Kostiumy kąpielowe w przedwojennej Polsce. Od "horrendalnej brzydoty" i "braku smaku" po gorszącą nowoczesność
Jeszcze u schyłku XIX wieku moda kąpielowa była paskudna i niepraktyczna, a letniskowe obyczaje – wprost groteskowe. Pisała o tym znana satyryczka Magdalena Samozwaniec: "W sumie wszyscy razem mogli być śmiało uważani za »płeć brzydką«, do czego przyczyniły się ówczesne kąpielowe stroje, odznaczające się horrendalną brzydotą i brakiem smaku".
Długie, męskie trykoty, zwykle w paski, przypominały raczej nocną bieliznę niż ubiór sportowy. Dziewczyny były w jeszcze gorszej sytuacji. Kombinezony z drelichu opatulały je od stóp do głów i zupełnie nie nadawały się do pływania.
"Z daleka kąpiące się kobiety wyglądały jak nadmuchane, kolorowe półkule" – podkreśla historyczka Magda Gawin. Do tego dochodziły jeszcze archaiczne obyczaje.
Kobieta mogła wyjść z wody tylko, o ile natychmiast podbiegła do niej służąca z rozpostartym prześcieradłem. Nie wolno było dopuścić do pokazania żadnego skrawka nagiego ciała. I to mimo, że wszystkie plaże dzieliły się na trzy ściśle odseparowane części: dla kobiet, dla mężczyzn i dla małżeństw z dziećmi.
Plażowa rewolucja
Pierwsze jaskółki zmian pojawiły się jeszcze przed wybuchem wojny w 1914 roku. W Warszawie zorganizowano plażę koedukacyjną. Stopniowo zaczęto też upraszczać stroje kąpielowe.
Plażowiczki z lat dwudziestych XX wieku wciąż wyglądają dość obco. Odsłoniły uda i ramiona, jednak ich strój niewiele ma w sobie kobiecości. Właściwie tak samo do kąpieli ubierają się mężczyźni. Ale lata trzydzieste to już zupełnie co innego.
W ściśle przylegających do ciała, elastycznych kostiumach z głębokim dekoltem na plecach, przedwojenne miłośniczki opalania mogłyby zawitać również na dzisiejszą plażę – i łatwo zginąć w tłumie.
Piekący temat… rozbierania
Rozwiązania plażowe szybko zaczęły wywierać wpływ także na codzienny ubiór. Moda miejska pozostawała tylko kilka kroków za tą wakacyjną.
W 1925 roku "Express Wieczorny Ilustrowany" donosił:
Nikt nie wątpi, że w tegorocznym okresie karnawałowym najbardziej piekącym tematem dyskusji balowych jest ustalenie granicy między tą partią ciała, która ma być ubrana, a tą, która ma być wystawiona na pożądliwe spojrzenia mężczyzn. Głos zabierze w tej sprawie nie Moralność, ale zwyczajna handlowa Konkurencja.
"I z przodu nic, i z tyłu nic, a jednak całość ef-ef szyk"
Musiały to być wyjątkowo zaciekłe zawody, bo na placu boju została głównie golizna. "Nie reporterski to jest wic, lecz mody to ostatni krzyk. I z przodu nic, i z tyłu nic, a jednak całość ef-ef szyk" – żartowało w 1924 roku czasopismo "Amorek".
Na łamach pisma "Nowy Dekameron" przytoczono z kolei małżeńską dyskusję na temat nowoczesnej mody:
– Czy moja nowa suknia nie podoba Ci się?
– Twoja suknia!… Twoja suknia!… Przecież jej właściwie nie masz!…
– Dlaczegóż mi więc scenę robisz dla takiej drobnostki?
Zafascynowana nagością redakcja gazety "Dobry Wieczór! Kurier Czerwony" – jednego z głównych tabloidów stolicy – opublikowała nawet dwuczęściowy reportaż z francuskiej kolonii nudystów. Miejsce pobytu dziennikarza wprost nazwano… "rajem".
***
O życiu intymnym naszych prababek i pradziadków oraz o zapomnianej rewolucji seksualnej, która przetoczyła się przez kraj nad Wisłą sto lat temu piszę znacznie szerzej w książce pt. Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce. Jej nowe, zaktualizowane wydanie niedawno trafiło do sprzedaży.