnieszką. Po roku pojawił się singel "Winna".

Dokładnie pamiętam ten dzień. W telewizorze na okrągło leciało MTV czy Viva, a były to czasy, że jeszcze prezentowano tam muzykę. 22 marca, zima powoli dobiegała końca, charakterystyczne światło słoneczne wpadało do pokoju. Przed telewizorem zatrzymały mnie pojedyncze nuty z syntezatora, po których szybko wszedł agresywny gitarowy riff:

"Ja to ta z obrazka, ja to ta, co krzyczy, ciągle sobie drwi (…), ja znów kogoś gryzę, ja kogoś obrażam, niegrzeczna i grzeszna (…), bo tylko kiedy staję się zbyt ludzka, niż byś tego chciał, wtedy oto widzisz, że jesteś tak jak ja. Nie jest źle – ja jestem winna"

Chylińska śpiewa w akompaniamencie samej perkusji i basu. Do tego całkiem nowy i odświeżony wizerunek. "Winna" był albumem, którym artystka ostatecznie rozprawiła się z przeszłością. Wydawało się, że odcina się nim od wizerunku "tej złej", nie chciała być już dłużej tajnym widowiskiem. Po "Winnej" na kilka lat zapadła cisza.

Agnieszka Chylińska: modern rocking

Kolejny powrót również zapamiętałam doskonale. Tym razem byłam na dyżurze w redakcji, dostaliśmy teledysk przed premierą. Po pierwszych paru sekundach byliśmy przekonani, że to żart. "Modern Rocking" – syntezatory jak z pierwszych płyt Reni Jusis (promujący płytę "Nie mogę cię zapomnieć" mógłby bardzo gładko wejść w miks z "Kiedyś cię znajdę"), popowa melodia i ogólnie radosny, dyskotekowy nastrój. Chylińska, ta groźna, mroczna buntowniczka, tym razem romansuje z lustrzaną kulą? To nie był żart, tylko odmieniona Chylińska – matka, jurorka "Mam Talent".

"Ciąża jak granat wysadziła w powietrze całe moje życie. Poczułam, że już nie pasuję do tamtej zadziornej dziewczyny. Odstawiłam alkohol. Po 20 latach picia wytrzeźwiałam. A ostrość widzenia rzeczywistości bez promili kompletnie mnie powaliła" – mówiła w wywiadzie dla Interii.

Koniec epoki. O sobie samej Chylińska

Ten moment, ciąża i urodzenie pierwszego dziecka, zakończyły, prawdopodobnie definitywnie, pewną epokę. Chylińska udała się na swego rodzaju wewnętrzną emigrację, pozostając w kontakcie ze swoimi odbiorcami, ale jedynie na płaszczyźnie muzycznej.

Fakt ten potwierdza też cytat z książki "O sobie samej Chylińska":

"Dla mnie polityczny przekaz zabija muzykę. Sztuka jest po to, żeby zapomnieć o polityce, o tych wszystkich gównach. Na pewno nie będę bawiła się w politykę. A już najbardziej mnie wkurza wpieprzanie Boga i religii do sztuki. Muzyka powinna być daleka od takich rzeczy. Nosowskiej ktoś zarzucił, że wypruwa flaki przed publicznością. I bardzo dobrze, to jej własne flaki, przynajmniej ma o nich pojęcie".

Agnieszka Chylińska o dzieciach i aborcji

Podobnie w wypowiedziach pozamuzycznych. W mediach znalazłam coś o spędzaniu świąt podczas obostrzeń pandemicznych, ale ani słowa na temat sytuacji osób LGBT podczas protestów z tego samego, pandemicznego, roku. Chylińska wypowiedziała się za to na temat aborcji:

"Wymusza się na kobietach rodzenie kolejnych chorych dzieci. Zawsze uważałam, że jest to kwestia sumienia. Nie można nikogo do niczego zmuszać. (…) Nie chciałam nigdy sytuacji, żeby ktoś, kto się waha, wiedząc o tym, że jego dziecko może urodzić się chore, ma decydować, czy ma podejmować decyzję, patrząc na moje życie. Dlatego wspieram wszystkie kobiety, które dziś tak bardzo rozpaczają i tak mocno, i głośno o tym mówią. Ja po prostu chcę być za wolnością wyboru z pełnymi konsekwencjami, które psychicznie kobieta ponosi" - mówiła.

I przyznała, że jako wierząca osoba, nie zdecydowałaby się usunąć ciąży. Wypowiedź tym bardziej wartościowa, że Agnieszka Chylińska dwoje jej dzieci cierpi na zaburzenia ze spektrum autyzmu i wymagają szczególnej opieki.

Czy to sygnał, że dziś, w czasach, kiedy każdy mający siłę masowego przekazu – a Chylińska do takich osób należy – powinien ją wykorzystać w dobrym celu, artystka nagnie swoje zasady? W czasach, w których w przestrzeni publicznej coraz więcej jest osób, którym wypadałoby pokazać środkowy palec?

By jednak wykorzystać tę siłę, nie wystarczy wrzucić w sieć piosenki o wieloznacznej treści, dającej niezmierzone pole do interpretacji, nie opatrując jej żadnym komentarzem. Stanowisko powinno być jasne, konkretne, wyraziste. W dzisiejszych czasach nie stać nas na luksus stania z boku.

Materiał pochodzi ze strony www.miastokobiet.pl.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Źródło artykułu:Miasto Kobiet

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (20)