Seks na ludowo. Po Bożemu, nie przed ślubem, a "Żydówki mają w poprzek"
Żyjemy w czasach, gdzie seks i erotyka to tematy poruszane codziennie i bez skrępowania. Otwarcie mówimy o naszych upodobaniach i zwyczajach łóżkowych. Jednak czy zawsze tak to wyglądało? Jak wyglądało życie erotyczne na polskiej wsi jeszcze kilkadziesiąt lat temu, kiedy kobiety nosiły regionalne kiecki, a Kościół był najwyższym wyznacznikiem obowiązującego prawa?
21.06.2017 | aktual.: 22.06.2017 18:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Każdy, kto oglądał ekranizację "Chłopów", pamięta sceny erotyczne z udziałem Jagny, granej przez Emilię Krakowską. Stogi siana, podwijanie spódnicy i konspiracja - to główne elementy wiejskiego seksu. W czasach, kiedy na wsi panował folklor, Kościół był wyznacznikiem moralności i prawa. Jak w takim razie można było mówić o erotyce? – Oficjalnie przed ślubem nic nie można było zrobić. Ale wiadomo, takie zakazy były też łamane. Jak tylko młodzi mężczyźni się dowiedzieli, że jakaś dziewczyna nie czeka z seksem do ślubu, to się ustawiała do niej kolejka. Tylko że później nikt jej nie chciał za żonę – mówi w rozmowie z WP Wojciech Brzozowski, właściciel Muzeum Ludowego w Sromowie pod Łowiczem.
Skąd wiemy, jak to było?
- Mamy do dyspozycji rozmaite źródła, głównie stare badania etnograficzne i zapisy pieśni ludowych. Ale folkloryści i etnografowie często zebrane materiały cenzurowali. Robił to na przykład Oskar Kolberg. Badaczka jego rękopisów, Dobrosława Wężowicz-Ziółkowska odkryła w jego zapisach taką przyśpiewkę o kobiecej masturbacji:
„Miała pani figla,
widziałem na oko
jak chodziła po pokoju,
stąpała soroko.
Widziałem na oko,
widziołek na obie,
gdy chodziła po pokoju,
zaglondała sobie.
Miała pani kondziel,
co sama niom rządzi,
a jo mom wrzeciono,
trzy kwarty tocono”
Niestety nie znajdziemy tej pieśni w jego publikacjach. Taki przypadków jest mnóstwo. Te cenzorskie zapędy etnografów szczegółowo opisuję w mojej nowej książce „Zobaczyć łosia” - mówi dr hab. Agnieszka Kościańska, etnolog i antrolopog z Uniwersytetu Warszawskiego, która prowadzi badania nad płcią i seksualnością, edukacją seksualną, mechanizmami dyskryminacji, religijnością, a także problematyką przemocy seksualnej.
Przenosiny do komory
- Jak było na przykład darcie pierza (przygotowywanie pierza na pościel, przyp. red.) to specjalnie chłopaki wpuszczali wróble do chaty, żeby dziewczyny szybciej skończyły pracę. Jak już było po wszystkim to zabierali je do tzw. komory i tam się kochali – opowiada Eligiusz Pietrucha, wieloletni przewodnik turystyczny, gawędziarz i znawca folkloru.
Czym była ta komora? Ze źródeł historycznych wynika, że było to pomieszczenie na końcu chaty, do którego przenoszono dziewczynę po tym, jak zaczęła miesiączkować. Czyli w momencie, kiedy kończyła 14-15 lat. Od tego momentu jej rodzina dawała ciche przyzwolenie na tzw. "schadzki". Oczywiście to, że było przyzwolenie na takie praktyki, nie oznacza, że było to akceptowane. Religijne środowisko unikało tematu seksu jak ognia i nie rozmawiało o tym między sobą. Jedynym sposobem poruszania tematu erotyki była muzyka.
Dwuznaczne przyśpiewki
Motyw seksu i miłości w ogóle pojawiał się jednak często w ludowych pieśniach. Zjawisko to opisała dr hab. Dobrosława Wężowicz-Ziółkowska w swojej książce "Miłość ludowa". Cytowała tam najpopularniejsze teksty przyśpiewek ludowych, które od tematyki seksu nie stroniły.
"Antek z Mańką tak wywijał
aż ją chwycił za specyjał
a ona go za onego
tańcowali powolnego
Dziękuję ci, Wojtek
za piscołkę z portek
tak ci pięknie grała
aże dupka drgała"
To tylko przykład utworu, który opisywał erotykę na wsi. Niczego nie mówiło się wprost. Najczęściej odwoływano się do natury. W literaturze ludowej aluzją do aktu seksualnego było picie wody (np. jeleń pije wodę, dziewczyna poi konia), niszczenie roślin (deptanie ogródka, koszenie łączki, zrywanie kwiatów), prace na roli (orka, siew, koszenie, grabienie, a zwłaszcza młocka). Widać to dobrze w tekście poniżej:
"We stodole na posadzie
do góry jum dynkiem kładzie
wymłóceł, wyfrycował
wrota zaparł, bijok schował
Płakała w izdebce,
płakała w stodole,
bo jej przeorali
pod fartuszkiem pole"
"Zdaniem niektórych badaczy kultury ludowej piosenki poświęcone miłości, w tym też erotyce i życiu seksualnemu, to wyraz raczej pragnień niż realnego miejsca w życiu tradycyjnej wiejskiej społeczności. Mężczyźni i kobiety - zajęci ciężką pracą - nie mogli zbyt wiele uwagi poświęcić tym sferom życia" – pisze w swojej książce dr Wężowicz-Ziółkowska.
Ostracyzm a małżeństwo
- Kobieta, która nie zachowała dziewictwa do ślubu, była uznawana za kogoś gorszej kategorii. Widać to bardzo wyraźnie w "Chłopach", gdzie Jagna zostaje wywieziona ze wsi na stercie gnoju za romanse z licznymi mężczyznami. Taki proceder oznaczał ogromne upokorzenie dla samej kobiety, jak i jej rodziny – wyjaśnia mi pan Wojciech. – Oczywiście w przypadku młodych mężczyzn sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Oni przed ślubem mogli robić co chcieli – dodaje.
Może i mogli, ale problem pojawiał się momencie, kiedy dziewczyna, z którą uprawiali seks, zaszła w ciążę. Wtedy do wyboru mieli albo "żeniaczkę", czyli ślub z matką swojego potomstwa, albo zapłatę jej rodzinie. Najczęściej decydowali się na to pierwsze, żeby dziewczynie zaoszczędzić wstydu. Samotna matka była bowiem całkowicie odrzucana przez wiejskie społeczeństwo.
Po Bożemu
- Chłop zawsze musiał być na górze. Innej możliwości nie było – mówi pan Eligiusz. Na wsiach nie było mowy o udziwnieniach i eksperymentach. Wszystko robiło się "po Bożemu". Zimą najczęściej kochało się albo we własnej izbie, gdzie często spały też dzieci, albo w komorach i stajniach. Zdarzały się przypadki, że pary uprawiały seks na gnoju, który ich ogrzewał. Latem sprawa była prostsza, bo szło się na łąkę albo pastwisko i kochało się na sianie.
- Jak już się wzięło ślub, to dzieci się rodziły rok po roku. O antykoncepcji nikt nie słyszał. To był jakiś kosmos dla mieszkańców wsi – dodaje pan Wojciech. – Często też było tak, że małżeństwa poznawały się tuż przed ślubem. Sprawdzanie dopasowania w łóżku i w życiu? Nic z tych rzeczy. Ważne było, żeby się nie ożenić/wyjść za mąż zbyt późno – tłumaczy.
Edukacja seksualna również należała do tematów, o których mieszkańcy dawnej wsi nie mieli pojęcia. Dzieci uczyły się wszystkiego podglądając rodziców i rozmawiając między sobą. – Młodzi chłopcy wierzyli na przykład, że Żydówki mają w poprzek. Bo i skąd mieli się dowiedzieć, jak wyglądają kobiece narządy? Nie było wtedy internetu i zdjęć – mówi pan Eligiusz. Chodziło oczywiście o przekrój warg sromowych, które jak wiemy są pionowe u każdej kobiety, bez względu na pochodzenie.
- Na przykład na Podhalu rodzice przymykali oko na seks nastolatków, a czasami nawet do niego zachęcali, żeby młodzież sobie spróbowała, zanim się zdecyduje na ślub. XIX-wieczny etnograf amator Ludwik Kamieński tak opisywał tamtejsze obyczaje: „Noc to dopiero prawdziwa uciecha dla młodzi góralskiej. Każdy niemal wyrostek kochankę posiada, a schodzą się po nocach, najczęściej się to dzieje iż razem spać się kładą”. Tę swobodę potwierdzały badania Anny Kowalskiej-Lewickiej przeprowadzone w połowie XX wieku w tej samej wsi - dodaje dr Kościańska.
Noc Kupały a "bałamucenie" dziewczyn
Noc Kupały to słowiańskie święto przypadające na 21 czerwca. Związane jest z przesileniem słonecznym i najkrótszą nocą w roku. Na wsiach nazywano ją "sobótką" i hucznie świętowano. Rozpalano ogniska, podczas których wszystkie panienki na wydaniu i kawalerowie bawili się i tańczyli do rana.
Dr Kościańska wyjaśnia: - Była ta kolejna okazja do śpiewu o seksie i miłości. Dziewczęta plotły wianki, z których można było wyczytać ich miłosny los. „Ma wianecek z kapusty, pójdzie za mąż w mięsoputy”. Lub: „Ma wianecek z marchwi, bo ją kawaler martwi”. A nawet płeć przyszłych dzieci: „Ma wianecek z psenice, będzie miała dziewcyce. Ma wianecek z olsaka, będzie miała chłopaka” -
Noc sobótkowa była również nocą łączenia się w pary. Młode dziewczyny plotły wianki z kwiatów i ziół, umieszczały w nich świeczkę i powierzały wianek rzece. Zadaniem kawalera było wyłowienie wianka z wody. Tak dobierano się w parę, którą oficjalnie uznawano w społeczności. Pozwalano im nawet na oddalenie się od świętujących i spacer po lesie. O tym, co tam się działo, nikt jednak głośno nie mówił.