Schudła 50 kg. Tak teraz wygląda jej życie
- Ważyłam 120 kg. Kolejne diety i dostępne leki powodowały, że chudłam, ale na krótko. Przez nadmiar hormonów nie mogłam zapanować nad uczuciem głodu i nie czułam sytości. Czułam się bezradna - mówi Elżbieta Brzozowska, współorganizatorka kampanii "Na wagę zdrowia".
Edyta Urbaniak, Wirtualna Polska: Niektórzy uważają, że operacja bariatryczna działa jak czarodziejska różdżka. Wystarczy się jej poddać, a otyłość zniknie. Spotkała się pani z takim podejściem?
Elżbieta Brzozowska: Przeszłam operację bartiatryczną i faktycznie zdarzały się pytania, ile schudłam po wyjściu ze szpitala. Ludziom chyba wydaje się, że podczas operacji usuwa się też tkankę tłuszczową. Tymczasem polega ona na zmniejszeniu żołądka oraz usunięciu hormonów: greliny, która krzyczy: "daj jeść!", i leptyny, która woła: "wcale się nie najadłaś". Po wyjściu ze szpitala wcale nie waży się więc dużo mniej niż przed operacją. Moja waga pokazywała około 100 kg - o 4 kg mniej niż tuż przed operacją.
A ile ważyła pani najwięcej?
120 kg przy 173 cm wzrostu. Miałam otyłość drugiego stopnia. Czułam się kompletnie bezradna, ponieważ kolejne diety i dostępne w tamtych czasach leki powodowały, że chudłam, ale na krótko. Taką masę zaczął odczuwać mój organizm, stawy, układ krążenia, kręgosłup, biodra, kolana. Nabawiłam się żylaków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dominika Gwit o badaniach i dbaniu o siebie. "Wiedziałam, że ta otyłość..."
Zawsze była pani trochę większa?
Byłam otyłym dzieckiem. Jako nastolatka próbowałam schudnąć, a w dorosłym życiu byłam, jak harmonia: chudłam, tyłam, chudłam, tyłam. Sprawdziłam wszystkie możliwe modne diety, dostępne leki. Mimo to, z każdym rokiem ważyłam coraz więcej i więcej.
Kiedy zaczęła się pani zastanawiać nad operacją bariatryczną?
Był 2018 r. Nie mogłam już się znieść z tą masą, zaczęłam szukać kolejnych rozwiązań. Dołączyłam do zamkniętej grupy na Facebooku, na której ludzie udostępniali swoje zdjęcia, na których widać było, jak bardzo zredukowali masę ciała po operacji bariatrycznej. Zaczęłam o tym myśleć. Bodźcem do działania było chyba jednak spotkanie dziennikarki zdrowotnej Małgosi Wiśniewskiej, którą znam i jest dla mnie wiarygodna - jej syn przeszedł operację bariatryczną. Potem rozmawiałam też z Magdą Gajdą, która była wówczas wizytówką bariatrii od strony pacjentów, prowadziła Fundację OD-WAGA.
Niektórzy mówią, że to bardzo poważna operacja, mogą wystąpić powikłania. Bała się pani?
Miałam bardzo dużo obiekcji, ponieważ miałam wtedy malutkie dzieci. Umówiłam się na wizytę do profesora, który jednak mnie nie przekonał. Miał do tego raczej biznesowe podejście. Bałam się też, że po operacji nie będę mogła brać na ręce półtorarocznej córeczki. Ze strachu postanowiłam: schudnę sama. Przeszłam na kolejną dietę. Po sześciu tygodniach zrzuciłam 20 kg. Jak zwykle była euforia i postanowienie: "Już nigdy nie przytyję". Ale po zakończeniu diety kilogramy zaczęły wracać. Znów pojawiła się frustracja. Wtedy poszłam do innego lekarza, prof. Mariusza Wyleżoła. Byłam pod ogromnym wrażeniem, z jaką wiedzą i empatią rozmawia z pacjentkami.
Rozwiał pani wątpliwości?
Pan profesor powiedział, że powikłania przy tej operacji występują rzadziej niż przy najczęściej wykonywanych w Polsce operacjach, czyli usunięcia woreczka żółciowego i wyrostka. Dziś operacje bariatryczne wykonuje się laparoskopowo, nie zostają wielkie blizny. Wiadomo jednak, że każda operacja niesie za sobą jakieś ryzyko.
Można jeszcze jakoś zminimalizować ryzyko powikłań?
Najlepiej wybrać ośrodek, który ma duże doświadczenie i jest w nim wykonywanych dużo tego typu operacji. Ważne jest to, żeby niczego nie ukrywać przed lekarzem. Czasem ktoś tak strasznie chce mieć tę operację, że nie mówi lekarzowi pełnej prawdy na temat swojego zdrowia.
Długo trwało przygotowanie do operacji?
Dość długo, ponieważ pan profesor chciał wyeliminować jakiekolwiek związane z nią ryzyko. Wcześniej miałam różne problemy zdrowotne. Musiałam więc odwiedzić kardiologa, ginekologa, diabetologa. Każdy zlecał jakieś badania, część profesor. To trwało, ale dało mi czas na spotkania z dietetykiem, psychologiem, żeby mądrze przygotować głowę do zmian, wprowadzenia nowych nawyków.
Przed operacją trzeba zrzucić trochę kilogramów?
Tak, żeby udowodnić motywację, że jest się w stanie wdrożyć zalecenia lekarzy. Dziś jest to łatwiejsze, ponieważ są nowoczesne leki, które bardzo w tym pomagają, blokując receptory odpowiedzialne za uczucie głodu i sytości. Trudno to sobie wyobrazić, kiedy nie jest się nadmiernie obdarzonym odpowiedzialnymi za to hormonami: greliną i leptyną. Niektórym wydaje się, że wystarczy sobie powiedzieć "po prostu nie jedz", ale to nie takie proste.
Te hormony mogą się w pewnym momencie uaktywnić z jakichś powodów, czy niektórzy mają je w nadmiarze od zawsze?
Są osoby, które mają je w nadmiarze, przez co nie są w stanie zapanować nad uczuciem głodu i nie czują sytości. Dawniej, kiedy koleżanki mówiły: "Już więcej nie mogę", nie rozumiałam tego. "Przecież to jest pyszne" - dziwiłam się. Dorośli jeszcze starają się walczyć ze słabościami, ale dzieciom jest trudnej. Cały czas czują łaknienie, a otyłość to jest straszna choroba. Cierpiący na nią ludzie spotykają się z ogromną stygmatyzacją.
Pani też się z tym spotykała?
Oczywiście, że tak. W szkole byłam nazywana grubą belą i nie tylko. Kiedy byłam w ciąży, pani doktor, robiąc mi USG, powiedziała bez ogródek: "Przez to, że pani jest taka gruba, ja tutaj nic nie widzę". To było strasznie przykre. Chciałam jednak podkreślić, że otyłe osoby mogą coś zrobić dla siebie, np. rozpocząć pracę z psychologiem.
Spotkania z psychologiem po lub przed operacją bariatryczną są niezbędne?
Mnie bardzo pomogły. Agnieszka Węgiel, psycholożka, z którą pracowałam indywidualnie, a później przez rok w grupie wsparcia, nauczyła mnie, żeby jeść z przyjemnością, a nie dla przyjemności dla ukojenia frustracji czy smutku. Nauczyłam się, że jemy po to, żeby odżywić organizm, dostarczyć mu tego, czego potrzebuje, że jedzenie nie powinno być zamiast innych przyjemności, nie jest pocieszeniem, sposobem na rozładowanie napięcia, złości ani sposobem na nudę. Nauczyłam się też jeść bez poczucia winy, kiedy mam czasem ochotę np. na ulubiony sernik, ale jest on wtedy jednym z 4-5 posiłków, a nie obok nich.
Czy po operacji trzeba trzymać się jakichś specjalnych zaleceń?
Na początku trzeba stosować dietę płynną, oparta na pitnych jogurtach, kefirach, kompotach bez cukru, ale dość szybko wprowadza się pokarmy stałe. Trzeba je jednak dobrze gryźć na papkę, żeby nie były trudne do strawienia w żołądku, który jest świeżo po operacji. Z czasem można jeść w zasadzie wszystko. Ważne jest by dostarczać organizmowi dużo białka, bo sprzyja rekonwalescencji i zabezpiecza przed utratą masy mięśniowej. Powoduje również dłuższe uczucie sytości. Ważne jest wprowadzanie aktywności fizycznej, żeby raptownie nie tracić mięśni.
Jak szybko się chudnie po operacji?
To jest bardzo indywidualna kwestia, wynika też ze zmiany nawyków. Moja psycholożka powiedziała, że przez pierwsze dwa lata 80 proc. "robi" operacja, a 20 proc. to nasz wkład własny, a po dwóch latach proporcja się zmienia, czyli już tylko 20 proc. "robi" za nas operacja, bo zmniejszony żołądek jesteśmy w stanie rozciągnąć. Bardzo dużo zależy więc od nas, czy polubimy się ze zdrowszym jedzeniem, aktywnością fizyczną. Może się tak stać, że zaczniemy tyć, ważne, by w porę zauważyć nawrót, nie poddać się, ale pójść do lekarza.
Do lekarza?
Tak, bo otyłość to choroba, którą trzeba leczyć. Najlepiej to robić w zespole, czyli z lekarzem, psychologiem i dietetykiem, który pokaże, gdzie popełnialiśmy błąd i podpowie, co mamy robić właściwie.
Czy efekt się utrzyma, jeśli wróci się do dawnych nawyków żywieniowych?
Zmiana nawyków jest bardzo ważna. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: czy niezdrowe jedzenie mi służy, czy mi zrobi dobrze. Oczywiście czasem można zjeść coś, na co ma się ochotę, ale w małych ilościach. Ja np. zjadłam wczoraj trójkącik pizzy, żeby poczuć jej smak. Czasem jem coś słodkiego, np. kawałek gorzkiej czekolady z migdałami, ale nie muszę tego robić codziennie.
Ile pani schudła po operacji?
W ciągu około czterech lat doszłam do wagi ponad 74 kg, a potem przytyłam do 84 kg. Okazało się, że mam hipoglikemię, wyrzuty insuliny, więc mój organizm szukał drogi na skróty i domagał się czegoś coś słodkiego. Lekarz przepisał mi niewielką dawkę nowoczesnego leku i w ostatnim roku schudłam do 69 kg i ta waga się już utrzymuje, a jestem 5,5 roku po operacji. Schudłam więc około 50 kg.
Jak zmieniło się pani życie po operacji?
Mam w sobie bardzo dużo chęci do działania, energii. Nie wstydzę się siebie. Działam w fundacji Koalicja dla wcześniaka i w fundacji Zdrowie i Edukacja Ad Meritum, współorganizuję kampanię "Na wagę zdrowia", bo chcę pomagać osobom, które tak jak ja chorują na otyłość i nie widzą nadziei na poradzenie sobie z tą okrutną i podstępną chorobą. Mnie kiedyś pomogli inni, teraz ja chcę wpierać ludzi, być przykładem dającym nadzieję, że można zredukować otyłość i w tym wytrwać.
Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Edyta Urbaniak