SamodbałośćJak uniknąć toksycznych związków? Ekspertka radzi

Jak uniknąć toksycznych związków? Ekspertka radzi

Życie w toksycznym związku
Życie w toksycznym związku
Źródło zdjęć: © Pexels
23.09.2021 18:15

Często można się spotkać z określeniem dotyczącym kobiet, które kolejny raz tworzą nieudany związek, że "ona ma pecha", "ciągle trafia na drani". Ale przecież ona takiego partnera wybiera, nieświadomie co prawda, ale dobrowolnie – mówi psychoterapeutka Katarzyna Dubielis, która tłumaczy, jak uniknąć toksycznych związków.

Katarzyna Trębacka, WP Kobieta: Na jednej z grup wsparcia w serwisie społecznościowym, poświęconych toksycznym relacjom, pewna kobieta zapytała, dlaczego psychopaci wiążą się z pięknymi, silnymi, mądrymi kobietami. Czy rzeczywiście tak jest?

Katarzyna Dubielis, psychoterapeutka: Chciałabym najpierw skupić się na pojęciu "psychopata". Jest ono często stosowane w rozumieniu potocznym, nie do końca zgodnym z jego definicją. Dawniej używało się go do opisania kogoś, kto łamie prawo, jest nieprzystosowany społecznie, niebezpieczny; ba, to określenie było nawet używane w kontekście seryjnych morderców czy przestępców seksualnych. Teraz tym mianem potocznie nazywa się osoby, które w relacjach stosują różnego rodzaju przemoc, manipulują, dewaluują potrzeby bliskiej osoby. A to może być nadużycie językowe.

Warto pamiętać, że nie każda osoba, która tworzy toksyczne związki, nosi w sobie zestaw cech decydujących o tym, że można ją uznać za psychopatę. Nie zmienia to faktu, że osoby o pewnego rodzaju dysfunkcjach emocjonalno-interpersonalnych, określane psychopatami, tworzą toksyczne, szkodliwe i wyniszczające innych relacje.

A jak jest zatem z tym wybieraniem silnych, pięknych i mądrych kobiet na swoje ofiary przez mężczyzn z zaburzeniami? Wśród odpowiedzi na to pytanie znalazło się wiele takich, których autorki twierdzą, że celem psychopatów jest niszczenie życia innych ludzi. Im ktoś jest bardziej wartościowy, tym większą odczuwają satysfakcję…

Moim zdaniem warto odwrócić pytanie i zastanowić się, czy rzeczywiście mądre i silne kobiety wchodzą w związki, które są toksyczne. A jeśli tak, to dlaczego tak się dzieje. Zostawiłabym kwestię urody, bo ta jest po pierwsze rzeczą względną, a po drugie prawo do tworzenia dobrych, satysfakcjonujących relacji mają wszyscy ludzie, nienależnie od tego, czy wpisują się w przyjęte kanony piękna, czy nie.

Badania pokazują, że mężczyźni z psychopatycznymi zaburzeniami osobowości to często z jednej strony interesujący, charyzmatyczni, skutecznie manipulujący otoczeniem ludzie, osiągający wysoką pozycję społeczną, zawodową i finansową, a z drugiej to osoby skoncentrowane na sobie, egoistyczne, bezwzględne, rządne władzy i kontroli. Ta pierwsza grupa cech powoduje, że są bardzo atrakcyjni dla płci przeciwnej. Umieją sprawić, że ich wybranki będą się czuły wyjątkowe, będą doświadczały silnych uczuć zauroczenia, miłości, mimo że nie są one prawdziwe, a wyłącznie umiejętnie markowane.

Potrafią oni ukryć swoją prawdziwą naturę, aby wykorzystywać innych i realizować swoje cele. To zapewne stanowi dla wielu kobiet pułapkę, w którą wpadają. Jednak kobieta, która ma poczucie własnej wartości, jest świadoma, żyjąca w zgodzie z sobą i swoimi wartościami, nie stworzy związku z mężczyzną o zaburzonej osobowości, a jak już stworzy, to szybko z niego ucieknie.

Czyli kobiety, które wychodzą za mąż za przemocowców, manipulantów cierpią z powodu jakichś deficytów?

Tak, na dodatek często nieuświadomionych. A to sprawia, że jeśli relacja, w której są, jest dla nich źródłem cierpienia, skupiają się na toksycznym partnerze, próbują wykorzystać własną energię na zmianę jego zachowania, a nie koncentrują się na sobie, nie szukają takich obszarów, na które mają realny wpływ i nad którymi mogą pracować. To często są kobiety, które doskonale dają sobie radę w pracy, w relacjach towarzyskich, sprawiają wrażenie silnych i stanowczych, gdy tymczasem w związku miłosnym cierpią, bo są np. ofiarami przemocy, wykorzystania, odczuwają brak bliskości.

Gdzie zatem szukać przyczyn takiego sposobu budowania relacji?

Z pewnością w dzieciństwie, kiedy kształtuje się pierwotna i ważna więź z rodzicami, ale nie tylko. Ewolucyjnie jesteśmy tak ukształtowani, że żeby przetrwać, musimy się z kimś związać, musimy być w bliskości z opiekunem. Inaczej jako dzieci nie mamy szans na przeżycie. To doświadczenie tworzy matrycę, której będziemy używać przy tworzeniu relacji w przyszłości. Schemat przywiązania, którego nauczyliśmy się w dzieciństwie, przenosimy w dorosłe życie, do relacji intymnych, miłosnych. Wzorców tworzenia relacji jest kilka, ale chciałabym się skupić na uproszczonym podziale na te bezpieczne i pozabezpieczne. Z tymi drugimi mamy do czynienia na przykład wtedy, gdy dziecko nie ma dostępu do matki, zarówno fizycznego, jak i emocjonalnego.

Ten brak może być spowodowany wieloma przyczynami, może być intencjonalny lub nieświadomy, wynikać z choroby, hospitalizacji, zaangażowania matki w karierę zawodową, przemocy fizycznej, psychicznej, ekonomicznej, seksualnej w rodzinie, alkoholizmu jednego lub więcej jej członków. To może być efekt zaniedbań lub nadmiernej kontroli ze strony rodziców czy opiekunów.

Tego typu doświadczenia niejako wnikają w osobowość i kształtują zespół reakcji związanych z tym, jakie dziecko buduje przekonania na temat relacji z drugim człowiekiem, ale też i na temat samego siebie. Wszystko to odbywa się na poziomie nieświadomości, co ogranicza możliwości radzenia sobie z tym w życiu dorosłym. Gdy czegoś nie wiemy, to trudno nam jest to coś zmienić nawet wtedy, gdy nam szkodzi.

Zatem warto, by kobieta żyjąca w toksycznym związku zatrzymała się i zastanowiła, co w niej samej powoduje, że w tej relacji jest, jakie jej doświadczenia, zwłaszcza te z dzieciństwa sprawiły, że tkwi w relacji np. z przemocowcem?

Tak, warto zatrzymać się na chwilę, pozwolić sobie na przyjrzenie się dzieciństwu takim, jakim ono naprawdę było. Utrudnia nam to silna tendencja do racjonalizowania tych złych doświadczeń. Mówimy sobie, że przecież nie ma rodzin idealnych, że rodzice nie byli tacy źli, inni mieli gorzej. W ten sposób oddalamy się od tego, co przeżywaliśmy, jako dzieci. Traumy relacyjne często powodują, że mamy bardzo niewiele wspomnień z dzieciństwa, a zaniedbania lub nadużycia ze strony bliskich interpretujemy przeciwko sobie.

Dlaczego tak się dzieje?

Chronimy w ten sposób naszych rodziców. Zdewaluowanie ich znaczyłoby wycofanie się z relacji z nimi, a ewolucyjnie wycofanie się z relacji z rodzicem oznacza śmierć. Dlatego po pierwsze za to, co dzieje się złego, obwiniamy siebie, a po drugie w dorosłym życiu tworzymy relację podobną do tej, którą mieliśmy w dzieciństwie z rodzicami. Zatem, jeśli matka lub ojciec byli osobami przemocowymi, agresywnymi, zaniedbującymi, niewspółczującymi, to w dorosłym życiu bardzo często wchodzimy w bliskie relacje z osobami, które zachowują się podobnie. Mimo że to nam szkodzi, wybieramy taki model związku, bo on jest nam znany i z tego powodu wydaje się pozornie bezpieczniejszy.

Co zrobić, żeby wyjść z tego nieświadomego zaklętego kręgu?

Żeby coś zmienić, musimy mieć na ten temat wiedzę. W tym wypadku chodzi o wiedzę o samej sobie. Często można się spotkać z określeniem dotyczącym kobiet, które kolejny raz tworzą nieudany związek, że "ona ma pecha", "ciągle trafia na drani". Ale przecież ona takiego partnera wybiera, nieświadomie co prawda, ale dobrowolnie wiąże się z kimś, kto np. jest niedostępny emocjonalnie, a jednocześnie zachowuje się przemocowo i agresywnie.

Proszę zwrócić uwagę, że kobiety, które wiążą się z niewłaściwymi partnerami, często podlegają szczególnej ocenie społecznej, stygmatyzacji, wytyka się je palcami. Ludzie mówią: "ale ona jest głupia, co ona wyprawia, taka mądra, inteligentna, a z kim ona się związała?!". I dodają: "sama jest sobie winna", "sama sobie tak wybrała, to niech nie narzeka", "a może ona lubi, gdy się ją tak traktuje". Tymczasem ona tego ani nie lubi, ani nie chce, tylko inaczej nie umie.

Z powodu tego wytykania palcami część kobiet źle traktowanych, poniżanych, bitych, wykorzystywanych seksualnie udaje, że wszystko jest w porządku, a siniak na ręce czy szyi to efekt potknięcia na schodach.

Poczucie winy i przekonanie o swojej małej wartości często idą w parze. To są cechy charakterystyczne dla stylów przywiązania nazywanych lękowo-ambiwalentnym i zdezorganizowanym. Oba wiążą się z pasywną postawą, destrukcyjną zależnością od partnera i przemocowych relacji. Mogą tutaj także występować silny lęk przed porzuceniem i samotnością, potrzeba utrzymania partnera za wszelką cenę. Kolejną cechą takiego stylu przywiązania się będzie silna tendencja do podporządkowania się innym i unikanie konfliktów.

Oczywiście jest to powiązane z wieloma przekonaniami na temat samej siebie: że to ktoś inny wie lepiej, że jestem niewystarczająco dobra, niewystarczająco kompetentna, a moje cechy w porównaniu z zasobami innych osób są bezwartościowe i nieznaczące. To także brak zaufania do samej siebie, do tego, co się czuje i myśli.

Taka kobieta nie traktuje tego, co przeżywa jako czegoś realnego i istotnego. Wystarczy, że partner zaneguje jej uczucia, a ona wycofuje się ze swojej myśli lub interpretacji, uznając, że inni wiedzą lepiej, co ona czuje.

Co ma zatem robić kobieta, która zdaje sobie sprawę, że choć co prawda świetnie funkcjonuje w pracy i realizuje się towarzysko, jej związek jest źródłem bólu i cierpienia?

Przede wszystkim przyjrzeć się sobie, zamiast być ukierunkowaną na partnera czy trwanie w nadziei na to, że on się zmieni. Zmianę zawsze zaczynamy od siebie. Warto spojrzeć krytycznie na siebie i swoje dzieciństwo. Mówiąc krytycznie, nie mam na myśli krytykowania siebie, tylko postawę wewnętrznej otwartości, uczciwą, bez idealizowania przeszłości lub rodziny pochodzenia. Jeżeli zaobserwujemy u siebie myślenie ukierunkowane na autokrytykę, ciągłe podawanie w wątpliwość swojej wartości, poczucie winy, to jest to ważny sygnał, że w psychice dzieje się coś niekorzystnego.

Jeśli kobieta zdaje sobie sprawę, że to jest jej kolejny nieudany związek, że schemat się powtarza, to warto skorzystać z pomocy specjalistów: psychoterapeuty, interwenta kryzysowego, psychologa. Dzięki temu będzie mogła przyjrzeć się sobie i swoim relacjom z ludźmi, co oczywiście często bywa trudne i bolesne, ale jest źródłem świadomości, bez której zmiana nie jest możliwa.

Katarzyna Dubielis - psycholog i psychoterapeuta w trakcie szkolenia w nurcie psychodynamicznym. Pracuje z osobami dorosłymi i młodzieżą w Klinice Leczenia Zaburzeń Odżywiania "Otulenie" oraz prywatnym gabinecie w ramach współpracy z Warszawskim Zakładem Terapii. Od roku realizuje staż kliniczny w Samodzielnym Wojewódzkim Zespole Publicznych Zakładów Psychiatrycznej Opieki Zdrowotnej w Warszawie, na Oddziale XI Rehabilitacji Psychiatrycznej.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (228)
Zobacz także