Wakacje z teściami. 5 zasad, które pozwolą odpocząć i nie zwariować
Ala co roku jedzie na rodzinne wakacje z rodzicami męża. To sposób, żeby spędzili więcej czasu z wnukami. Wojtek jeździ z teściem na zagraniczne mecze polskich siatkarzy. Michalina i Kuba na wakacje z mamusią i tatusiem pojechali raz. I nadal opowiadają o tym jak o najgorszym koszmarze życia.
08.08.2019 | aktual.: 08.08.2019 17:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rodzinne podróżowanie może być źródłem ogromnego stresu. Może być też wielką frajdą, jeśli wiesz, jak je zorganizować i jakie zasady wprowadzić. Na podstawie rozmów ze znajomymi, którzy spędzają urlop u boku teściów, przygotowałam poradnik dla podróżnika – rodzinnego survivalowca.
Dajcie sobie przestrzeń
Ala ma dwójkę dzieci. 5-letnią Julkę i 7-letniego Józka. Od czterech lat jeżdżą na wakacje z rodzicami męża Ali. – Mieszkamy w Anglii, teściowie wyemigrowali do Niemiec. Raz do roku spotykamy się na południu Europy na dwutygodniowe, rodzinne wakacje – tłumaczy kobieta i dodaje, że od początku jasno określili warunki mieszkaniowe.
– Nie wyobrażam sobie bycia razem 24 h na dobę, non stop. Najchętniej jeździmy do Włoch albo na południe Francji. Wynajmujemy dom lub apartament, który ma przynajmniej trzy pokoje i salon – sypialnia dla teściów, dla nas i dla dzieci. Dzięki temu teściowa - ranny ptaszek może rano urzędować we wspólnej części, nie budząc nikogo. A wieczorami mąż z teściem siedzą do późna, grają w karty i dyskutują o piłce, polityce i innych wielkich sprawach – śmieje się Ala. Osobne pokoje to bufor, niezbędny, żeby nie zwariować i aby każdy mógł odpocząć.
Zaplanujcie budżet i ustalcie podział wydatków
Michalina i Kuba na rodzinne wakacje przestali jeździć z powodu pieniędzy. – Trzy lata temu pojechaliśmy z teściami na wakacje do Chorwacji. Gdybyśmy przed wyjazdem ustalili, jak dzielimy się wydatkami, pewnie nie byłoby tak źle. Z inicjatywy taty Kuby pojechaliśmy ich samochodem. Za benzynę zapłaciliśmy po połowie. Pensjonat rezerwowałam ja, przez internet. Zakładałam, że na miejscu rozliczymy się z tego. Mój błąd. Zamiast zakładać, trzeba było coś powiedzieć. Tak samo, jak w sprawie jedzenia – mówi Michalina.
Jej teściowie na wakacyjne wyjazdy zawsze zabierali ze sobą jedzenie, by zaoszczędzić jak najwięcej pieniędzy. Na drogę kanapki, termos z herbatą. Na miejscu konserwy, więcej kanapek i jedzenia przywiezionego z domu. Michalina i Kuba są smakoszami.
– Lubimy gotować, a nowe miejsca poznajemy przez jedzenie – chodzimy na targi, do lokalnych knajpek. W efekcie każdego ranka wydawaliśmy sporo pieniędzy na zakupy. Wieczorami gotowaliśmy dla całej czwórki. Teściowe jedli z nami, a na koniec potrafili rzucić tekstem: "No smaczne to było, ale po co wydawać tyle pieniędzy. Chlebem z paprykarzem też by się człowiek najadł". W ten sposób na tygodniowe wakacje Michalina i Kuba wydali dwa razy więcej pieniędzy niż zaplanowali.
Ala też przeszła przez ten etap. – W czasie pierwszego wyjazdu głupio było mi rozmawiać o pieniądzach. Ja robiłam większość zakupów, więc siłą rzeczy za większość płaciłam. Przed kolejnymi wakacjami zadzwoniłam do teściowej i ustaliłyśmy, że zakupy spożywcze robimy na zmianę. Zachowujemy paragony, a na koniec tygodnia robimy podsumowanie. Dzielimy wszystkie koszty na pół i rozliczamy się. W restauracji prosimy o dwa osobne rachunki. Takie jasne postawienie sprawy bardzo ułatwiło nasze wyjazdy. I sprawiło, że jestem zdecydowanie mniej zestresowana – mówi Ala.
Wojtek na męskich wyjazdach jest kierowcą – organizatorem. Kasę trzyma teść. – Ja wiem, że to zabrzmi dziwnie. Ale z teściem mamy taki układ. Przed wyjazdem szacujemy budżet. Dzielimy go na pół i ja daję swoją połowę kasy teściowi. On płaci za wszystkie wspólne atrakcje – zakupy spożywcze, rachunki w knajpach i barach. Wie, na co nas stać, kiedy musimy przystopować z piwkami i zacząć jeść w domu. Jeszcze się nie zdarzyło, żebyśmy musieli do puli dorzucić więcej niż po 50 euro na koniec wyjazdu. I nie, nie muszę prosić "taty" o kasę – śmieje się mężczyzna.
Wakacje są dla wszystkich!
– Bardzo cenię sobie fakt, że o poranku, gdy dzieciaki wstaną, mogę "wypchnąć" je do salonu. Babcia się nimi zajmie, zabawi, ubierze. Ale ta godzina o poranku to jedyny moment, kiedy ceduję opiekę nad dziećmi na dziadków – przyznaje Ala. – Wychodzę z założenia, że każde z nas tak samo zasługuje na ten urlop. Ja, mój mąż, jego rodzice. Wszyscy ciężko pracujemy. I wszyscy chcemy odpocząć. Dlatego jestem bardzo wdzięczna babci, że rano ogarnia dzieci, ale nie oczekuje, że będzie ich nianią przez cały wyjazd.
Musiało minąć trochę czasu, zanim Ala i jej teściowie znaleźli idealną równowagę między zajmowaniem się dziećmi a zajmowaniem się sobą. – Z jednej strony dziadkowie bardzo chcieli spędzać każdą chwilę z wnukami. Z drugiej widziałam, że szybciej się męczą, są sfrustrowani, tracą cierpliwość i zaczynają "warczeć" na dzieci. A jednocześnie żadne z nich nie powiedziało, że ma już dość.
Dlatego Ala obserwuje zachowanie teściów i gdy widzi, że opadają z sił, przejmuje dzieciaki. Dzięki temu wieczorami, gdy maluchy już śpią, Ala i jej mąż mogą wyjść gdzieś tylko we dwoje. – Wiemy, że rodzice są wypoczęci, więc jeśli dzieciaki się obudzą, będą w stanie nad nimi zapanować. A my możemy iść na randkę i udawać, że znów mamy po 20 lat – śmieje się kobieta. Za tydzień spotka się z teściami nad jeziorem Garda. Będą plażować, pysznie jeść i cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. A po wakacjach nie będą potrzebowali kolejnych, żeby dojść do siebie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl