Saramonowicz szczerze dla "Vivy!": są we mnie ogromne pokłady smutku
Andrzej Saramonowicz postanowił udzielić wywiadu magazynowi "Viva!". Wyjaśnia w nim odejście od Kościoła, a także rozważa o swojej przeszłości, teraźniejszości oraz przyszłości.
09.08.2018 | aktual.: 10.08.2018 16:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Andrzej Saramonowicz jest reżyserem filmów "Lejdis", "Idealny facet dla mojej dziewczyny" czy "Testosteron". Według niego, praca w kinematografii to 3 lata wyjęte z jego życia. - Intensywna praca przy filmie odrywa całkowicie od rodziny - zwierza się twórca.
Podczas rozmowy reżyser rozlicza się ze swoją przeszłością - Żyliśmy z przyjaciółmi w przekonaniu, że nic z nas nie będzie. Że po prostu jakoś to życie trzeba przyzwoicie przeżyć i już - zwierza się Saramonowicz, który zdradza także swoje dawne związki z Kościołem. - Katolicki ultras - tak bym siebie z tamtego czasu dziś określił - podsumowuje swoją młodość reżyser.
Saramonowicz wyraźnie podkreślił fakt, iż jest osobą otwartą na transcendencję, jednak nie zauważył możliwości doświadczenia jej dzięki Kościołowi katolickiemu. Przyznaje, że z wiekiem utwierdza się w swojej decyzji o odsunięciu się od Kościoła. Spędził wiele lat w neokatechumenacie, która była dla niego ucieczką od szarości Polski Kiszczaka i Jaruzelskiego.
Reżyser opowiada także o problemach zdrowotnych - Mam nadciśnienie. To pamiątka po filmie "Testosteron" - zwierza się Saramonowicz. Choroba została zdiagnozowana podczas tworzenia filmu. Twórcy przepisano leki blokujące działanie adrenaliny. Bez stresu czuł się obco w swoim ciele. Podjął decyzję o odstawieniu leków uspokajających, mówiąc swojemu lekarzowi, że woli wylew. Jest mu z tym wygodniej - Saramonowicz zawsze postrzegał siebie bardziej jako awanturnika niż cichą mysz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także: Dominika Gwit-Dunaszewska mężu, hejcie i otyłości