Blisko ludziPatologiczne zachowania nad Bałtykiem. "Na uprzejmości jeszcze nikt nie stracił"

Patologiczne zachowania nad Bałtykiem. "Na uprzejmości jeszcze nikt nie stracił"

Wybierając się na wakacje nad Bałtyk w sezonie wakacyjnym, trzeba zabrać ze sobą balsam do opalania i zwiększyć poziom tolerancji na innych ludzi. Dlaczego? Bo oprócz zawrotnych cen za świeżą rybę z frytkami w knajpie, przepełnionych plaż i turystów dumnie zostawiających ślady swojej obecności puszkami po piwie, musimy się liczyć z innymi zachowaniami, które mogą stać się pokaźną rysą na wspomnieniach z urlopu.

Patologiczne zachowania nad Bałtykiem. "Na uprzejmości jeszcze nikt nie stracił"
Źródło zdjęć: © East News

24.06.2021 13:55

Ania Chojecka, singielka, 30-latka z Warszawy, rok temu wybrała się na wakacje do Władysławowa. Jak wspomina wakacje minionego lata? - Bluzgi leciały zewsząd, w piasku kiepy, plastikowe butelki, zdarzyło mi się wejść bosą stopą w puszkę po sardynkach. Dużo młodych imprezowiczów typu "coco jumbo". I zaznaczam: nie chodzi o stereotypowych Januszy! Najbardziej mi przeszkadzali młodzi ludzie, wiecznie napici, pląsający swoje "umc, umc" za parawanem — opowiada kobieta.

Seks na plaży

Nie zważając na przeciwności losu, Ania postanowiła wykorzystać urlop najlepiej jak się da. W tym celu wybrała sobie plażę w okolicy wsi Ostrowo, gdzie z racji braku dużej bazy hotelowej było mniej ludzi. - Zaznaczam, że mniej nie znaczy, że było ich mało. Jednak znacznie lepiej niż we Władku. Rozłożyłam się przy wydmach porośniętych krzewami różanymi i wyjęłam książkę. Zapowiadało się, że nie będzie tak źle. Za chwilę jednak za plecami usłyszałam posapywanie i jęki — opowiada. Jak się okazało odgłosy dobiegały z pobliskich zarośli, w których zakochana para oddawała się fizycznym rozkoszom.

- Była godzina co najwyżej 11:00. Niecałe 50 metrów dalej bawiły się dzieci — Ania zwróciła im uwagę, stwierdzając, że są lepsze miejsca na amory - na przykład zacisze sypialni. W odpowiedzi usłyszała, żeby "sobie poszła" w slangu łaciny podwórkowej. - Te i inne perełki, plus podobne opowieści moich znajomych sprawiają, że chociaż kocham Bałtyk, nigdy nie więcej nie przyjadę tu w sezonie! - zaznacza.

Piotr, miłośnik sportów wodnych wrócił z wakacji nad zatoką z podbitym okiem, stłuczonymi żebrami i wybitym barkiem. Powód? - Szukali ofiary. Przejście na Helu przez las pokonywałem wielokrotnie, w końcu pływam na kite i nad zatokę jeżdżę od kilku dobrych lat. Wieczorami ze znajomymi chodzimy na plażę na drugą stronę torów do otwartego morza. Tego dnia wracałem przez lasek, gdzie zaczepiło mnie dwóch karków. Nawet nie zrozumiałem, co mówią, bo tak bełkotali. Po chwili, bez jakiejkolwiek mojej reakcji, zaczęli mnie walić na oślep. Upadłem i dostałem kilka ciężkich kopnięć. Udało mi się podnieść i uciec. Dopiero potem na kempingu zobaczyłem, że mam całą twarz we krwi. Na szczęście wyszedłem z tego prawie bez szwanku, ale ze smutkiem stwierdzam, że coś się zmieniło. Kiedyś przyjeżdżało tu fajne towarzystwo, a teraz coraz więcej patologii. Oni nie mają zasad. Za mało się pilnuje bezpieczeństwa i niektórzy czują się bezkarni — opowiada.

Tak jest wszędzie

Gabriela, mama rocznego synka i 5-latki, też spotkała się z przykrą sytuacją podczas zakupów w jednym z nadmorskich dyskontów. - Miałam dosłownie trzy rzeczy do zeskanowania, w tym pieluchy, które się skończyły. W sklepie tłum ludzi, jeden na drugim, istne piekło. Kolejka była bardzo długa, widać, że brakowało im personelu. Mając małe dziecko w nosidełku uprzejmie poprosiłam jednego z klientów czy mógłby mnie przepuścić, bo moje dziecko płacze. Zrobił to, chociaż przewracał oczami, ale młoda para, na oko 20-latków, zaczęła głośno komentować, żebym swoje odstała, a nie wpieprzała się w kolejkę. Zignorowałam to, chcąc jak najszybciej wyjść, ale uwagi nie ustawały. Usłyszałam, że dupa ciąży i trzeba było się nie rozmnażać, że pisówa od 500 plus - opowiada dodając, że wszystkiemu przysłuchiwała się 5-letnia córka. Na szczęście inni klienci natychmiast stanęli murem w obronie kobiety, ktoś zawołał ochroniarza.

- Agresorzy rzucili koszykiem i wyszli. Córka była przestraszona, ale widziałam, że inni też się bali a jednak pomogli. Taki pijak bez hamulców jest nieprzewidywalny i nie patrzy, czy matka, czy dziecko — wspomina.

Należy wyraźnie podkreślić, że takie zachowania nie są domeną Polaków, a po prostu podpitych urlopowiczów. Zatłoczona plaża i upał, a także świadomość przebywania na urlopie pozwalają mniej kulturalnym osobnikom na puszczenie hamulców, przez co dają upust emocjom.

- My, Polacy, tak jak mieszkańcy Europy czy Ameryki, jesteśmy wychowani w kulturze indywidualizmu, a nie kolektywizmu. Mówi się nam: jesteś kowalem własnego losu, musimy wygrywać, być zaradni i przebojowi — tłumaczy Sylwia Miller, psycholożka i psychoterapeutka.

Zdaniem specjalistki sposób wychowania w kulturze indywidualizmu jest jednym z czynników, który nastawia nas na realizację naszych potrzeb przejawiających się np. wzajemnym odgradzaniem parawanami na plaży, nie zważając na to, ile miejsca zabieramy ze wspólnej przestrzeni. Czym innym są jednak zachowania będące pokłosiem kultury indywidualizmu, których możemy doświadczyć podczas urlopów w zatłoczonych miejscach, a czym innym agresja i szukanie zaczepki, wywołane alkoholem.

- W sytuacjach mogących eskalować konflikt, oceńmy, na ile to jest coś, co jest niedogodnością, a na ile faktycznym problemem i przekroczeniem granic. Jeśli to drobna rzecz, czasem warto uniknąć interakcji. Jestem przekonania, że jeśli wejdziemy w dyskusję, w większości przypadków druga strona zareaguje kontrą i powstanie konflikt — stwierdza.

Co jednak zrobić w sytuacji, w której nie da się unikać konfrontacji? - Trzeba ocenić, na ile moje stawianie granic w danej sytuacji jest bezpieczne. To, co rekomenduję, to uprzejmie zwracać uwagę, ale bez pouczania innych. Lepiej powiedzieć: "nie będę z panią rozmawiała" lub "proszę na mnie nie krzyczeć". Trzeba też postawić sobie pytanie, czy nie lepiej odpuścić. Przecież nie wychowamy innych ludzi — wyjaśnia specjalistka, dodając, że nie warto zbaczać ze ścieżki uprzejmości.

- Nie dajmy się sprowokować, uwagę zwracajmy grzecznie. Zawsze lepiej jest rozwiązać konflikt niż go zaogniać. Kiedy kusi nas cięta riposta, pomyślmy, czy jest sens, co chcemy osiągnąć. Na uprzejmości jeszcze nikt nie stracił — kwituje Sylwia Miller.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (908)