Te buty to letni koszmar kobiet. Odczepmy się od facetów w sandałach
"Januszu, cebularzu!" - żaden mężczyzna nie chciałby usłyszeć tych słów z ust swojej kobiety czy kolegów z pracy. Niestety decydując się wyjść z domu w sandałach, automatycznie wystawia się na pośmiewisko. To co, że żar leje się z nieba, przecież on powinien trzymać fason i chować stopy w adidasach. Ewentualnie niech założy ciemne mokasyny.
23.06.2021 16:51
Na Twitterze trwa nagonka na facetów w sandałach. Panie twierdzą, że czują się zniesmaczone widokiem męskiej stopy w sandale, a panowie uważają, że prawdziwi mężczyźni nie noszą butów na paskach. "Chłop w sandałach, to nie chłop, tylko jakaś popierdółka ćwierćmęska".
Wśród oburzonych prym wiodą kobiety, dla których producenci obuwia co roku tworzą coraz to nowe wersje popularnego sandała. Nic dziwnego, my kobiety chętnie zakładamy je zarówno do lnianych sukienek, jak i szortów czy plisowanych spódnic.
Męskich odmian jest zdecydowanie mniej, chociaż to właśnie panowie jako pierwsi paradowali w sandałach po nagrzanych słońcem egipskich piaskach czy greckich deptakach. Ba, nawet sam Jezus zakładał buty z odkrytymi palcami. Dziś pewnie i on byłby skrytykowany za niefortunne skompletowanie outfitu, ponieważ przyjęło się w Polsce, że sandałów na męskich stopach nie powinno nigdy być.
Z kolei w połączeniu ze skarpetami stają się synonimem obciachu. Starożytni Rzymianie pewnie przecieraliby oczy ze zdumienia, bo zakładali taki zestaw już dwa tysiące lat temu. W XIX wieku odnaleziono szczątki rzymsko-egipskich skarpet podzielonych na palcach, które prawdopodobnie pochodzą z V wieku. Dziś można je zobaczyć w Victoria and Albert Museum w Londynie.
Wychodzi na to, że w temacie męskiego obuwia jesteśmy nieugięte. Nie przemawia do nas fakt, że na największych pokazach mody sandał i kolorowa skarpeta pojawiają się od ładnych kilku lat. Wielka moda przeniosła się już na ulice. Oczywiście Londynu czy Nowego Jorku, a nie Piotrkowskiej lub Marszałkowskiej.
Jesienią ubiegłego roku David Beckham pozował do rodzinnego zdjęcia w białych frotowych skarpetach i butach z odkrytymi palcami. Jego żona, postrzegana jako ikona mody, nie miała nic przeciwko, aby pokazać się publicznie w towarzystwie faceta w sandałach.
Skoro Victorii nie kłują w oczy, to dlaczego my nie potrafimy pozwolić mężczyznom założyć przewiewne buty w samym środku lata? Gdzie jest to ciałopozytywne podejście, którym tak chętnie szafujemy w kontekście własnego wyglądu?
Zły przykład idzie z góry. We wtorek prawniczka Małgorzata Kaluzak poinformowała internautów, że sędzia Sądu Rejonowego ukarała grzywną świadka za obrazę sądu. Świadek stawił się na sali w krótkich spodenkach odsłaniających nieogolone nogi.
"Od trzech lat chodzę do sądu jako aplikantka bez togi i latem mam spódnice przed kolano i sandały i do tej pory żaden sędzia nie czuł się urażony" – dopowiedziała Kaluzak, biorąc w obronę ukaranego.
Dziwne spojrzenia
Podobne spostrzeżenia ma Jan Mencwel, miejski aktywista, przewodniczący stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Mencwel również dołączył do twitterowej dyskusji, publikując swoje zdjęcie… w sandałach.
- Jeśli chodzi o sytuacje zawodowe i oficjalne, to choć kobieta w krótkiej spódniczce czy odsłoniętych stopach to normalna sprawa, o tyle facet już powinien mieć długie spodnie i zakryte stopy. Krzywdzące podejście – mówi w rozmowie z nami.
Jan Mencwel przekonał się o tym na własnej skórze. - Nie rozumiem za bardzo, o co chodzi. W krajach południowych to absolutnie normalne, a chyba nie można powiedzieć, że Hiszpanie czy Włosi nie są atrakcyjnymi mężczyznami? – pyta retorycznie.
Aktywista zakłada latem nie tylko sandały, ale też spódnice. - Chodzę w upały w spódnicy, bo jest mi zwyczajnie dużo chłodniej. Dziwnie się czuję, ponieważ widzę spojrzenia innych osób, przede wszystkim innych mężczyzn. Nie spotkałem się jeszcze z otwartą wrogością, ale już wiem, jak mogą czuć się kobiety, które łamią jakieś "normy" jeśli chodzi o strój – twierdzi.
Męski dress code jest jeszcze bardziej restrykcyjny. Przemysław Bociąga, autor książki "Nienaganny. Biografia męskiego wizerunku", tłumaczy, że kobiety mają łatwiej. – Nie ma określonego kroju sukni balowej. Przeciwnie, najlepiej będzie, jeśli każda przyjdzie w czymś innym. W przypadku kroju męskich garniturów i smokingów obowiązują sztywne zasady – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Zobacz także
W kwestii plażowo-upalnego casualu niekoniecznie, dlatego zdaniem Przemysława Bociągi niektórzy kurczowo trzymają się wyimaginowanych norm. – Wtedy mamy do czynienia z domniemaniem istnienia zasady. Ludziom wydaje się, że obowiązuje więcej zasad, niż faktycznie jest, bo tych zasad potrzebują. Zupełnie niepotrzebnie – puentuje.
Najwyższy czas skończyć ze stereoptypem niemęskiego stroju. Myślę, że każda z nas oburzyłaby się, słysząc krytykę za wyjście z domu w spodniach czy garniturze. Te części garderoby już dawno przestały być "niekobiece". Pozwólmy również facetom zakładać to, na co mają ochotę i w czym czują się swobodnie. Zwłaszcza w czasie afrykańskich upałów, które pojawiły się ostatnio w Polsce.