"Ludzie rzepy" ciągle chodzą wściekli. Wiadomo dlaczego
Coś, co dla jednego jest problemem, komu innemu może w ogóle nie przeszkadzać. Konieczność wyprowadzenia psa na spacer można uznać za uciążliwy obowiązek lub przyjemność w zależności od pogody, pory dnia, stosunku do psa czy nastawienia do zbierania kup. Problemy, tak jak piękno, są subiektywne.
Ludzie różnie reagują także na źródła stresu. Niektórych łatwiej wyprowadzić z równowagi, są bardziej "reaktywni" — tak psychiatrzy i psychologowie określają osoby reagujące bardziej negatywnie. Kiedy coś idzie nie po ich myśli, ludzie reaktywni częściej się obwiniają, bardziej się denerwują i wycofują z życia, gdyż czują się przytłoczeni.
Trudniej im też pozbyć się negatywnych emocji. Konsekwencje nieprzyjemnego zdarzenia — kłótni z kolegą w pracy albo korka na drodze — utrzymują się długo i mogą zepsuć cały dzień… a nawet kilka dni. Profesor David Almeida wydzielił dwa typy ludzkie: rzep i teflon.
"Ludzie rzepy długo noszą w sobie żal i urazę — stresor się do nich przyczepia i pod koniec dnia nadal są wściekli i naburmuszeni. Osób typu teflon stres się po prostu nie trzyma, błyskawicznie o nim zapominają. W dłuższej perspektywie to ludzie rzepy ponoszą negatywne skutki zdrowotne stresu" - tłumaczy profesor Almeida.
Profesor wraz z zespołem przeprowadził na Uniwersytecie Stanu Pensylwania dziesięcioletnie badania, wykazując, że ludzie, którzy łatwo się stresują, a potem długo rozpamiętują negatywne emocje, częściej cierpią na bóle, reumatyzm, zaburzenia krążenia i choroby psychiczne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Znajoma badaczka historii nauki powiedziała mi kiedyś, że w XVII wieku naukowcy uważali, że złość czy nerwy prowadzą do dosłownego zagotowania krwi. Dziś wiemy, że krew się nie gotuje, ale w kontakcie ze stresorem w ciele zachodzą zmiany fizjologiczne. Tętno przyspiesza, ciśnienie wzrasta, nadnercza wydzielają kortyzol. Jeśli nie przestajesz myśleć o tym, co cię zestresowało, organizm podtrzymuje reakcję stresową.
Stres przyczepia się do ciebie jak rzep. I psuje nie tylko nastrój — negatywne emocje wpływają na zachowania i mogą prowadzić do ograniczenia aktywności fizycznej, złych wyborów żywieniowych, wycofania się z życia społecznego, strategii unikowych i zaburzeń snu. A konsekwencje zagotowanej krwi bywają długotrwałe. Być może zabrzmi to absurdalnie, ale to, jak zareagujesz na mandat dziś, wpłynie na twoje zdrowie za dziesięć lat.
Jak poprawić swój nastrój i zwalczyć stres?
Wszyscy miewamy złe dni i wiemy, z czego się składają — z zakłóceń, problemów, konfliktów, negatywnych myśli, złych wieści… Lista jest długa. Ale co poprawia nam nastrój i pomaga zwalczać stres? Naukowcy z Uniwersytetu w Rochester badali te zagadnienia i odkryli trzy czynniki (choć trudno w to uwierzyć, nie ma wśród nich czekolady). Budowanie witalności wymaga regularnego zaspokajania trzech podstawowych potrzeb. Są to:
1. Autonomia to poczucie, że sam decydujesz o swoim zachowaniu i swobodnie podejmujesz decyzje. Stanowi przeciwieństwo sytuacji, w której czujemy się kontrolowani jak pionki na szachownicy. Poczucie autonomii chroni przed frustracją i niezadowoleniem. Wymaga aktywności, planowania i podejmowania decyzji, które są odzwierciedleniem twoich wartości.
2. Kompetencja to poczucie skuteczności w działaniu. Dotyczy szeroko zakrojonych działań, takich jak projekty zawodowe, i drobnych czynności, jak słanie łóżka czy uprawianie hobby. Kompetencja chroni przed poczuciem beznadziei.
3. Przynależność i więź to doświadczenie bliskości i związku z otoczeniem. Im więcej głębokich rozmów człowiek przeprowadza, im bardziej czuje się rozumiany i doceniany, tym silniejsze ma poczucie łączności z partnerem i przyjaciółmi.
Jak nie nienawidzić poniedziałków?
Zgodnie z teorią autodeterminacji, opracowaną przez Eda Deciego i Richarda Ryana, realizacja tych trzech podstawowych potrzeb jest niezbędna do rozwoju, poczucia integralności i zdrowia. Analiza tych potrzeb wyjaśnia, dlaczego — co nikogo nie zdziwi — ludzie są szczęśliwsi w weekendy.
Mają wtedy więcej okazji do kontaktów z innymi (poczucie więzi), mniej obowiązków i częściej działają z własnej inicjatywy (poczucie autonomii) niż w dzień powszedni (poczucie kompetencji utrzymuje się na mniej więcej stałym poziomie przez cały tydzień). Jeśli w tygodniu świadomie podejmiesz działania, które zwiększają autonomię i wzmacniają więzi społeczne, złagodzisz efekt codziennej rutyny. I przestaniesz nienawidzić poniedziałków.
Rzep przemienia się w teflon
Na początku naszej znajomości Gina przypominała mi Kłapouchego z Kubusia Puchatka — była smutną malkontentką. Powiedziała, że taka się urodziła, że ma to po matce, która też jest wiecznie zestresowana, ciągle się zamartwia i źle znosi wszelką krytykę czy odrzucenie. Wracając do metafory rzepu — Gina była rzepem genetycznym. W internetowym teście wyszło jej, że ma osobowość "skrajnie neurotyczną". Przyjęła ten wynik bez dyskusji i założyła, że taki już jej los.
Wszędzie znajdowała potwierdzenie, że tak właśnie jest — z artykułu w prasie dowiedziała się na przykład, że ludzie mają w miarę stałe ustawienia emocjonalne, a dobrostan jest determinowany genetycznie. "Przeczytałam, że jeśli wygram los na loterii albo mnie sparaliżuje, po kilku miesiącach znów będę dokładnie tak samo nieszczęśliwa" - powiedziała.
Gina zgłosiła się do mnie, bo cierpiała na problemy ze snem — nie interesowała jej zmiana, bo przecież w nią nie wierzyła. Inni lekarze zalecali medytację i jogę. Spróbowała, ale, jak twierdziła, medytowanie tylko jeszcze bardziej ją stresowało, a od jogi bolały ją plecy. Pewien specjalista poradził jej usunąć telewizor z sypialni, co uznała za absurd, chociaż generatory białego szumu ją denerwowały.
Ja obrałam inną strategię. Zamiast skupiać się wyłącznie na tym, jak Gina mogłaby ograniczyć stres, poprosiłam, żeby zastanowiła się nad czynnościami, które zwiększyłyby jej poczucie kontroli, więzi międzyludzkich i kompetencji. Musiały być dla niej ważne i wypływać z jej inicjatywy.
Omawiałyśmy różne opcje, aż wreszcie Gina postanowiła zająć się swoim snem. Miała wprowadzić wieczorny rytuał, który rozpoczynała godzina wyciszenia. O dwudziestej pierwszej zanosiła pilota od telewizora oraz telefon do kuchni. Postanowiła też zrezygnować z dietetycznej coli i kawy po południu. Zdecydowała ponadto, że dołączy do grupy porannych biegaczy i wyznaczyła sobie cel, że przebiegnie milę w sześć minut.
Na efekty nie trzeba było długo czekać: Gina zaczęła przesypiać noce, jej samopoczucie w ciągu dnia też się poprawiło, bo była wypoczęta i angażowała się w czynności, które zaspokajały jej potrzebę autonomii, kompetencji i więzi. Była pogodniejsza i mniej gwałtownie reagowała na stres. Choć na loterii genetycznej wypadł jej rzep, z dnia na dzień upodabniała się do teflonu. Geny niewątpliwie nas kształtują, ale, jak pokazuje przypadek Giny, człowiek nie sprowadza się do genów. To, jak spędzamy czas, wpływa na to, kim jesteśmy.
Treść artykułu stanowi fragment książki "Twoja witalność na co dzień" Samanthy Boardman, która tłumaczy, jak znaleźć siłę w stresie i co należy zrobić, aby dni przepełnione prozaicznymi obowiązkami dawały nam spełnienie. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego w przekładzie Doroty Maliny.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!