Tak nauczycielka oceniła sprawdzian. "Chłopiec zwątpił, że umie liczyć"
Alina Czyżewska, aktorka teatralna i działaczka polityczno-społeczna, wrzuciła na swój facebookowy profil długi post przedstawiający, z jaką niesprawiedliwością musiał zmierzyć się uczeń pewnej szkoły podstawowej. Mimo poprawnych obliczeń, dostał chłopiec najniższą możliwą ocenę. Nie pomogła również interwencja rodziców.
Ocena nauczycielki, którą przyznała za sprawdzian z matematyki jednemu z uczniów drugiej klasy szkoły podstawowej, wywołała niemałe zamieszanie. Alina Czyżewska, aktorka i działaczka Sieci Obywatelskiej, postanowiła nagłośnić sprawę.
"Nie dziwię się, że coraz więcej rodziców zabiera dzieci do tzw. edukacji domowej, czyli edukacji poza szkołą. Nie dziwię się też, dlaczego rodzice nie wsparli strajku nauczycieli. Mnie zrozumienie tego zajęło jakiś czas (ja wspierałam strajk)" - zaczyna Czyżewska.
Drugoklasista otrzymał najniższą ocenę. Wykonał zadanie w inny sposób, niż założyła nauczycielka
Uczeń na sprawdzianie z matematyki zastosował zasadę przemienności w dodawaniu. Tym samym każdy wynik poszczególnego działania jest poprawny. Dla nauczycielki, która sprawdzała ów test, najwyraźniej nie zależało na docenieniu faktu, że chłopiec posiada umysł matematyczny i potrafi rozwiązać poprawnie zadanie, choć na swój własny sposób. Mimo poprawnych obliczeń, w kilku miejscach widzimy, że osoba sprawdzająca zadania nie przyznała mu punktów.
"Następnego dnia przyniósł drugie P (poniżej podstawy, najgorsza ocena - przyp. red.), za brak zrobionej poprawy tego sprawdzianu... Chłopiec zwątpił po otrzymaniu tej kartki, że umie liczyć. Pani, oddając mu pracę, oznajmiła, że się totalnie pogubił"- czytamy w poście Aliny Czyżewskiej.
Mimo interwencji rodziców, nauczycielka nie zmieniła chłopcu oceny i postawiła na swoim - zadanie nie zostało wykonane według założonego przez kobietę schematu. Czyżewska podkreśliła, że widzi również tych dobrych nauczycieli i ich osiągnięcia, lecz w takich przypadkach "żałosna głupota ludzi, którzy w nich uczą i chory system zamiatania przez dyrekcję i kolegów/koleżanek pod dywan" sprawia, że martwi się o przyszłość polskiej edukacji.
Zdjęcie testu trafiło do sieci. Rozpętała się burza
Po zamieszczeniu historii bardzo szybko w komentarzach wywiązała się dyskusja. Rodzice nie kryją oburzenia, że dzieci w szkole są karane za to, że nie powtarzają bezmyślnych schematów, a pokazują, że potrafią myśleć logicznie. Inni z kolei twierdzą, że nauczycielka nie zrobiła nic oburzającego - w końcu uczeń nie zastosował określonego wzoru. Głos w sprawie zabrała platforma, z której został pobrany arkusz testu.
"Od dawna boli nas to, że w szkole niektórzy nauczyciele chyba nie wiedzą, co tak naprawdę powinno być celem nauczania - a jest nim przygotowanie ucznia do życia we współczesnym świecie. A to wymaga m.in. logicznego ale też nieszablonowego myślenia, elastyczności, niesztampowego podejścia do rozwiązywania problemów, dostrzegania alternatywnych opcji. Niestety mieliśmy już skargi od rodziców, że niektórzy nauczyciele nie akceptują innego sposobu wykonania zadania, niż sam nauczyciel sobie wymyślił, i to jest przygnębiające" - skomentował przedstawiciel superkid.pl.
Pracownicy wspomnianego portalu edukacyjnego przyznali rację drugoklasiście, który wykonał zadanie poprawnie. Wybrał jedno z możliwych rozwiązań.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl