Schudła 75 kg. Znajomi nie poznają jej na ulicy
Budzi podziw i motywuje. - Odwaliłam kawał roboty i jestem z siebie dumna - mówi Paula Gruszecka. Zrzuciła łącznie 75 kg i - jak mówi - zyskała nowe życie. W rozmowie z nami postanowiła zdradzić szczegóły swojej metamorfozy.
Kiedyś ważyła 130 kg. Dziś waży zaledwie... 55 kg. Choć w mediach społecznościowych wciąż posługuje się ksywką "GRUBA", po dawnej Pauli nie pozostało ani śladu. Znajomi z dawnych lat często nie rozpoznają jej na ulicy. Ona sama czuje się "lekko, zdrowo i atrakcyjnie". W rozmowie z Wirtualną Polską opowiedziała o swojej metamorfozie.
Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Przeszłaś ogromną drogę. Jesteś w stanie sobie przypomnieć, jak wyglądało twoje życie kilka lat temu?
Paula Gruszecka: Od zawsze byłam "większa" niż moi rówieśnicy, byłam pulchnym dzieckiem i pulchną nastolatką. Moja nadwaga przeradzała się w otyłość stopniowo. Z roku na rok ważyłam coraz więcej, aż doszłam do 130 kg przy wzroście prawie 170 cm. Mam wrażenie, że moje życie to była ciągła walka. Miliony diet, głodówki, dietetycy, psychodietetycy, a nawet tabletki z internetu.
Co było najtrudniejsze?
Najgorsza była dla mnie niemoc. Kiedy moja waga była już naprawdę ogromna, ciężko było mi wykonywać najprostsze czynności. Wyjście na plac zabaw z córkami to była dla mnie męka. Do teraz pamiętam wzrok ludzi, kiedy jadłam lub szukałam dla siebie spodni. To było straszne!
Był taki moment, gdy w końcu powiedziałaś sobie dość?
Walkę o swoje nowe, lepsze życie podejmowałam miliony razy. Nie potrafię tego nawet zliczyć! Niestety, za każdym razem kończyło się to porażką. W końcu się udało. Zrobiłam to przede wszystkim dla swojego zdrowia, spokoju psychicznego, ale również dla moich dzieci. Otyłość to bardzo podstępna choroba. Może prowadzić nawet do śmierci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Ważyła 150 kg. Dziś nazywają ją "lalką Barbie"
I postanowiłaś o siebie zawalczyć?
W najgorszym momencie swojego życia dowiedziałam się, że jest narzędzie, które mi pomoże. Była to operacja bariatryczna, czyli chirurgiczne leczenie otyłości. Pojawiło się dla mnie światełko w tunelu, taka ostatnia deska ratunku. Wszystko szybko i sprawnie załatwiłam. Na początku było ciężko. Pierwszy miesiąc to prawdziwa katorga. Ale niczego nie żałuje, było warto!
Niektórzy mówią, że to droga na skróty...
Często słyszę, że poszłam na łatwiznę albo nie schudłam sama. To nieprawda, bo operacja tylko pomaga w zrzuceniu kilogramów. Mało jest kobiet, które mogą schudnąć 70 kg w tak krótkim czasie bez chociażby operacji fałdu brzusznego. Narzędzie, jakim jest operacja bariatryczna, uratowało mi życie, ale cała reszta zależała i wciąż zależy tylko ode mnie.
Badania wskazują, że wielu pacjentów nie osiąga pożądanych rezultatów lub wraca do wagi sprzed operacji. To nie jest magiczny środek, który gwarantuje utratę wagi na zawsze. Tobie jednak udaje się utrzymać te efekty.
Ponad 70 proc. pacjentów wraca do swojej wagi sprzed operacji. A niektórzy nawet rok po! Ona jest tylko pomocą, a całą robotę musimy wykonać sami. W dzień operacji ważyłam już 117 kg, a dziś ważę 55 kg. Minęły już dwa lata, a od roku trzymam tę samą wagę. Schudłam bardzo dużo, nie potrzebuję operacji usunięcia skóry, bo przez ten cały okres o siebie dbałam i ciężko zasuwałam na swój mały, wielki sukces. Odwaliłam kawał roboty i jestem z siebie dumna!
Jak się teraz czujesz?
Cudownie! Lekko, zdrowo i atrakcyjnie. Czuję, że dostałam nowe życie. Mam rozstępy po ciąży i wiotką skórę, ale kocham swoje ciało i jestem z niego dumna. Znajomi często pytają: "To naprawdę ty?!" A ja z dumą odpowiadam, że tak!
Osoby, które zmagają się z nadwagą bądź otyłością czasami bezskutecznie latami szukają pomocy. Czy ty też miałaś ten problem?
Zanim dowiedziałam się o możliwości operacji i to na NFZ, nigdy wcześniej o tym nie słyszałam. A przecież tyle razy byłam u lekarza czy w szpitalu. Pod tym względem służba zdrowia niestety kuleje.
Czy można powiedzieć, że walkę masz już za sobą?
Sięgnęłam po marzenia, ale to zdecydowanie nie koniec. Nadal się pilnuje i dbam o siebie. Najtrudniejsze jest wytrwanie w tym wszystkim. Niestety kilogramy lubią wracać później ze zdwojoną siłą i stąd u wielu kobiet efekt jojo.
Czyli cały czas ścisła dieta?
Ścisła dieta może nie, ale z pewnością zdrowe nawyki żywieniowe. Jem około 2000 kcal dziennie. To nie jest tak, że muszę jeść papki, sałatkę i pić wodę. Zdarza mi się sięgnąć po pizzę czy drinka. Do końca życia muszę trzymać jednak rękę na pulsie i mieć zdrową relację z jedzeniem. Rzuciłam też palenie nikotyny. To bardzo istotne po operacji, bo może prowadzić do owrzodzenia żołądka czy nawet powstania dziur. Do tego ruch. Co prawda nie przepadam za siłownią, ale spędzam dużo czasu aktywnie na świeżym powietrzu. Spacery, kijki, rower, bieganie z psem i basen to coś, co bardzo lubię. Nigdy nie zmarnuję tej szansy. Chcę się tym cieszyć, nie czuć wstydu i być z siebie dumna.
Jesteś inspiracją dla wielu kobiet, które obserwują cię w sieci. Czy niektóre z nich udało ci się zmotywować do działania?
Oczywiście! I to bardzo dużo. Nie ma dnia, żebym nie dostała takiej wiadomości. Wiele kobiet, ale i mężczyzn uwierzyło, że może zmienić swoje życie i pozbyć się zbędnych kilogramów. Kocham czytać takie historie, bo wtedy wiem, że to wszystko, co robię, jest tego warte.
Czego nigdy nie mówić osobie, która walczy z nadwagą lub otyłością?
Najgorsze, co można usłyszeć to "po prostu przestań żreć". Gdyby to było takie proste, na świecie nie byłoby ludzi otyłych. Takie osoby potrzebują wsparcia i motywacji. Wiem z doświadczenia, że łatwiej chudnie się w duecie. Można więc wprowadzić nowe, zdrowsze nawyki dla całej rodziny i każdy na tym skorzysta. Często powtarzam, że gdyby nie ogrom wsparcia, jakie dała mi rodzina i bliscy, nie byłoby mnie tutaj, gdzie jestem. I za to jestem im wdzięczna. Wsparcie w walce z otyłością dodaje skrzydeł.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!