Są na każde zawołanie chorych, a zarabiają grosze
Beata Mróz, pielęgniarka i prezes Stowarzyszenia Pielęgniarek Opieki Długoterminowej, zajmuje się osobami przewlekle chorymi już od dziesięciu lat. Ma pod opieką sześcioro pacjentów. Każdą z tych osób musi odwiedzić w ich domu przynajmniej cztery razy w tygodniu. – Do moich obowiązków należy nie tylko podawanie leków czy zmiana opatrunków, pielęgnacja ran przewlekłych, ale także zapobieganie, powstawaniu odleżyn czy troska o pacjentów ze stomią. Część osób muszę także nakarmić przez sondę, innym podać kroplówkę – opowiada. – Zdarza się też, że muszę pacjenta umyć, czy zmienić pampers, bo członkowie rodziny albo nie są w stanie sami tego zrobi, na przykład z powodu zbyt zaawansowanego wieku. Zdarza się też, że niespecjalnie garną się do opieki nad chorym ojcem czy matką – dodaje.
27.12.2016 17:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Teoretycznie powinna ze wszystkim zmieścić się w 7,5 godziny dziennie. To czas na wykonanie obowiązków w ramach pielęgniarskiego etatu. – Zakłada się, że każda taka wizyta trwa około półtorej godziny. Ale przecież jeśli podajemy kroplówkę, to czekamy, aż ona się skończy. Czasem trwa to około trzech godzin – mówi Beata Mróz.
Do tego dochodzą także wezwania „na telefon” gdy dochodzi do nagłego pogorszenia stanu zdrowia pacjenta, infekcji czy należy założyć cewnik do pęcherza moczowego lub sondę do żołądka.
Jej pacjentami są zwykle osoby leżące lub poruszające się na wózku inwalidzkim z przewlekłymi chorobami, osoby w podeszłym wieku, ze stwardnieniem rozsianym, po udarach mózgu czy z postępującym otępieniem związanym z wiekiem. Czasami też pielęgniarki opieki długoterminowej opiekują się osobami po wypadkach komunikacyjnych, które na skutek urazów nie są w stanie samodzielnie egzystować.
Ile w ten sposób można „wyciągnąć” miesięcznie? – Mamy około 2,8 tys. zł brutto czyli ok 2 tys. na rękę – mówi Beata Mróz. I dodaje, że gdyby nie czuły do tej pracy powołania, to by w niej nie wytrzymały. – Gdy udaje się poprawić sprawność chorego, gdy zaczyna on sam egzystować, to satysfakcja jest ogromna – mówi pielęgniarka.
Rekomendacje sobie, życie sobie
Beata Mróz jednak należy do tej grupy pielęgniarek świadczących opiekę długoterminową, które zarabiają najlepiej. To dlatego, że działają na terenie województwa małopolskiego, a tamtejszy NFZ wycenił tę usługę na 30,08 złotych dziennie za osobę na dzień. To tyle, ile powinna ona kosztować według ostatnich rekomendacji Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. To agenda, która zajmuje się określeniem tego, ile państwowy ubezpieczyciel powinien płacić za poszczególne usługi medyczne.
Z tym, że opinia AOTM nie jest dla nikogo wiążąca. To oznacza, że jeśli jakiś oddział chce za to płacić mniej niż wynosi rekomendacja, może to zrobić.
Sprawdziliśmy w NFZ, jak to rzeczywiście wygląda. Wysłaliśmy pytania do wszystkich regionalnych rzeczników, ale odpowiedzieli nam na nie tylko nieliczni. Z tego, co się dowiedzieliśmy, stawki te są bardzo zróżnicowane. Są oddziały takie jak np. małopolski czy dolnośląski, które płacą powyżej 30 złotych.
Ale nie wszędzie tak jest. Dla przykładu poznańskie pielęgniarki mogą liczyć na 28.04 złotych, łódzkie - od 22.50 do 26 złotych w skrajnych przypadkach, w Opolu pielęgniarki zarobią 26.68 złotych, a w Lublinie stawka za dzień wynosi zaledwie 24 złote. – To nie oznacza wcale, że u nas pielęgniarka dostaje takie wynagrodzenie. Te pieniądze muszą wystarczyć nie tylko na pensje, ale także na wyposażenie torby pielęgniarskiej, leki, jednorazowy strój dla pielęgniarek a także pokrycie kosztów ich dojazdu do domu pacjenta. A nie są to małe koszty, bo na naszym terenie pielęgniarki dziennie pokonują ok. 50 - 70 km. To dlatego, że opiekujemy się także tymi osobami, które mieszkają na wsi – mówi Maria Olszak-Winiarska, szefowa lubelskiego oddziału Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Szefowa związku dodaje, że na Lubelszczyźnie zarobki takich pielęgniarek to około 1600 złotych
Olszak-Winiarska mówi, że pielęgniarki z jej regionu zwracały się do funduszu z prośbą o wyższą wycenę tego świadczenia. – Usłyszałyśmy, że skoro w 2016 r. dostałyśmy 2 złote podwyżki, to nie mamy co liczyć na to, by teraz zapłacono nam więcej – tłumaczy pielęgniarka.
Lubelski NFZ tłumaczy, że niska wycena za opiekę pielęgniarską to nie wynik ich złej woli, ale przymus wynikający ze środków finansowych, którymi w przyszłym roku będzie dysponował oddział. – Zwiększenie przez nasz oddział NFZ wyceny świadczeń spowodowałoby zakontraktowanie na 2017 r. mniejszej niż dotychczas liczby usług, co skutkowałoby ograniczeniem dostępności do świadczeń i pozbawieniem opieki niektórych pacjentów – poinformowała nas Małgorzata Bartoszek, rzeczniczka NFZ w Lublinie.
Urzędniczka zapewnia jednak, że ich oddział robi wszystko, by zwiększyć ilość środków na pielęgniarką opiekę długoterminową. W 2016 roku na ten cel przeznaczono w tym regionie prawie 21 mln zł. W 2017 r. kwota ta będzie wyższa o ok. 3 mln więcej.
Dzięki tym środkom można było zapewnić w tym roku opiekę 2956 ciężko chorym pacjentom.
*Ekspert: to marnotrawstwo *
To wszystko to jednak kropla w morzu potrzeb. – Już od dawna widać, że w NFZ sprawa opieki długoterminowej nie jest priorytetem. Możliwość samodzielnego określania stawki za opiekę pielęgniarską to furtka, która pozwala regionalnym funduszom oszczędzać na tych, którzy nie mają siły, by wyjść na ulicę i krzyczeć. To musi odbić się na jakości świadczonych usług – mówi Mieczysław Augustyn, senator PO działający na rzecz poprawy opieki nad osobami starszymi i przewlekle chorymi.
Do Augustyna nie trafia argument mówiący o tym, że oddziałów NFZ nie stać na zorganizowanie lepszej opieki pielęgniarskiej dla osób przewlekle chorych. – Osoby pozostające pod opieką takich pielęgniarek znacznie rzadziej trafiają do szpitali. A hospitalizacja jest nieporównywalnie droższa. Gdyby więc było więcej pielęgniarek zajmujących się opieką domową, fundusz by zaoszczędził – mówi Augustyn.
Polityk zwraca uwagę na to, że płacąc tak słabo pielęgniarkom, zachęcamy je do emigracji. – W zachodniej Europie za tego typu pracę płaci się naprawdę bardzo dobrze. Pielęgniarek wszędzie brakuje, więc nic dziwnego, że aż 70 proc. osób kształcących się w tym zawodzie rozważa emigrację – mówi Augustyn.